poniedziałek, 20 lipca 2015

Recenzja: "Za Żadne Skarby"

"ZA ŻADNE SKARBY" - Vera Falski 


Wydawca: Wydawnictwo Otwarte 

Rok wydania: 2015 

Liczba stron: 437 

Ewa spełniła swoje marzenie - wyrwała się z małej mazurskiej wsi, skończyła mikrobiologię. Własnie wybiera się na staż naukowy do Paryża. Ma też całkiem sensownego faceta. 
I nagle wszystko się kończy. Jeden telefon uruchamia bieg zdarzeń, jakich Ewa nigdy by się nie spodziewała. Dziewczyna wraca do zaściankowej rzeczywistości, do pijącego ojca i chorego brata. Przed nią wiele problemów, ale też miłość do utraty tchu. Co zrobi Ewa? Jedno jest pewne: za żadne skarby się nie podda! 

"Za żadne skarby" to debiut dwóch polskich pisarek, które kryją się pod pseudonimem Vera Falski. Książka czekała na mojej półce już kilka tygodni zanim zdecydowałam, że chcę ją przeczytać. Miałam pewne obawy związane z tą powieścią. Nie myślcie, że jestem schematyczna i uprzedzona a przez to nieprzychylnie nastawiona do polskiej literatury. Wręcz przeciwnie! Uważam, że każdemu należy dać szansę bez względu na pochodzenie a poza tym cenię naszych rodzimych autorów. Mój problem z tą książką polegał na tym, że bałam się trochę ją czytać, ponieważ niekoniecznie byłam przekonana do jej fabuły. Jednak teraz już po skończeniu "Za żadne skarby" widzę, że moje obawy były bezpodstawne. Ta książka to naprawdę dobry debiut, którym autorki trafiły w samo sedno mojego gustu czytelniczego! 

Chciałabym Wam napisać coś o fabule tej książki, jednak nie do końca wiem jak to zrobić tak, aby nie zdradzić za dużo. Cóż zacznijmy od tego, że Wężówka to mała wieś położona na mazurskiej ziemi niedaleko Olsztyna. W tej miejscowości właśnie mieszka rodzina Ochników z dwiema córkami i synem. Najstarsza z pociech Doroty i Tadeusza - Ewa - od kilku lat mieszka w Olsztynie. Jako jedyna z rodzina skończyła studia i właśnie planuje prestiżowy staż w Paryżu. Ewa Ochnik bardzo chciała wyrwać się z rodzimej wsi, aby osiągnąć w życiu coś więcej niż jej rodzice i bynajmniej nie ma w planach powrotu na rodzinną gospodarkę. Pewnego dnia, jeden telefon sprawia, że nasza bohaterka musi wrócić do Wężówki i stawić czoła realiom polskiej wsi i jej mieszkańcom, a także swojej rodzinie. Zbieg okoliczność sprawia, że Ewa na mazurskiej wsi poznaje kogoś, na kogo być może czekała całe życie.. 

Chciałabym aby tak właśnie wyglądały wszystkie debiuty, czy to polskich autorów czy zagranicznych. "Za żadne skarby" to powieść o silne, mądrej i ambitnej kobiecie, która musi stawić czoła rzeczywistości od której kilka lat temu uciekła. Wydaje mi, że wiele jest taki osób jak Ewa Ochnik, którzy wychowani w zaściankowej wsi, gdzieś na końcu świata pragną wyruszyć w nowe miejsce byle tylko się stąd wyrwać. To sprawia, iż z naszą bohaterką wielu czytelników zapewne może się utożsamić. Powieść Very Falski to nie  broń Boże typowe romansidło czy oklepana i schematyczna obyczajówka. Ta książka zachwyca w najdrobniejszych szczegółach. 

"Za żadne skarby" to książka, która przyniosła mi mnóstwo wrażeń i pełnych emocji godzin, które poświęciłam na czytanie tej powieści. Opis, który znajduje się na okładce nie zdradza nam za wiele i właściwie to dobrze, bo dzięki temu możemy sami przekonać się o czym jest ten debiut. Oprócz codziennego zmagania się Ewy z pijaństwem ojca, buntowniczym wiekiem sióstr i chorobą brata, "Za żadne skarby" posiada wiele innych wątków. W książce możemy znaleźć miłość, namiętność, walkę o władzę, wielkie ambicje, poważne pieniądze i mafijne porachunki. Kiedy dobrze przyjrzałam się tej powieści to znalazłam tu pewne, może nie dużo, ale jednak podobieństwo do "Planu" Patrycji Gryciuk.

Książka Very Falski niesamowicie mnie zaskoczyła i jestem prze szczęśliwa, że udało mi się ją przeczytać. Wiem, że jeszcze długo nie zapomnę o historii Ewy i mieszkańcach Wężówki. Coś co absolutnie nie daje mi spokoju to sposób w jaki autorki zakończyły powieść. To zakończenie trochę złamało mi serce, bo mówiąc szczerze oczekiwałam czegoś innego. Osobiście chciałabym po prostu innego końca tej powieści dla Ewy Ochnik. Po zamknięciu tej książki pozostał we mnie bardzo duży niedosyt. 

Podsumowując mogę napisać tylko tyle, że "Za żadne skarby" to według mnie bardzo dobry debiut, któremu trzeba dać szansę. Nie wolno szufladkować autorów o czym przekonałam się o tym nie raz. Za żadne skarby nie wolno Wam pominąć powieści Very Falski! 

czwartek, 16 lipca 2015

Liebster Blog Award



Liebster Blog Award 



W ostatnim czasie zostałam nominowana przez Natalię z bloga with coffee and books do zrobienia postu Liebster Blog Award. Trochę to trwało, ale już, na reszcie zabieram się za pisanie odpowiedzi. Przy okazji bardzo dziękując Natalii za nominację ;) 



1. Jakie są Twoje plany na przyszłość?
~ Plany na przyszłość? Nie przepadam za takimi pytaniami.. Właściwie moje plany chyba są bardzo podobne do planów, które mają inni młodzi ludzie. Chciałabym w przyszłości dobrze zdać maturę i dostać się na studia. Na razie nie myślę o niczym innym, bardziej konkretnym. 


2. Wolałabyś mieszkać w domu jednorodzinnym pod miastem czy w wieżowcu w centrum miasta?

* Od dzieciństwa mieszkam w małej miejscowości, w domu jednorodzinnym i szczerze mówiąc trochę mam już tego dosyć. Ale z drugiej strony tak, żeby od razu w wieżowcu to też nie chcę. Ohh jestem marudna! Chciałam mieszkać w trochę większym mieście ;)


3. Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić?

~ Ahh takich miejsc jest chyba mnóstwo. Pewnie niewiele z nich zobaczę, albo może i żadnego. Pierwsze miasta, które nasuwają mi się na myśl to Wrocław, Londyn, Berlin i może jeszcze Barcelona oraz Ateny. 


4. Twoja ulubiona bajka z dzieciństwa?

* Czy ja pamiętam jeszcze co to są bajki w  ogóle? Hm pamiętam, że jak byłam mała to lubiłam Kubusia Puchatka i Smerfy. Wiadomo, że pewnie oglądałam masę innych programów, ale te dwie bajki chyba najczęściej. 


5. Jak wygląda twoja biblioteczka?

~ Tutaj najlepiej byłoby wstawić zdjęcie, ale niestety moje książki poukładane są w wielu miejscach, niekoniecznie ładnie wyglądających. Wydaje mi się, że takie zdjęcie nie byłoby estetyczne. Odpowiadając na pytanie moja biblioteczka to mały regalik z 3 półkami i jeszcze jedną półką nad nim. 


6. Jakie imiona nadałabyś swoim dzieciom?

* Ojoju no naprawdę czy ktoś w moim wieku tak na poważnie myśli o dzieciach? No  na pewno nie ja. W związku z tym wypiszę tutaj kilka imion, które mi się podobają i które teoretycznie w przyszłości mogłyby nosić moje dzieci. Żeńskie: Wiktoria, Adrianna, Męskie: Łukasz, Jakub, Wojtek, Edward. 


7. Wolałabyś mieć same córki czy samych synów?

~ Jeśli już to chyba synów :) 


8. Czy czytasz jakieś blogi oprócz książkowych?

* Hmm raczej nie. Nic takiego nie przychodzi mi do głowy, więc pewnie nie czytam nic innego oprócz tych związanych z książkami. 


9. Trzy gadżety bez jakich się nie obędziesz to?

~ Telefon, laptop ( liczy się jako gadżet??) i nie wiem... tv??


10. Kiedy ostatni raz byłaś u fryzjera? :)

* Aż wstyd się przyznać, ale nie pamiętam. 


11. Masz rodzeństwo?

~ Nie mam. Jestem szczęśliwą jedynaczką ;* 


Nominuję : 
* Limonette z bloga: limobooks 
* Olę z bloga : zaczytana blondynka

niedziela, 12 lipca 2015

Recenzja "Blackout"

"PRZEGLĄD KOŃCA ŚWIATA. BLACKOUT"- Mira Grant 


Wydawca - Wydawnictwo Sine Qua Non 

Rok wydania - 2014 

Liczba stron - 509 

Kiedy w 2014 roku opracowano lek na raka i skuteczną szczepionkę przeciwko grypie, nikt się nie spodziewał, że świat stanie na skraju zagłady. Po ćwierćwieczu walki o dawny świat, bez strachu o jutro, ludzkość wyszła na prostą. Wtedy też okazało się, że to nie zombie, a sam człowiek jest największym zagrożeniem. 
Niespodziewany wybuch epidemii na Florydzie staje się kolejnym kamieniem milowym w spisku stulecia, a ekipa Przeglądu Końca Świata zostaje oskarżona o bioterroryzm, sytuacja wymaga podziału grupy.  Shaun wyrusza zbadać źródło zarazy, natomiast reszta udaje się do legendarnego hakera Małpy po nowe tożsamości. A do tego wszystkiego dochodzi tajemnica obiektu 7c przetrzymywanego w tajnym laboratorium CZKC.. 

Czas na kolejną i ostatnią już część trylogii Miry Grant czyli Przeglądu Końca Świata, która zagościła na mojej półce. Ta seria obecnie jest jedną z moich ulubionych gdyż pokochałam ją już od pierwszej część a każde kolejne spotkanie z twórczością autorki tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że warto to czytać. Po jakże urzekającym Feed i zaskakującym Deadline przyszedł czas na trzecią część - Blackout. Teraz gdy przeczytałam już całą trylogią jestem bardzo szczęśliwa i usatysfakcjonowana a twórczość Miry Grant mam ochotę polecać każdemu. 

Autorka w swojej trylogii stworzyła coś niesamowitego. Ona powołała do życia nie tylko zombie, ale przede wszystkim wspaniałych bohaterów, którzy mogą być usposobieniem każdego z nas. Mira Grant to jedna z tych autorek, które od początku do końca doskonale wiedzą o czym piszą i nie gubią wątku. Seria Przegląd Końca Świata jest doskonale dopracowana i pod każdym względem przemyślana. Kiedy tylko czytelnik zaczyna zastanawiać się 'dlaczego..?' autorka natychmiast rozwiewa wszelkie pytania w sposób doprawdy cudowny. Jestem oszołomiona tak obszerną wiedzą Miry Grant w temacie medycyny, technologi i wirusologii. Jednak czego innego można spodziewać się po fance horrorów, dziwnych chorób i wirusów? 

Podobnie jak w opiniach Feed i Deadline jestem urzeczona tym jak autorka wykreowała bohaterów swoich książek. Georgia i Shaun to prawdziwi dziennikarze, którzy podążając za prawdą i sensacją nie zatracili w sobie moralnego kręgosłupa. Masonowie w odróżnieniu do innych swoich kolegów po fachu wiedzą na czym polega etyczne dziennikarstwo. Można by sobie marzyć, aby w naszym świecie wszyscy, albo chociaż część dziennikarzy w taki sposób wykonywała swoje obowiązki. Nie można zapomnieć też o innych bohaterach tej serii, którzy wpisali się w moje serce. Mahir, Becks czy Maggie to tylko niektórzy z szeregu postaci jakie możemy spotkać na kartach Blackout i całego Przeglądu Końca Świata. 

Teraz, kilka dni po skończeniu Blackout myślę, że ta trylogia na dobrą sprawę zakończyła się naprawdę świetnie. Pomimo iż nadal czuję pewien niedosyt jak to bywa w przypadku tych najlepszych powieść to jednak cieszę się z takiego zakończenia. Mira Grant zrobiła z Blackout najlepsze zakończenie trylogii jakie mogłam sobie wyobrazić.

Mam ochotę polecać tą trylogię każdemu, kto kocha czytać. Przegląd Końca Świata naprawdę uświadomił mi kilka rzeczy m.in. to, że zawsze należy dążyć do prawdy, a także to,że ludzie czasami dążąc do celu gdzieś ten cel gubią. My powinniśmy być inni, aby nigdy nie doszło do czegoś podobnego jak zombie apokalipsa. 


Za egz. książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN 

piątek, 10 lipca 2015

Recenzja "Ogień"

"OGIEŃ" - James Patterson & Jill Dembowki 



Wydawca - Wydawnictwo Albatros

Rok wydania - 2015 

Liczba stron - 340 


Po egzekucji rodziców Whit i Wisty zostają rozdzieleni. Tymczasem w mieście wybucha epidemia wywołana przez Tego Który Jest Jedyny. Whit odnajduje w końcu siostrę. Niestety dziewczyna, pracując jako wolontariuszka w szpitalu, zaraziła się i jest umierająca. Rodzeństwo nie ma jednak chwili do stracenia - musi uciekać przed żołnierzami Nowego Ładu. 

Dziś przychodzę do Was z opinią o trzeciej części cyklu "Czarodzieje" czyli będę pisać na temat "Ognia". Książka podobna do swoich poprzedniczek, lekko i zwięźli napisana a przy tym dostarczająca wielu chwil ekscytacji. 

Przyznaję, że po skończeniu "Daru" byłam bardzo ciekawa co będzie dalej z bohaterami tego cyklu. Pomimo, że książka na pierwszy rzut oka wydaje się taka o po prostu normalna, nic niezwykłego. Jednak mnie ta seria bardzo wciągnęła w swój świat i musiałam sięgnąć po 3 część czyli "Ogień". 

W tej część autorzy serwują nam bardzo dużo akcji, można powiedzieć, że nawet troszkę więcej niż w poprzednim tomie. W "Ogniu" nasi bohaterowie będą zmuszeni ponownie wykrzesać z siebie moc, aby walczyć z Tym Który Jest Jedyny, co nie będzie takie proste. Poza tym teraz Whit i Wisty rozdzielają się i każde z nich musi walczyć osobno. Rozłąka z osobą nawzajem wcale nie wpływa dobrze na rodzeństwo, które będzie potrzebowało bardzo dużo siły i odwagi by na zawsze pokonać Jedynego. Mimo przeciwności losu, wydaje się, że rządy totalitarne Tego Który Jest Jedyny chylą się ku upadkowi.. 

Pomimo iż w "Ogniu" jak i całej serii występuje Magia, mamy dwójkę czarodziejów, którzy walczą przeciwko wspólnemu wrogowi to jednak wydaje mi się, że nadrzędną rolę wiedzie tu historia społeczeństwa pod rządami totalitarnymi. To bardzo ważny aspekt tej powieść. Ten Który Jest Jedyny tak naprawdę nie wiadomo kim jest. Myślę, że jest on po prostu bardzo ambitnym i zawziętym politykiem, który zamarzył sobie podporządkowanie całego kraju. I udało mu się to osiągnąć. Ten facet naprawdę pełni rolę Boga na Ziemi a to jest jednocześnie fascynujące i przerażające. W świecie, w którym żyją nasi bohaterowie każdy aspekt życia obywateli jest podporządkowany Nowemu Ładowi. 
Tam nie ma już czegoś takiego jak sztuka, muzyka, książki, ale to za wszystko jest pod kontrolą Jedynego. Największym zagrożeniem dla jego władzy są dzieci, ponieważ to one mają najwięcej wolności i wyobraźni której Jedyny się boi. 

Jak już wspominałam cykl "Czarodzieje" dla wyrwanego czytelnika nie jest zapewne czymś niezwykłym i super. Wiem, że ta seria jest trochę schematyczna i pewne wątki są powlekane z innych powieści. Jednak mnie coś urzekło już w pierwszej część i właśnie dzięki temu zdecydowałam się kontynuować tą serię. Ja traktują ją jako świetną lekturę na 3-4 godzinki podczas których można się zrelaksować i odprężyć. Czytanie "Ognia" nie wymaga od nas jakiegoś specjalnego skupienia myśli, więc można ją szybko przeczytać.

Starłam się aby w swojej opinii pokazać Wam, że warto zabrać się za czytanie tej serii, ale jednocześnie żebyście nie robili sobie zbyt dużych nadziei. Od tego cyklu nie oczekujcie zbyt kolorowych fajerwerków, podejdźcie do niej na luzie a na pewno prędzej czy później docenić te książki. Osobiście uważam, że to fajna powieść młodzieżowa z elementami fantastyki a przede wszystkim mądra. Opowiada o życiu w społeczeństwie, w którym wszystko jest kontrolowane przez władzę, a każdy niepasujący lub wyróżniający się element jest unicestwiany. Taka wizja świata powinna dać nam do myślenia. 


Za książkę "Ogień" dziękuję Wydawnictwu Albatros. 



wtorek, 7 lipca 2015

Recenzja "Deadline"

"PRZEGLĄD KOŃCA ŚWIATA. DEADLINE" - Mira Grant 


Wydawca - Wydawnictwo Sine Qua Non 

Rok wydania - 2013 

Liczba stron - 495

Po dramatycznych wydarzeniach ostatnich miesięcy Shaun Mason stał się wrakiem, zaledwie cieniem człowieka, jakim był kiedyś. Igranie ze śmiercią przestało być już tak zabawne, a życie straciło swój słodki, lekko zgniły smak. 

Kiedy w drzwiach mieszkania Shauna pojawia się pewien naukowiec, który według ostatnich doniesień powinien być martwy, wszystko staje na głowie. Zwłaszcza, że chwilę później wybucha kolejna epidemia, przypadek? 

Poprzednia część Przeglądu Końca Świata zakończyła się tak dramatycznie i niewyobrażalnie, że to oczywiste iż nie mogłam doczekać się przeczytania drugiej część. Zaraz po zakończeniu "Feed" zaczęłam czytać "Deadline" i cóż .. przepadłam. 

Druga część cyklu zaczyna się smutno. Shaun Mason nie potrafi poradzić sobie z wydarzeniami, które miały miejsce kilku miesięcy temu. Z każdym kolejnym dniem w jego życie wkrada się monotonność, smutek i cierpienie. Shaun, choć kiedyś nieustraszony Irwin teraz nie potrafi wykrzesać z siebie cienia radość. Szansa na odzyskanie wewnętrznego spokoju i dokonania zemsty pojawia się wraz z tajemniczą doktor Connolly. Kobieta choć teoretycznie nie żyje od jakiegoś czasu, staje w drzwiach mieszkania Shauna. To co przekaże Masonowi i jego współpracownikom z Przeglądu Końca Świata może zmienić ich podejść do wielu spraw. Jak się okaże prawda ma wiele oblicz a część z nich jeszcze nie została odkryta i zbadana. 

"Deadline" to druga część z trylogii "Przegląd Końca Świata" opowiadająca o przyszłość, w której nasz świat został zainfekowany wirusem Kellis-Amberlee. Wirów ów zamienia zmarłych ludzi w chodzące, gryzące i zarażające zombie. Wizja dość nieprawdopodobna, ale strasznie przerażająca. Jedno jest pewne ja na pewno nie chciałabym żyć w takim świecie.  

Po skończeniu "Feed" miałam nadzieję, że w kolejnej część Mira Grant czymś mnie zaskoczy. I tak też się stało. Choć "Deadline" w dużej mierze opiera się na cierpieniu Shauna i jego wewnętrznych rozterkach oraz tęsknocie za siostrą to nie brakuje tu akcji. Podobnie jak w pierwszej część nie zabrakło zombie, szalonych i niebezpiecznych wypraw w imię prawdy  a także dużej dawki humoru. To za co lubię Mirę Grant to ta umiejętność prowadzenia fabuły w taki sposób, że nawet przy książce opowiadającej o krwiożerczych zombie możemy się śmiać. 
Bardzo polubiłam dialogi między bohaterami, które naprawdę czasami są prześmieszne i wprowadzają trochę radość do tego bezdusznego świata technologii, nauki i umarlaków, w którym przyszło żyć bohaterom. 

Mira Grant również w bardzo realistyczny sposób oddała uczucia i zachowania Shauna po tym jak stracił swoją ukochaną siostrę. To naprawdę niesamowite w jaki sposób autorka to rozegrała. Podoba mi się to, że Shaun po śmierci siostry nie przeszedł od tak do początku dziennego. On nadal cierpi i nie umie sobie ze wszystkim poradzić, ale wciąż walczy. Każdy człowiek może n swój sposób radzić sobie ze śmiercią kochanej osoby, która była dla nas ważna. Cieszę się, że autorka uszanowała żałobę Shauna i pozwoliła mu na nią. 

W "Deadline" Mira Grant wprowadza nas w coraz głębsze tajniki medycyny, informatyki, technologii i wirusologii. To fajne połączenie dzięki, któremu mogłam nie tylko cieszyć się fabułą książki, ale też dowiedzieć się czegoś pożytecznego. Mira Grant pokazuje, że żaden temat nie może być nudny, trzeba tylko umieć umieść go w odpowiednim miejscu. W drugiej część Przeglądu Końca Świata mamy szansę na pogłębienie swojej wiedzy o wirusie Kellis-Amberlee i innych elementach naukowo-politycznej układanki. 

Książki Miry Grant to ciekawe połączenie horroru z nauką i technologią. Przez całe dwie część nie mogłam nadziwić się temu, że bohaterowie mogą korzystać z tylu urządzeń, które obecnie jeszcze nie są nam znane. Ale cóż się dziwić, w końcu postacie Miry Grant żyją w 2041 roku.. Zarówno "Deadline" jak i "Feed" to przerażające opowieść o nauce i bezwzględność człowieka. Autorka mimowolnie sprawia, że czytelnik zaczyna się zastanawiać nad tym czy człowieka rzeczywiście ma prawo aż tak ingerować i zmieniać prawa rządce światem. 


Za możliwość przeczytania kontynuacji Przeglądu Końca Świata dziękuję Wydawnictwu SQN 


niedziela, 5 lipca 2015

Recenzja "Feed"

"PRZEGLĄD KOŃCA ŚWIATA. FEED" - Mira Grant 


Wydawca - Wydawnictwo Sine Qua Non 

Rok wydania - 2012 

Liczba stron - 490 


Rok 2014. wynaleźliśmy lek na raka. Pokonaliśmy grypę i przeziębienie. Niestety stworzyliśmy też coś nowego, strasznego, coś, czego nikt nie mógł powstrzymać. Infekcja rozprzestrzeniła się szybko, wirus przejmował kontrolę nad ciałami i umysłami, wydając jedno tylko polecenie : jedz! Upłynęło ponad 20 lat. Georgia i Shaun Masonowie stoją przed życiową szansą - są na tropie mrocznej konspiracji stojącej za wybuchem infekcji. Prawda musi wyjść na jaw, nawet jeśli jest śmiertelna. 

"Przeglądu Końca Świata" nie muszę chyba nikomu przedstawiać. O tej serii już od dawna było słychać wśród czytelników i bloggerów więc większość zna twórczość Miry Grant choćby ze słyszenia. Ja co prawda dość długo zabierałam się za przeczytanie pierwszego tomu czyli "Feed", ale jednak ten wyczekiwany przeze mnie moment nastąpił i bardzo się z tego cieszę, iż mogłam poznać historię Georgii i Shauna a także ich przyjaciół. 

"Feed" to moje pierwsze spotkanie z tematyką zombie. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się czytać żadnej książki o takiej tematyce. Nie jest też fanką horrorów, więc to nawet by się pokrywało. Tym bardziej cieszę, że w końcu coś takiego dorwałam, ponieważ uważam, że należy poszerzać swoje czytelnicze horyzonty. 

W dzisiejszej recenzji zabiorę Was w przyszłość, bardzo złą przyszłość. Mamy rok 2034 a po ulicach miast i wsi szaleją hordy zombie. Nauka w ostatnich latach poszła do przodu na tyle, że problem grypy i raka nas nie dotyczy, ponieważ naukowcy wynaleźli na to leki. Jednak pomimo to, coś poszło nie tak i dwa wirusy złączyły się w jeden i powstał Kellis-Amberlee. W skrócie znaczy to tyle, że ludzie umierają i powstają z zmarłych jako zombie po czym "zarażają" innych ludzi. Całe społeczeństwa opanował strach, ale przy tym wyodrębniła się pewna grupa ludzi, którzy za cel postawili sobie przekazywanie innym informacji i dostarczanie rozrywki. W czasie zombie apokalipsy media takie jak telewizja czy gazety straciły znaczenie na rzecz blogów. 
Georgia i Shaun są dziennikarzami. Prowadzą oni swoją witrynę w internecie gdzie w bardzo kreatywny sposób  dzielą się informacjami ze swoimi czytelnikami. 

Choć "Feed" to książka, w której występują zombie to jednak stanowią oni tylko pewny element całej fabuły. Większą część autorka poświęca na dokładny opis blogosfery, polityki a także nauki. Ta książka to wielka mieszanka. Z jednej strony mamy dziennikarzy, którzy wystawiają na próbę swoje życie po to, aby zdobyć czytelników i podnieść statystyki w imię prawdy. Z drugiej Mira Grant przekazuje nam kawał dużej wiedzy z zakresu medycyny i wirusologii oraz najnowszych technologii. Poza tym w świecie zombie prężnie rozwija się polityka a wybory na prezydenta Stanów Zjednoczonych tuż tuż.. 

Wszystkie te części i elementy książki "Feed" sprawiają, że po prostu nie da się jej nie polubić. Autorka dzięki swojej pasji jaką są wirusy i horrory przedstawiła nam swoją wersję zombie apokalipsy. Ktoś kto wymyślił i opisał taką wizję przyszłości musi być naprawdę dziwnym i fascynującym człowiekiem. Autorka dopracowała swoją powieść w każdym nawet najdrobniejszym calu. W świecie, w którym żyją Masonowie nic nie jest przypadkowe a każdą anomalię można wytłumaczyć za pomocą skomplikowanych badań i nauki. To wprost niesamowite.. 

Na uznanie zasługują również bohaterowie "Feed". Zarówno Georgia i Shaun, którzy stanowią idealny duet jako rodzeństwo i współpracownicy jak również pozostali bohaterowie. Każda postać jest dopracowana i ma swój wyidealizowany charakter, za który ją cenię. 

Jeśli na początku książki byłam wniebowzięta historią Masonów i warsztatem literackim Miry Grant, to pod koniec miałam ochotę udusić autorkę za to co zrobiła. Jeśli czytaliście Feed to doskonale wiedzieć co mam na myśli. Naprawdę nie rozumiem jak można było tak to zakończyć, to takie niesprawiedliwe. Mira Grant na pewno w zupełności nie ma skrupułów, aby pozbawiać życia swoich bohaterów. 

Mam nadzieję, że większość z Was już czytałam Przegląd Końca Świata i moja recenzja to było tylko takie przypomnienie dobrych chwil spędzonych z bohaterami. A Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać tej serii - mam nadzieję, że Was przekonałam i czym prędzej przeczytacie Feed


czwartek, 2 lipca 2015

Recenzja :"Broadchurch"

"BROADCHURCH" - Erin Kelly 



Wydawca - Wydawnictwo Literackie 

Rok wydania - 2015 

Liczba stron - 429 

Broadchurch ... Nikt tutaj nie zagląda przypadkiem. To senne nadmorskie miasteczko, które budzi się tylko w sezonie letnim, niespodziewanie staje się sceną brutalnego morderstwa. Nad brzegiem morza, nieopodal stromego klifu, znaleziono ciało jedenastoletniego Danny'ego Latimera

Śledztwo prowadzą miejscowa sierżant Ellie Miller oraz komisarz Alec Hardy, który właśnie przybył do Broadchurch. Mają oni zupełnie odmienne podejście do sprawy. 

Do tej pory zdarzyło mi się przeczytać kilka kryminałów i z tego co pamiętam ten typ literatury raczej przypadł mi do gustu. Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach tę książkę pomyślałam 'czemu nie?'. I tak własnie zaczyna się historia "Broadchurch" na mojej półce. 


Nie wiem czy kogoś tym zaskoczę czy nie, ale przed przeczytaniem książki nie miałam pojęcia o jej telewizyjnym odpowiedniku. Nawet nigdy nie słyszałam o takim serialu, cóż ja naprawdę oglądam mało telewizji i oto są efekty. Taka sytuacja ma wiele plusów a według mniej najważniejszym jest to, że zaczynając czytać Broadchurch startowałam z czystej pozycji i nie porównywałam książki do serialu. 


W tej recenzji będę starać się nie opisywać za bardzo fabuły tej książki, ponieważ wydaje mi się to zbędne. Jeśli ktoś czyta mojego post od początku to już wie o czym jest "Broadchurch", więc nie zamierzam zanudzać. 


Na samym początku muszę wspomnieć o tym, że nie rozumiem pomysłu napisania i wydania "Broadchurch". Do czego to podobne żeby pisać książki na podstawie seriali, naprawdę nie mam pojęcia. Dla mnie to zbędny zabieg, który w moim mniemaniu ma celu tylko zarobienie dużej sumy pieniędzy. Dodatkowo muszę się czepić trochę tych cudownych i przesłodkich opinii, które możemy znaleźć na okładce "Broadchurch". Osobiście nie wiem skąd one się wzięły i dlaczego są aż tak dobre skoro książka jest raczej średnia. 

Bardzo nie lubię pisać negatywnych opinii o książkach, ponieważ skoro już je przeczytałam i poświęciłam swój czas to staram się znaleźć w każdej z nich coś dobrego i fajnego. Jednak czasami, mimo dobrych chęci po prostu się nie da wyłuskać zbyt wiele pozytywnych stron danej powieści. Tak miałam przy przypadku "Broadchurch".  

Książka Erin Kelly nie zachwyciła mnie w zupełności. Nie będę czepiać się aż tak samej fabuły, ponieważ jak wiadomo jest to książka pisana na podstawie serialu więc w tej materii autorka nie miała pola do popisu. Uwagę mogę zwrócić natomiast na styl pisania, który nie przypadł mi do gustu. Bywały momenty kiedy gubiłam się w tej powieści i już sama nie wiedziałam gdzie są bohaterowie i co się dzieje.  Ogólny odbiór książki był po prostu słaby. Kiepsko i długo czytało mi się "Broadchurch". Mogę powiedzieć, że książka w miarę zainteresowała mnie dopiero pod koniec. Konkretnie mówię tu o ostatnich 100 stronach, które były nawet do przebrnięcia. Natomiast te wcześniejsze strony były nie za dobre krótko mówiąc. 

Wiem, że miałam nie rozpisywać się i nie narzekać na fabułę, ale po prostu nie mogę. Naprawdę próbowałam się powstrzymać, ale nie umiem. Muszę sobie troszkę polamentować nad zakończeniem "Broadchurch". To kto okazał się mordercą Danny'ego mogę przyjąć i zaakceptować, ale nie umiem zrozumieć tego w jaki sposób autorka przedstawiła motyw zabójstwa. Ten "powód" dla, którego chłopiec został zabity jest po prostu nie do przyjęcia według mnie. Uważam, że na tej części autorka poległa i kompletnie zawaliła sprawę. Liczyłam na to, że książka którą tak kiepsko mi się czytało będzie miała przynajmniej godne i dobrze przygotowane zakończenie. Dla mnie motyw zbrodni w tej książce nie jest żadnym motywem i ja tego nie kupuję. Nawet nie wiem do kogo mam mieć większe pretensje czy do autorki czy do scenarzysty, który pisał scenariusz do serialu. 


Wydaje mi się, że pozytywną stroną w "Broadchurch" był jeden bohater, którego bardzo polubiłam. Mówię tu o komisarzu Hardym. Polubiłam go za jego taki specyficzny sposób bycia, za to, że tak mało o sobie mówił. Alec Hardy po prostu skupiał się na swojej pracy i starał się rozwikłać zagadkę śmierci Danny'ego. Osobiście polubiłam go o wiele bardziej niż pozostałych bohaterów łącznie z panią sierżant Miller, której nie znoszę. Inną pozytywną rzeczą, którą posiada "Broadchurch" jest ulokowanie jej akcji w nadmorskim miasteczku. Miasteczko to jest małe, słynie głównie z turystyki, ożywa tak naprawdę tylko na te kilka miesięcy w sezonie letnim kiedy zjeżdżają się turyści. Umieszczenie akcji kryminału w tak małej mieścinie, której mieszkańcy wszystko o sobie wiedzą i żadna sprawa nie może przejść niezauważona nie było niczym nowym. Jednak ja uznałam ten element za pozytywny, ponieważ takie miasteczka jak Broadchurch świetnie oddają klimat kryminałów.  

Skoro dotrwaliście do końca tej opinii to naprawdę wielkie dzięki. W tej recenzji przelałam na klawiaturę swoje własne odczucia i przemyślenia co do tej powieści. Jak wiadomo każdy może mieć inne zdanie i co innego może się mu podobać. To czy przeczytać "Bradchurch" zależy od Was i ja tę decyzję Wam pozostawiam. 


Za egz. książki dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!