Strony

piątek, 29 sierpnia 2014

Recenzja:"Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu"

"MARIA ANTONINA. Z WIEDNIA DO WERSALU"- Juliet Grey 


● Wydawnictwo- Bukowy Las, ● Rok wydania - 2013, ● Liczba stron - 385



♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ ♛ 


Dziesięcioletnia Maria Antonina dorasta wśród licznego rodzeństwa i pod bacznym okiem dominującej matki, cesarzowej Austrii. Pewnego dnia, dużo wcześniej, niż mogła się spodziewać, jej idylliczne dzieciństwo dobiega końca. Dziewczyna zostaje złożona na ołtarzu politycznych ambicji matki. Ma wkrótce poślubić dziwnego, nieśmiałego, zaledwie o dwa lata od niej starszego chłopca, którego przeznaczeniem jest zasiąść na tronie Francji jako Ludwik XVI. Zanim jednak z rodzinnego Wiednia wyruszy do lśniącego przepychem, rozplotkowanego Wersalu, musi przejść całkowitą przemianę, by Francuzi uznali ją za godną objęcia roli delfiny. Czy znajdzie w sobie dość siły, przebiegłości i determinacji, by z dziecka przeobrazić się w prawdziwą władczynię? 

W pierwszej części serii o Marii Antoninie, bohaterkę poznajemy jako pełną życia, rezolutną dziewczynkę, która nie przeczuwa jeszcze zamiary wobec niej ma jej matka - Maria Teresa. Maria Antonina wiedzie w pałacu swojej matki, u boku swojego licznego rodzeństwa wręcz bajkowe życie. Jako najmłodsza arcyksiężniczka spędza czas na zabawie z siostrą Karoliną oraz nauce z guwernantką. Pewnego dnia jej ustabilizowane życie burzy informacja o jej przyszłych zaręczynach z delfinem Francji, wnukiem Ludwika XV. Od tej pory dla Marii Antoniny nadchodzi czas długiej i ciężkiej pracy nad sobą. Zanim wyjedzie do Wersalu, aby poślubić Ludwika Augusta musi udowodnić, iż jest wystarczająco piękna, mądra i inteligentna aby Francuzi uznali ją za godną bycia Delfiną Francji. 


W czasie gdy Maria Antonina wyjeżdża do Francji i poślubia Ludwika Augusta ma niespełna czternaście lat. W dzisiejszych czasach powiedzielibyśmy, że to jeszcze dziecko, które dopiero poznaje świat i uczy się życia. Jednak w XVIII w. uważano, że jest to dostateczny wiek, na to, aby dziewczyna wychodziła za mąż, opuszczała dom rodzinny a także w niedalekiej przyszłości zostawała matką. Wtedy to było coś naturalnego. Małżeństwo było warunkiem m.in. podtrzymania sojuszu oraz zapewnienia ciągłości rodowej. 

Tak też było w przypadku związku Marii Antoniny z Ludwikiem. Dzięki temu małżeństwu Austria mogła liczyć na przychylność Francji w różnych kwestiach politycznych a także służyło ono do podtrzymania sojuszu zawartego pomiędzy Austrią i Francją. Już tutaj widzimy, że związki w tamtych czasach niekoniecznie szły w parze z miłością. 

W pierwszej części serii o Marii Antoninie również między wierszami jest poruszana kwestia dość ważne dla Polaków, czyli Pierwszy Rozbiór Polski, który nastąpił w 1772 roku. 


W książce Juliet Grey w pewnym czasie dochodzimy do momentu, w którym Maria Antonina przyjeżdża do Francji, zamieszkuje na Wersalu i staje się Madame Dauphine. Jak nastolatka poradzi sobie z życiem na jednym z najwspanialszych dworów ówczesnej Europy? Już niedługo przyjdzie jej zmierzyć się z trudnymi decyzjami. I czy Maria Antonina zdoła dostrzec kto tak naprawdę jest po jej stronie? 


Bałam się zaczynać czytać tę książkę, ponieważ nie wiedziałam jak sobie z nią poradzę. Była to moja pierwsza biografia, którą przeczytałam. Byłam przekonana, że autorka osaczy mnie dużą ilością dat, nazwisk oraz miejsc. Teraz już, po przeczytaniu tej pozycji mogę śmiało powiedzieć, że moje przypuszczenia nie były trafione. Książka okazała się genialna, a autorka swoim piórem świetnie oddała klimat XVIII Europy. 

"Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu" okazała się być fantastyczną biografią dzięki, której czytelnik mógł własnymi oczami wyobraźni ujrzeć tamte czasy oraz poznać zasady według których grali ówcześni ludzie. 

Ja nadal jestem głęboko poruszona tą książką, ponieważ nie spodziewałam się, że będzie ona aż tak dobra. Moim zdaniem autorka zrobiła tutaj kawał dobrej roboty. Ta książką jest tak bardzo wciągająca, że ja już po kilku rozdziałach zaczęła chłonąć ją całą, bez przerwy. I nawet w pewnym momencie zapomniałam, że jest to biografia, że ta książka opisuje losy prawdziwej władczyni, realnego człowieka. A to dowodzi tylko, że książka jest tak dobrze napisana, że aż chce się ją czytać. 


Ja czytając tę książkę nauczyłam się też bardzo dużo. Tak naprawdę dowiedziałam się więcej niż mogłabym się dowiedzieć z lekcji. Na zajęciach nauczyciele, aż tak nie zagłębiają się w losy poszczególnych postaci.  A w tej powieści mogłam przynajmniej w pewnym sensie odczuć myśli i uczucia Marii Antoniny. Juliet Grey zrobiła z Marii Antoniny żywego człowieka, prawdziwą kobietę, damę. Dla mnie wyrwała ją z białych kartek podręczników do historii i umieściła w moim sercu. I mam nadzieję, że Delfina pozostanie we mnie na długo. Osobiście mam ochotę polecać tę książkę, każdej napotkanej osobie. 


,







środa, 20 sierpnia 2014

Recenzja : "Świadomość"

"ŚWIADOMOŚĆ" - Julia Kierepka


● Wydawnictwo - ,   Rok wydania - 2014,  Liczba stron - 327 


Czy znajdziesz w sobie siłę i odwagę, by sięgnąć w przeszłość? Czy zdołasz unieść brzemię, jakie niesie ze sobą świadomość? Mam na imię Eulalia. Pewnego dnia moje nudne życie się zmieniło. Dlaczego? Ponieważ od tamtego dnia pamiętam... to co było przed moim istnieniem. Ta świadomość okazała się ciężarem, który muszę nosić każdego dnia. Wiem jednak, że kiedyś zdołam się od niego uwolnić. Muszę tylko znaleźć tego, kto odpowiedzialny jest za moją śmierć. 

_________________________________________________________________________________


Z zasady nie czytam książek elektronicznych czyli e-book'ów jednak dla tej pozycji zgodziłam się zrobić wyjątek, pierwszy i jestem pewna, że ostatni. Nigdy więcej nie dam się wkręcić w kilkugodzinne siedzenie przed monitorem, tak ponieważ nie posiadam czytnika. To była tragedia. I tak szczerze mówiąc nie do końca jestem przekonana, że "Świadomość" była tego warta. 

Główna bohaterka- Eulalia Foster ma 16 lat, siostrę Laurę oraz koleżankę Juless. Rodzice dziewczyny nie są razem, ojciec zostawił ich dla nowej rodziny. Eulalia cały czas spędza w świecie fikcji literackiej. Ciągle czyta książki, które są dla niej ucieczką do lepszego świata. Dziewczyna obwinia się, za odejść ojca, czuje się bardzo samotna. Juless nie jest jej prawdziwą przyjaciółką, po prostu dochowuje tajemnic oraz można jej się zwierzyć. Ale nie oczywiście to nie jest przyjaciółka Eulalii, no nie? Ehh.. 
Dziewczynę nieraz ogarnia mrok i jakby staje się dla siebie obcą osobą pod względem duszy i ciała.. 
Do tego jeszcze widuje w swojej głowie twarzy pewnej kobiety.., do której chyba coś czuje.
Czy Eulalia Foster jest na pewno tylko i wyłącznie Eulalią? 

Mówiąc krótko książka "Świadomość" wg. mnie w 75 % przypomina "Intruza" Stephenie Meyer. Imiona postaci występujących w książce - Melanie oraz Jared. Nic Wam to nie przypomina? Mnie przypomina Intruza, który szczerze mówiąc nie przypadł mi do gustu. Nawet sam pomysł na fabułę jest bardzo podobny, czyli dwie dusze w jednym ciele. Gołym okiem widać, że autorka wzorowała się na "Intruzie". 

Pomimo młodego wieku autorki książka jest napisana w miarę poprawnie stylistycznie. Ja nie dopatrzyłam się w niej takich rażących błędów. Czyli z tego wynika, że autorka ma talent do pisania, umie dość ładnie sklejać zdania. Książka pisana jest językiem swobodnym, zrozumiałym i ciekawym.  Tym bardziej nie mam pojęcia dlaczego autorka wmieszała w to wszystko inną książkę? Bardzo nie lubię takich książek, które opisują inną książkę, ponieważ z tego wychodzi tylko tzn. masło maślane. Co którzy czytali "Intruza" poznali już historię Jareda, Melanie i innych i wiedza jak to się skończyło. W "Świadomości" może faktycznie ta historia się troszkę różni od tej zawartej w "Intruzie", ale dla mnie co by nie było to i tak "Świadomość" przypomina "Intruza". I ja mówię 'nie' dla tego typu książek. Ja rozumiem, że każdy ma prawo napisać książkę, spełnić swoje marzenia, ale dla takich osób mam pewną radę; róbcie to po swojemu, czerpcie inspirację z siebie, ze swojego serca. 

"Świadomość" nie została jeszcze wydana w wersji papierowej dlatego też poniżej macie link do strony gdzie można pobrać za darmo chyba pierwsze 50 stron tej książki. Moja recenzja jest co prawda negatywna, ale nie mogę odbierać Wam szansy ani możliwości żebyście sami to przeczytali i wyrobili sobie własne zdanie. > http://wydaje.pl/e/swiadomosc-fragment 

E-book'a udostępniła mi autorka - Julia Kierepka za co serdecznie dziękuję. 

 

sobota, 16 sierpnia 2014

Recenzja : "Druga szansa"

"DRUGA SZANSA" - Katarzyna Berenika Miszczuk 


● Wydawnictwo - Uroboros, ● Rok wydania - 2013, ● Liczba stron - 330 


Co mówi okładka ? 

Julia budzi się w tajemniczym szpitalu. Nie poznaje własnego odbicia w lustrze, nie pamięta, jak się tu znalazła. Z czasem dowiaduje się, że cała jej rodzina zginęła w pożarze. Jedynie Julii udało się przeżyć, choć na skutek odniesionych obrażeń straciła pamięć. Nazwa ośrodka, Druga Szansa powinna napawać pacjentów otuchą... Co jednak myśleć o kobiecie, która ciągle wróży Julii śmierć, pojawiającej się nagle nieznajomej dziewczynie i szeptach rozbrzmiewających dookoła? Najwyraźniej dzieje się tu coś dziwnego. Julia staje się coraz bardziej zagubiona i przerażona. Co zrobi w sytuacji, w której nie może zaufać nawet sobie? 

Co mówię ja ? 

"Druga Szansa" to pierwsza książka Katarzyny Bereniki Miszczuk, którą przeczytałam. Ostatnio w ogóle mam taką jazdę na polskich autorów. Sam opis książki, który możecie przeczytać wyżej bardzo zachęca do przeczytania tej pozycji i mnie też zachęcił. Nie żałuję czasu spędzonego z tą książką , ponieważ była cudowna. 

Julia budzi się w obcym pokoju, niczego nie może sobie przypomnieć. Lekarka, która ją odwiedza mówi jej, że nazywa się Julia Stefaniaka, a ona - Zofia Morulska. Dziewczyna na początku stara się wierzyć w to co mówi jej Zofia, lecz z czasem gdy poznaje Adama "Kruka" Krukowskiego oraz Izę i Pawła- pozostałych pacjentów Drugiej Szansy zaczyna mieć wątpliwości w prawdomówność lekarki. Do tego dochodzi jeszcze spotkanie z tajemniczą dziewczyną chorą na autyzm- Edytką oraz szaloną kobietą, która przepowiada Julii śmierć- Magdaleną. Dodatkowo dziewczyna zaczyna widywać tajemniczą postać rudowłosej dziewczyny, która przemawia do niej, nazywa ją Karoliną i prosi aby się obudziła i otworzyła oczy. Lecz co ujrzy Julia gdy już otworzy oczy? 

Tak jak już pisałam było to moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki, dlatego też nie wiedziałam czego się spodziewać. Czytałam dużo bardzo pozytywnych opinii o "Drugiej Szansie" i gdy tylko zobaczyłam okładkę tej książki wiedziałam, że to coś dla mnie. Byłam pewna, że na tej książce na pewno się nie zawiodę. Skąd miałam tę pewność? Hmm chyba po prostu zaufałam swojej intuicji i recenzji pewnej blogerki, którą wprost uwielbiam i wiem, że jeśli ona pisze, że książka jest dobra to musi taka być. Sama okładka mnie wprost rozbroiła, jest cudowna, lekko przerażająca i dzięki temu nie mogłam się doczekać aby przeczytać tę pozycję. Nie potrafiłam oderwać od niej oczu i nadal nie mogę, jest cudna. Poza tym w środku są duże obrazki, możecie je sobie zobaczyć na dole, załączam 2 zdjęcia. 

Naprawdę już dawno żadna książka tak mnie nie wciągnęła. Nie mogłam przez nią spać, ciągle zastanawiałam się nad zakończeniem. Autorka wybrała najprostszy z możliwych pomysłów i taki banalny, ale dzięki temu tylko podsyciła moje emocje. Na samym końcu było takie ' aaa no tak. To było takie oczywiste'. Jednak podczas czytania książki aż takie oczywiste to to nie było. Nie spodziewałam się, że autorka wybrnie tak z tej książki. 

Autorka od samego początku tworzy w "Drugiej Szansie" nutę tajemniczości i grozy. Czytelnikowi zostaje przedstawione dużo faktów, które się  wzajemnie wykluczają. To jest moim zdaniem bardzo fajne, ponieważ osoba czytająca w pewnym momencie już sama nie wie co jest prawdą i komu ma wierzyć. Ta książka robi wodę z mózgu. to jest genialne. Autorka ma niezwykły dar do pisania, ma wielką wyobraźnię a jej książka jest naprawdę bardzo dobra. Świetnie bohaterowie, super dialogi i ten niebanalny styl to wszystko składa się na sukces tej książki. Ja osobiście jeszcze długo nie będę mogła zapomnieć i być może jeszcze do niej wrócę bo czytało mi się ją naprawdę świetnie. Także serdecznie polecam. 








piątek, 15 sierpnia 2014

Recenzja : "Tatuaż z lilią"

"TATUAŻ Z LILIĄ" - Ewa Seno 


● Wydawnictwo - Feeria,   Rok wydania - 2014,  Liczba stron - 282 

Co mówi okładka ?

Nina jest z pozoru zwykłą nastolatką, od innych różniąca się może tylko stopniem zamożności. W dniu osiemnastych urodzin jej poukładany świat całkowicie się rozpada; nakrywa swoją najlepszą przyjaciółkę ze swoim chłopakiem, a jej ojciec ginie w wypadku samochodowym. Pod wpływem impulsu robi sobie niezwykły tatuaż, który na zawsze odmieni jej losy. 

Wkrótce w jej życie wkracza dotąd nieznana siostra dawno zmarłej matki i zabiera ją z Polski. Na Ninę czeka nowy dom na innym kontynencie, nowa szkoła, nowi przyjaciele i trzech facetów, z których każdy zdaje się mieć jakiś sekret. Wszystko to wprowadza jeszcze większy zamęt do jej już i tak zagmatwanego życia. Ale to dopiero początek niespodzianek, jakie szykuje dla niej przeznaczenie ... 

Co mówię ja ? 

Już jakiś czas temu postanowiłam dać polskim autorom szansę na zaciekawienie mnie swoimi książkami miałam nadzieję, że się nie zawiodę. I faktycznie nie zawiodłam się. Książką "Tatuaż z lilią" chodziła za mną od kilku tygodni i wreszcie mogłam ją przeczytać. Przez cały czerwiec i lipiec było bardzo dużo konkursów związanych z tą książką i tak sobie pomyślałam, że skoro tak dużo osób mówi o tej książce to może faktycznie jest w niej to coś. Na początek nie dajcie się zwieść okładce, która faktycznie jest bardzo ładna. Główna bohaterka była blondynką a tatuaż miała na lewym nadgarstku a nie na ramieniu. 

Ninę Keler poznajemy w dniu jej osiemnastych urodzin, niezbyt szczęśliwych jak to się potem okazało. Najpierw kłóci się ze swoim ojcem, potem nakrywa swoją najlepszą przyjaciółkę - Ankę ze swoim  chłopakiem - Markiem na zdradzie a na koniec zjawia się policjant i przekazuje dziewczynie złą wiadomość - jej ojciec wraz ze swoją żoną zginął w wypadku samochodowym. Matka Niny - Nicole, rodowita Amerykana zginęła przed laty zagryziona przez dzikie zwierzę. Dziewczyna przez przypadek trafia do studia tatuażu i pod wpływem emocji robi sobie tatuaż z lilią. Do Polski przylatuje siostra Nicole, ciotka Niny - Mandy. Kobieta proponuje nastolatce przeprowadzkę do Stanów a Nina tę propozycję przyjmuje. 
Już w samolocie poznaje obłędnie przystojnego Alexa o jasnoniebieskich oczach i ciemnobrązowych włosach. Taka to ma szczęście nie nie? Ale co innego mogło spotkać taką dziewczynę jak Nina? Po dotarciu do Swansea, niedaleko Portland w stanie Oregon Nina poznaje nowych przyjaciół : Jake'a, Nick'a, Lisę oraz jej brata Christiana. 

Kiedy zaczynałam czytać tę książkę sądziłam, że jakieś magiczne właściwości tatuażu z lilią ujawnią się od razu. Ale gdy nic takiego się nie stało, po prostu zagłębiłam w przeżywanie tej historii wraz z Niną. Co nie było takie trudne bo "Tatuaż z lilią" to książka napisana w narracji pierwszoosobowej, czyli o wszystkim jakby opowiada sama Nina. I mogę powiedzieć, że nawet ją polubiłam, właściwie nie miałabym się do czego  u niej przyczepić. Nigdy nie powiedziałabym też,że będzie to książka fantasy choć na to się zanosi. Wydaje mi się, że Pani Ewa Seno jest na całkiem dobrej drodze do tego, aby stworzyć naprawdę fajną serię fantasy i tego oczekuję. 

Na początku, a właściwie przez 2/3 książki poznajemy Ninę, jej nowych przyjaciół, czytamy o jej problemach sercowych pod tytułem "którego z nich mam wybrać?". Dopiero pod koniec zaczyna dziać się coś takiego innego. Nie zdradzę Wam szczegółów, ponieważ musicie sami przeczytać tę książkę, ale powiem tylko, że będzie się działo. Gdy zaczynałam czytać "Tatuaż z lilią" nie przeczuwałam, że akcja obróci się w takim kierunku. Nie miałam pojęcia, że Alex okaże się tym kim się okazał, niestety. Niestety, ponieważ gorąco kibicowałam temu związkowi i czekałam na jego rozwój. To czego dowiedziałam się pod koniec to prawie złamało mi serce, było takie po prostu " dlaczego on? Dlaczego Alex? To nie może być prawda". 

Całą książkę oceniam jako dobrą może nawet bardzo dobrą. Świetnie mi się ją czytało i bardzo szybko przyzwyczaiłam się do pióra Pani Ewy Seno, które okazało się równie dobre jak cała książka. Nie wiem czego się spodziewałam po tej lekturze, ale na pewno nie tego. Także mogę powiedzieć, iż autorka mnie zaskoczyła, bardzo pozytywnie. 
"Tatuaż z lilią" nie jest taką książką jaką wydaje się być na początku, także nie dajcie się zwieść pozorom. Jest to moim zdaniem dobre wprowadzenie do fajnej serii "Antilia", w której wszystko może się zdarzyć. Autorka zakończyła książkę w takim momencie gdzie czytelnik może się tylko domyślać co będzie dalej i jak potoczą się losy Niny. 
Mam nadzieję, że ukażą się kolejne części tej serii i ja z chęcią je przeczytam. 

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Feeria. 

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Recenzja : "HP i Zakon Feniksa"

"HARRY POTTER i ZAKON FENIKSA" - J.K. Rowling 


●  Wydawnictwo - Media Rodzina,    Rok wydania - 2004,    Liczba stron - 950 


Co mówi okładka ?? 

Wobec śmiertelnego zagrożenia ze strony Lorda Voldemorta po kilkunastu latach reaktywowano Zakon Feniksa, którego członkowie, działając w tajemnicy przed śmierciożercami z jedenej strony, a Ministerstwem Magii z drugiej, muszą powstrzymać wroga przed zdobyciem tajnej broni. Tymczasem w Hogwarcie Harry zmaga się z nauką (piątoklasistów czekają sumy i wybór kariery zawodowej), ze szpiegiem ministerstwa, który usiłuje zaprowadzić w szkole nowy ład, oraz z nawiedzającymi go snami, które z miesiąca na miesiąc stają się coraz bardziej realne.. 

Co mówię ja ?? 

Książki, którą dzisiaj recenzuję chyba nie muszę nikomu przedstawiać i opowiadać o czym ona jest, bo myślę, że każdy, no prawie każdy to wie nawet jeśli nie czytał. Dla niewiedzących "Harry Potter i Zakon Feniksa" jest piątą częścią serii o Harrym Potterze autorstwa Joanne K. Rowling. Cały cykl książek, czyli 7 części przeczytałam już chyba niezliczoną ilość razy. Zawsze kiedy staję przed swoją półką z książkami i nachodzi mnie taka myśl 'Boże ja nie mam co czytać" wtedy zawsze wybieram Pottera, obojętnie jaką część. Jakiś tydzień temu mój wybór padł na Zakon Feniksa. Właściwie nie mogę powiedzieć, że jest to moja ulubiona część, bo ja chyba po prostu takiej nie mam. Ubóstwiam każdą książkę z tego cyklu i każda jest dla mnie czymś bardzo, bardzo wspaniałym. Słyszałam nieraz od ludzi, że czytam tego Pottera, zachowuję się jak dziecko i po co ja w ogóle czytam to po raz setny, że mi się to jeszcze nie znudziło. A no nie znudziło mi się, i się nie znudzi nigdy. 


 Tu po lewej stronie widzicie mój egzemplarz, na mojej półce. Poniżej znajdziecie też inne zdjęcia. Zrobiłam te zdjęcia głównie po to, aby pokazać Wam jak olbrzymia jest ta książka, co pewnie i tak już wiecie, no ale pomyślałam sobie, że recenzje będą lepiej wyglądały ze zdjęciami. 
Zakon Feniksa jest naprawdę grubą, opasłą książką. Podczas czytania musiałam kilka razy przerywać i zmieniać ręką w której trzymałam to tomisko, ponieważ 950 stron trochę waży. Właśnie dlatego, że ta część jak taka gruba to bardzo łatwo można ją zniszczyć, mam tu na myśli pęknięcie grzbietu, a szczerze mówiąc nienawidzę tego. Bardzo nie lubię jak książki mają takie grzbiety popękane w jednym miejscu czy w kilku to bez znaczenia bo i tak potem książka wygląda bardzo brzydko na półce. A ponadto z tego miejsca w którym były to zagięcie mogą wypadać kartki, a to to jest już w ogóle tragedia. Dla mnie przynajmniej byłaby to tragedia. Oczywiście jest rozwiązanie tego problemu, czyli np. kupowanie książek w twardej oprawie, no ale jak wiadomo twarda okładka jest droższa i w sumie ja jakoś nie widzę sensu w dopłacaniu 10 złotych za okładkę. Dlatego podczas czytania staram się uważać, jakoś podtrzymywać te książki, nie rozchylać ich aż nadto. 


Teraz napiszę troszkę o samej książce. No więc tak Lord Voldemort powrócił, odzyskał swoje ciało i teraz zbiera wokół siebie na nowo swoich poddanych czyli śmierciożerców. Oczywiście Ministerstwo Magii z ministrem Knotem na czele stara się zrobić wszystko aby społeczność czarodziejów nie uwierzyła w powrót Sami-Wiecie-Kogo. A co z tego wynika dla Harr'ego Pottera, który jako pierwszy dowiedział się o powrocie Czarnego Pana i otwarcie powiedział, że on powrócił, że chodzi, mówi, oddycha, żyje? Jest jeszcze Dumbledore, który stara się przekonać wszystkich wokół, że Harry mówi prawdę. Tymczasem Prorok Codzienny kontrolowany przez Ministerstwo szydzi z Pottera w każdym artykule, robiąc z niego głupca, który opowiada kłamstwa. Knot wykorzystując to, że połowa świata czarodziejów uważa Dumbledore za starego, zbzikowanego człowieka wysyła do Hogwartu człowieka, który wkrótce ma stać się Wielkim Inkwizytorem czyli Dolores Umbridge. 


Harry jeszcze nie przeczuwa z jak wielką tragedią przyjdzie mu się wkrótce zmierzyć. Na razie przygotowuje się do zaliczenia Standardowych Umiejętności Magicznych zwanych jako SUM'y a w między czasie jak to się mówi, dorasta. Przeżywa swoją pierwszą miłość, pierwszy pocałunek i pierwsze rozstanie. A jakby tego było mało dokuczają mu sny, koszmary nocne, w których co noc śni o Zamkniętych Drzwiach przez które nie potrafi przejść. Zaczyna uczyć się oklumencji z nienawidzonym przez siebie profesorem Snape. 

Ta część serii jest moim zdaniem bardzo ważna i daje możliwość poznania rąbka prawdy, bo ja jako, że przeczytałam już wszystkie 7 część to wiem, że to czego czytelnik dowiaduje się w Zakonie Feniksa to po części prawda, ale nie cała. W piątej części cyklu jest bardzo dużo akcji, naprawdę dużo się dzieje w tej książce. Myślę, że jest to jedna z niewielu części, w których autorka bardzo mocno zagłębiła się w umysł i emocje bohatera. To była mega, to, że czytelnik mógł sam na sobie odczuć to co Harry. Niesamowite przeżycie. W tej część naprawdę jest okazja aby dobrze poznać Chłopca Który Przeżył i jakby poczuć to co siedzi w głowie Harr'ego. Bardzo mi się to podobało. Cieszę się, że mogłam na nowo odkryć przygody młodego czarodzieja. Czy po przeczytaniu Zakonu Feniksa po raz któryś, czuję się lepiej? - tak, czuję się lepiej. Jestem spełniona jako fanka Pottera. 

To, że czytałam tę książkę już tyle razy wcale nie przeszkadza mi w cieszeniu się i delektowaniu każdą stroną tego tomiska. Podczas każdego kolejnego czytania tej części, czy ogólnie całej serii nadal czuję to samo co wtedy, gdy czytałam ją po raz pierwszy. Teraz jest troszkę inaczej, bo wtedy czytałam te książki, po to, aby wiedzieć, żeby się w końcu dowiedzieć prawdy a teraz znam już prawdę, a wciąż czytam. 
Czytam bo sprawia mi to przyjemność tak wielką, że nie potrafię nawet opisać. Czuję taką radość, taki zachwyt kiedy trzymam te książki w dłoni lub kiedy patrzę na nie, jak stoją sobie na półce a ja myślę ' o Boże one tu nadal są, są moje.. i nikomu ich nie oddam' ahh. Cudowne uczucie, chociaż czuję takie coś kiedy patrzę na wszystkie moje książki, nie tylko na serię HP. To są moje cudeńka, a Harry Potter najwspanialszy. I nie interesuje mnie gadanie ludzi, że opwinnam już wyrosnąć z takiej dziecinady. 





sobota, 9 sierpnia 2014

Recenzja : "Wszyscy jesteśmy sterowani"

"WSZYSCY JESTEŚMY STEROWANI" - Paweł Olearczyk 


●  Wydawnictwo - Novae Res,   Rok wydania - 2012,   Liczba stron - 280 

Co mówi okładka ?? 

 Codziennie każdy z nas podejmuje niezliczoną ilość decyzji. Od bardzo błahych, jaki kolor bielizny założyć, do bardziej poważnych, na przykład czy oświadczyć się dzisiaj Dominice, czy może jeszcze zaczekać? Ciężko stwierdzić, czy o naszych wyborach decydujemy sami, czy też wpływa na nie ktoś inny. 

Bohaterem powieści jest młody chłopiec, który stara się życ przykładnie i porządnie. Niestety, życie postawi go wkrótce w sytuacji, która zmusi go do wybrania między dobrem a złem. A jak wiadomo, granica między tymi dwoma jest czasami bardzo niewyraźna. Co więcej, w życiu chłopca pojawią się osoby, które będą chciały podjąć te decyzje za niego.. 

Co mówię ja ? 

"Wszyscy jesteśmy sterowani" jest książką, która opowiada o kilku miesiącach z życia nastolatka Nicka Agenta. Chłopak uczy się najprawdopodobniej w gimnazjum. Jest bardzo dobrym uczniem, świetnie się uczy i lubi chodzić do szkoły. Mieszka sam z matką - Klaudią Agent. Jeśli chodzi o ojca Nicka to zgodnie z tym co powiedziała mu jego matka, on nie żyje, ale wkrótce się przekonamy czy to prawda. W życiu Nicka ostatnio dzieją się różne rzeczy, których nawet on sam nie rozumie. Czyżby ktoś nim sterował?? 

"Wszyscy jesteśmy sterowani" jest moim trzecim spotkaniem z twórczością Pawła Olearczyka. W trakcie czytania tej książki postanowiłam rozejrzeć się za jakimiś informacjami o samym autorze. Przesłuchałam kilka wywiadów z Pawłem Olearczykiem, z nich dowiedziałam się m.in., że tę książkę napisał kiedy był jeszcze uczniem gimnazjum. Niestety wtedy żadne wydawnictwo nie było zainteresowane wydaniem tej książki, więcej autor kilka lat później zadebiutował książką "Nie pytaj mnie o Rose" a dopiero potem wydał "Wszyscy jesteśmy sterowani". Jak sam mówił w wywiadzie, tak książka przed publikacją wymagała poprawy, i to jest oczywiste. 

Muszę przyznać, że na samym początku ucieszyło mnie to, że ta książka jest o wiele grubsza od dwóch pozostałych pozycji tego autora. Sam opis też mnie zaciekawił, zaintrygował. Szybko zabrałam się do czytania i jeszcze szybciej się zawiodłam. Liczyłam na to, że książka od razu porwie mnie, zaciekawi no a tak niestety nie było. Przez pierwsze kilkadziesiąt stron obserwujemy głównego bohatera- Nicka Agenta, podczas jego zwykłych przygód szkolnych. Tak naprawdę to niewiele się tam dzieje. Mam też pewne 'ale' co do głównego bohatera, bo nie podoba mi się on, kompletnie.  Nick Agent jest połączeniem takiego maminsynka, tchórza, kujona i sama nie wiem kogo jeszcze. Na pewno nie chciałabym mieć takiego kumpla. 

Pod sam koniec książki był taki moment, gdzie autor mnie naprawdę zaciekawił. Niestety nie trwało to długo, ponieważ za chwilę przyszło zakończenie, które mnie po prostu rozbroiło i denerwowało. Tę książkę można opisać tak; przez całe 15 rozdziałów nic się nie dzieje a w ostatnim rozdziale jest wielkie bum i wszystko staje się jasne. I co ja mam teraz zrobić? Powiedzcie mi bo ja nie mam pojęcia. Nie wiem czy mam Wam polecać tę książkę czy nie, bo taka naprawdę sama nie wiem czy ona mi się podobała mi się czy nie. Nie mogę powiedzieć, że była ona jakaś mega dobra, ale też nie mogę stwierdzić, iż była niedobra. Zresztą ja nie umiem mówić o książce, że była niedobra, ponieważ moim zdaniem nie ma takich książek. Jeśli zastanawiacie się nad przeczytaniem tej książki to moja recenzja chyba niewiele wam pomoże, musicie po prostu sami przeczytać tę pozycję i przekonać się. 


Za książkę dziękuję Pawłowi Olearczykowi. 


środa, 6 sierpnia 2014

Recenzja : "Autokar do nieba"

"AUTOKAR DO NIEBA" - Paweł Olearczyk 


● Wydawnictwo - Novaeres, ● Rok wydania - 2013, ● Liczba stron - 117 


Co mówi okładka ? 

Marcin budzi się po powrocie z wesela swojej siostry i niczego nie pamięta. Wiadomości na automatycznej sekretarce sugerują, że trochę wczoraj narozrabiał. Między innymi poturbował znajomego, który w ramach rekompensaty prosi, aby ten zastąpił go w pracy. Marcin zgadza się na zostanie pilotem wycieczki do Rimini, choć sam nigdy tam nie był i nic o tym miejscu nie wie. Grupa jaką ma się zaopiekować, jest niezwykle różnorodna. Ksiądz, jego seksowna siostra, para gejów, emeryt narkoman oraz morderca, który jedzie do Włoch, aby sfinalizować umowę ataku terrorystycznego na Polskę to tylko niektóre z osób, z którymi Marcin będzie musiał spędzić najbliższe siedem dni. Prowadzi to do mnóstwa czasami zabawnych a czasami strasznych sytuacji. 


Co mówię ja ?? 

"Autokar do nieba" jest najnowszą powieścią Pawła Olearczyka, wydaną w 2013 roku. Jeśli chodzi o opis książki to tym razem nie będę się zbytnio rozpisywać, ponieważ całość jest przedstawiona powyżej, w paragrafie "Co mówi okładka?". Kilka słów jednak napiszę. Jak już wiecie bohaterem książki jest Marcin Bachleda, niestety nie udało mi się doczytać ile ów postać ma lat. Marcin budzi się rano po weselu swojej siostry z niemałym kacem i kompletną pustką w głowie. Jakby tego było mało to musi jeszcze zastąpić kolegę- Grzegorza na wycieczce do Rimini. Wszystko wyglądałby nie najgorzej gdyby nie pewien, mały problem- Marcin w życiu nie był w Rimini i nie ma bladego pojęcia o tym miejscu, jak również o tym jak tam dojechać. Przez najbliższe 7 dni będzie musiał zaopiekować się grupą wycieczkowiczów, co zaowocuje w nie małe kłopoty. 

Cóż mogę napisać o tej książce? Mówiąc szczerze nie mam pojęcia, ponieważ z jednej strony bardzo mnie rozbawiła a z drugiej nieco zażenowała, szczególnie zakończenie no, ale o tym później. "Autokar do nieba" jest bardzo króciutką i cieniutką książeczką. Ma to dla mnie znaczenie głównie dlatego, że uważam iż z takiego pomysłu można było dać się naprawdę porwać i stworzyć coś o wiele większego. I to jest takie moje główne zastrzeżenie co do tej powieści, ona jest po prostu za krótka. Pierwsze strony książki były moim zdaniem genialne, były żarty, kawał dobrego humoru oraz fajne wprowadzenie do całej akcji. A co dalej? A dalej natknęłam się na coś co zostało nazwane notatką od wydawcy. Mówiąc szczerze zastanawiałam się przez chwilę czy to naprawdę wydawca podał tę informację czy może sam autor chciał w ten sposób ubarwić akcję. Uważam, że nie było to do końca potrzebne. W książce "Autokar do nieba" znajduje się bardzo dużo żartów, niektóre śmieszne, zabawne a inne trochę mniej śmieszne. Nie zachwyciło mnie też to, że autor w książce, która miała przede wszystkim bawić czytelnika skupiał się na rzeczach, które nic do fabuły nie wnosiły, a jedynie przyprawiały o skrępowanie czytelnika. No i chyba ostatnia sprawa której mogę się czepić, a chodzi tu o zakończenie książki. Nie napiszę tu dokładnie o co mi chodzi bo boję się, że niechcący zafundowałabym Wam spoiler, a tego nie chcę. 

Pomimo tych kilku rzeczy o których napisałam powyżej, to całość czytało mi się dość dobrze. Mnie osobiście się ta książka podobała, pomimo, że miałam do niej pewne 'ale'. Książka ta nie wniesie nic do Wszego życia ( może poza tym, żeby uważać na dzikie zwierzęta, które przedostają się przez okna w hotelowych pokojach. Pamiętaj o tym aby nie otwierać okien w nocy), ale zapewni Wam kilka chwil przyjemnego relaksu. Także jeśli jesteś nie zbyt wymagającym czytelnikiem a masz spore poczucie humoru to myślę, że śmiało możesz sięgnąć po "Autokar do nieba". Ponadto myślę, iż ta powieść bardzo nadawałaby się na prezent np. dla dobrego przyjaciela. 

Za książkę dziękuję autorowi - Pawłowi Olearczykowi. 


wtorek, 5 sierpnia 2014

Recenzja : "Nie pytaj mnie o Rose"

"Nie pytaj mnie o Rose" - Paweł Olearczyk


  • Wydawnictwo - Novaeres 
  • Rok wydania - 2011
  • Liczba stron - 110 

Co mówi okładka ?? 


Wybierz się w nieprawdopodobną podróż z 27-letnim Krzysztofem, który mieszka z matką i jest uzależniony od internetu. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczego emaila od pięknej nieznajomej, przebywającej w Afryce. Początkowo nieufny, przełamuje się i zaczyna z nią korespondować. Kiedy dziewczyna znika, postanawia ją odnaleźć. 

"Nie pytaj mnie o Rose" nie jest kolejnym internetowym love story. To szalona, pełna humoru i niewiarygodnych zwrotów akcji opowieść o sile fascynacji, upartym poszukiwaniu szczęścia i o tym, jak Sieć kształtuje sposób naszego myślenia. 

Co mówię ja ? 

" Nie pytaj mnie o Rose" jest debiutem literackim polskiego autora Pawła Olearczyka. Książka dzieli się na trzy tzn. ROSEdziały. Pierwszy z nich pisany jest w formie notatek publikowanych na blogu przez głównego bohatera - Krzysztofa. Drugi ROSEdział pisany jest w narracji trzecioosobowej i opisuje przygody Krzyśka po wyjeździe z Polski. Trzeci dział zawiera ostatnią notkę na blogu napisaną przez bohaterka książki.

Głównym bohaterem powieści jest 27-letni, bezrobotny Krzysztof Zawadzki, który większa cześć swojego życia spędził w wirtualnym świecie, czyli w Internecie. Pewnego dnia dostaje on wiadomość od tajemniczej kobiety o imieniu Rose. Dziewczyna od pierwszej wiadomości wydaje się być bardzo zainteresowana Krzyśkiem, którego widziała tylko na zdjęciu. Nasz bohater na początku nie wierzy, że Rose pisze to wszystko na poważnie, mało tego Krzysztof nie wierzy nawet w istnienie kobiety. Uważa to wszystko za jeden wielki, głupi żart. Lecz ku jego zdziwieniu kobiecie udaje się go przekonać do tego, aby wysłał jej pieniądze, w zamian obiecuje, że wkrótce przyleci do Polski. Niedługo po tym nasz bohater wyrusza w podróż po Europie, aby odnaleźć swoją Rose, w którą zdążył już uwierzyć.

"Nie pytaj mnie o Rose" jest powieścią o bardzo szybkiej i szalonej akcji. Krzysztof w jednym momencie okrada sprzedawcę gazet na 2,50 zł a za chwilę ucieka z morderczynią przed gangsterem po zatłoczonej Barcelonie. Niesamowite, prawda?. "Nie pytaj mnie o Rose" ukazuje też w jakimś stopniu jak może zadziałać nasz mózg. jak szybko można uwierzyć, że gdzieś tam, po drugiej stronie monitora siedzi osoba, która nas kocha. Myślę, że ludzie w dzisiejszych czasach są o wiele bardziej samotni niż im się wydaje. Stąd ta ich wiara, że przez Internet ktoś naprawdę ich zrozumie. Dzięki autorowi możemy poznać jakby dwa oblicza Krzysztofa. Ten pierwszy Krzysiek to zapatrzony w monitor, uzależniony od internetu nudziarz bez jakichkolwiek perspektyw. Dzięki tajemniczej Rose udaje mu się wyrwać ze świata gier komputerowych i w końcu dorosnąć. Ta kobieta, wiadomość od niej jakby tchnęła w niego nową energię, wiarę, chęć poznania czegoś nowego. Drugi Krzysztof to człowiek odważny a jednocześnie wrażliwy, nie bojący się nowych wyzwań. Krzyśkowi wystarczyła tylko odrobina nadziei, że być może jest ktoś komu na nim zależy. Nadzieja, że w jego życiu może być inaczej, lepiej.

Autor w niby bardzo prostej książce ukazał bardzo ważne przesłanie. Myślę, że jest ono tym bardziej ważne dla nas, ludzi młodych, wychowanych na internecie, komputerach, smartphonach itp. Musimy zdać sobie sprawę z tego, że życie to nie lajki na Fejsie, to nie 50-ty level w najnowszej gorze. Prawdziwe życie jest w ludziach, których powinniśmy spotykać codziennie, aby samemu nie zwariować. I o to właśnie chodzi, aby nie zmarnować sobie swoich najlepszych lat siedząc przed monitorem. Tak jak to zrobił Krzysztof.

Sam autor bardzo mile mnie zaskoczył. Sięgając po tę książkę sama do końca nie wiedziałam co mnie czeka. Na szczęście pióro Pana Pawła okazało się bardzo lekkie i przyjemne. Chociaż czytając tę książkę nieraz nachodziła mnie taka myśl, że to jest bardzo naciągane. I w niektórych momentach faktycznie akcja była bardzo, bardzo naciągana, wręcz nieprawdopodobna. Ale to wcale nie musi odbierać uroku tej książce. W końcu czytamy po to, aby oderwać się od rzeczywistości, przeżyć coś nowego z nowym bohaterem literackim. I właśnie takiej przygody życzę Wam z książką "Nie pytaj mnie o Rose".  Mogę chyba polecić ją każdemu jako odskocznię od magi, smoków i wampirów. Ta książka jest o prawdziwym człowieku, który wyrywa się w realny świat i przeżyła niesamowite przygody.


Za książkę dziękuję Panu Pawłowi Olearczykowi.



poniedziałek, 4 sierpnia 2014

♣ 2 stosik

♣ 2 stosik ! 


Dziś przedstawię Wam, kilka książek, z którymi spędzę następne dni. Jest to mój 2 stosik opublikowany na blogu, ale jest on dla mnie o wiele ważniejszy niż ten poprzedni. Dzieje się tak z tego względu, iż są w nim książki recenzenckie. WoW, WoW moje pierwsze :) Uwierzcie mi naprawdę super uczucie, że ktoś zgodził się na współpracę. Piękna myśl, że jednak są ludzie którym podobają się moje recenzję a mam nadzieję, że takich osób będzie coraz więcej. Dla mnie, jako blogerki najbardziej liczycie się Wy, czyli moim czytelnicy. Dla mnie każdy komentarz jest na wagę słowa, bo to świadczy o tym, że czytacie moje recenzje. A o to przecież mi chodzi. No, ale już dobrze, dobrze nie zanudzam Was więcej, przejdźmy do 2 stosiku : 




  1. "Druga Szansa" - Katarzyny Bereniki Miszczuk. O tej książce przeczytałam na którymś z blogów, które regularnie czytam, miała tam bardzo dobrą opinię. Poszukałam jeszcze w internecie więcej informacji o tej pozycji no i tak mnie zaciekawiła, że złożyłam zamówienie i oto jest, moja książeczka :) 
  2. "Autokar do nieba", "Nie pytaj mnie o Rose" oraz "Wszyscy jesteśmy Sterowani"  - Pawła Olearczyka. Są to książki, które otrzymałam po napisaniu e-maila do Pana Pawła, który jak widać zainteresował się moim blogiem i dzięki niemu wydawnictwo Novaeres przysłało mi te książki. Jestem bardzo szczęśliwa, jak wiadomo moje pierwsze egzemplarze do recenzji, mam nadzieję, że teraz mój blog będzie rozwijał się jeszcze lepiej i szybciej. 
  3. " Kuzynki" - Andrzeja Pilipiuka. Może nie uwierzycie, ale tę książkę dostałam na Gwiazdkę 2013, od tego czasu minęło kilka miesięcy a ja wciąż jeszcze do niej nie zajrzałam. Teraz zmierzam zająć się tą pozycją, może się do niej przekonam. Taką mam przynajmniej nadzieję.