piątek, 30 lipca 2021

Matnia - Przemysław Piotrowski

 "MATNIA" - Przemysław Piotrowski 

Zuza nigdy nie miała zbyt wielkiego szczęścia, ale zawsze jakoś dawała sobie radę. Gdy zostaje oszukana przez byłego partnera, musi spojrzeć prawdzie w oczy. Ma trzydzieści cztery lata i dwumilionowy dług, a za niecałe pół roku urodzi bliźniaczki.

I wtedy w jej życiu pojawia się Marek, mężczyzna idealny: przystojny, troskliwy i dojrzały. Po kilku miesiącach związku proponuje dziewczynie przeprowadzkę do rodzinnych Toporzyc. 

- opis Wydawcy 

Autora "Matni" czyli Przemysława Piotrowskiego możecie kojarzyć z "Piętna", który rozpoczyna trylogię kryminalną z komisarzem Igorem Brudnym. Jak wiecie z poprzednich postów tamte książki bardzo przypadły mi do gustu. W związku z tym nie mogłam odmówić sobie lektury najnowszej pozycji Przemysława Piotrowskiego. 

"Matnia" to thriller, w którym od pierwszej strony czuć grozę, dosłownie od pierwszej strony. Pragnę to podkreślić, ponieważ książka zaczyna się dość nieprzewidywalnym i strasznym koszmarem głównej bohaterki. Potem zaczyna być trochę spokojniej, trochę nawet obyczajowo, ale nadal czuć dziwny i podsycony strachem klimat. Zuza - główna bohaterka to młoda kobieta, porzucona przez dotychczasowego partnera, bez grosza przy duszy, z długami, a dodatkowo w bliźniaczej ciąży. Ogólnie jej sytuacja nie przedstawia się zachęcająco.  Szybko pojawia się on - Marek Cholewa, przystojny, majętny, zaradny życiowo mężczyzna, który zakochuje się w Zuzie i postanawia wraz z nią wychowywać bliźniaczki. Mężczyzna szybko przekonuje kobietę, aby zamieszkała z nim w Toporzycach - zabitej dechami wsi z kilkoma gospodarstwami i małym cmentarzem,  przy granicy z Niemcami. 

Biorąc pod uwagę poprzednie książki autora byłam przygotowana, że będzie dobrze, może nawet bardzo dobrze. Przyznaję, że przez większość książki tak było, czuć było grozę, klimat strachu, zamkniętej społeczności. Były fragmenty, które mnie jako kobietę doprowadzały do lekkiego szału i zniesmaczenia. Wiązało się to z zachowaniem bohaterki, a właściwie jej uległością. Jeżeli szukacie hardej kobiety, który nie da sobie w kaszę dmuchać to muszę Was zasmucić, że na nią będziecie czekać aż do ostatnich stron. Przez całą książkę Zuza jest bardzo irytująca swoją uległością i chęcią przypodobania się Markowi. Rozumiem, że jej sytuacja jest trudna i jak sama mówi - Cholewa trafił się jej jak ślepej kurze ziarno. Mimo wszystko trudno mi zrozumieć jej zachowanie - facet robi jej (w mojej ocenie) krzywdę, sprawia, że czuje się źle, czuje się upokorzona, a ona nic. Mało tego, kilka stron później sama inicjuje podobną sytuacje i wszystko tłumaczy męskimi potrzebami i tym, że ona jest w podbramkowej sytuacji a Marek jest takim światełkiem w tunelu, przyszłością. Tym bardziej jest to niezrozumiałe biorąc pod uwagę, że Zuza ma wspaniałą przyjaciółkę, która jest praktycznie na każde jej zawołanie i ogromnie ją wspiera. Pomimo tego, że kobieta nie miałam łatwego życia, ma przy sobie osobę, naprawdę jej oddaną.  Ze wszystkich stron wieją czerwone flagi - dziwne zachowanie mieszkańców i braki w pewnej grupie wiekowej wśród nich, nie do końca doprecyzowane cele wyjazdów Marka. Bohaterka jest naprawdę zaślepiona i dopiero pod sam koniec książki budzi się w instynkt obronny i próbuje walczyć o siebie i swoje dzieci. 

Najnowsza powieść Przemysława Piotrowskiego jest naprawdę dobrą książką, niesamowicie wciągającą i angażującą. Jedyny minusy to ta główna bohaterka, którą z trudem mogłam zdzierżyć. Jednakże na pochwałę zasługuje wszystko inne, a zacznę od drugiej bohaterki - Agaty - przyjaciółki Zuzy. Ta kobieta to przeciwieństwo Zuzanny, jest ostra, potrafi sobie poradzić, nie panikuje bez potrzeby, ma po prostu charakter. Bardzo podobała mi się jej postać i uważam, że jest świetnie nakreślona i chętnie poczytałabym o niej więcej (może w kolejnej książce autora?). Poza tym uwielbiam klimat jaki stworzył Piotrowski. W niektórych momentach sama miałam ciarki i przerywałam lekturę maksymalnie o 21. Jest to oczywiście tylko i wyłącznie na plus dla całej historii, w której dzieją się dziwne rzeczy i w dziwnym otoczeniu. Jak już wspominałam w "Matni" mamy stary dom - chałupę, która zdaje się żyć swoim życiem, jezioro z dość straszną, ale jedocześnie ciekawą przeszłością, zwierzyną, która nocami podchodzi pod gospodarstwa, a także dość osobliwą społeczność, która nie jest pozytywnie nastwiona do głównej bohaterki. A o co w tym wszystkim chodzi przekonajcie się sami sięgając po książkę Przemysława Piotrowskiego. 

Uważam "Matnię" za wciągającą książkę, od której trudno było mi się oderwać, a jednocześnie miałam świadomość, że lepiej nie zaczytywać się w niej tuż przed snem. Bardzo polecam fanom thrillerów i literatury grozy. 


Wydawca - Wydawnictwo Czarna Owca 
Data wydania - 11.08.2021 
Liczba stron - 416 


Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca! 


czwartek, 29 lipca 2021

To nie moja wina - Sebastian Sadlej

 "TO NIE MOJA WINA" - Sebastian Sadlej 

Podejrzany o zabójstwo ojca Krzysztof z dnia na dzień zapada się pod ziemię, pozostawiając całe swoje dotychczasowe życie za sobą. Jego śladem w dzikie Bieszczady wyrusza przekonany o jego winie i zaślepiony zemstą młodszy brat.


Podróż śladami tajemnic ojca, dosłownie wpisanymi w górski pejzaż, i zderzenie z surowymi warunkami życia lokalnej społeczności oraz opowieściami, na których stoją fundamenty wszystkich odkrywanych miejsc, doprowadzą ucieczkę, gonitwę i śledztwo do nieuniknionego finału: konfrontacji z bolesną, oczyszczającą prawdą.

- opis Wydawcy 

W każdej książce musi być coś co mnie do niej przyciągnie. W przypadku "To nie moja wina" Sebastiana Sadleja była to okładka i opis gwarantujący poczucie klimatu Bieszczad. 

"To nie moja wina" to debiut Sebastiana Sadleja, ale muszę przyznać, że bardzo udany debiut. 

Na kartach książki Sebastiana Sadleja poznajemy Krzysztofa - mężczyznę w średnim wieku, który wyrusza w podbeskidzkie miejscowości śladami swojego ojca, a właściwie jego przeszłości. Nie zgadzam się z informacjami, które dostarcza nam opis, ponieważ jedyną osobą, która podejrzewa Krzyśka o zabójstwo ojca jest jego młodszy brat. Owszem między Krzysztofem a ojcem wydarzyło się coś, ale nie potrafię nazwać tego zabójstwem. Wracając do naszego głównego bohatera - wyrusza on w Bieszczady, do wsi w której wychował się jego ojciec. Mężczyzna chce odnaleźć człowieka o nazwisku, które podał mu w ostatnich chwilach życia ojciec. Okazuje się jednak, że Szewczenko to nie nazwisko a coś zupełnie innego.. 

Nie nazwałabym książki "To nie moja wina" thrillerem. Tego gatunku jest w niej zbyt mało, zagadka jest bardzo prosta i nieskomplikowana, ale bardzo ciekawa. Świetnie czytało mi się tę pozycję i z zaciekawieniem śledziłam poczynania Krzyśka oraz to jakie informacje poznawał. Przeszłość jego ojca - Kazimierza, który dorastał w przygranicznej wsi w Bieszczadach była dla mnie bardzo fascynująca. Jeśli przeczytacie "To nie moja wina" to dowiecie się, że Krzysztof poznał historię nie tylko swojego ojca, ale także innego mężczyzny. Niesamowicie podobało mi się połączenie przeszłości z teraźniejszością w tej książce, a także retrospekcje z lat dziecięcych Krzyśka, które miały wpływ na fabułę. 

"To nie moja wina" Sebastiana Sadleja to naprawdę dobry debiut, podkreślam po raz drugi - nie zakwalifikowałabym tej pozycji do gatunku thrillera. Jako powieść jest naprawdę bardzo dobra. Znajdziemy w niej dobrze wykreowanych bohaterów, z którymi połączyła mnie więź. Niektórych polubiłam, innym współczułam, ale przede wszystkim mam poczucie, że długo nie zapomnę o tej książce. Sebastian Sadlej obiecał nam - czytelnikom Bieszczady i moim zdaniem słowa dotrzymał. Opisy przyrody, miejsc, miejscowości są takie, że dosłownie mam ochotę rzucić wszystko i tam jechać. Poza tym "To nie moja wina" to także książka o przeszłości polsko-ukraińskiej, o trudnych relacjach sąsiedzkich, o przygranicznej wsi, która kiedyś należała do innego państwa, a przede wszystkim o ludziach, których nie da się oddzielić granicą na mapie. 

Jeśli tylko będziecie mieli okazję, przeczytajcie książkę Sebastiana Sadleja "To nie moja wina". Być może nie da Wam ona cudownie uknutej intrygi, ale pokaże Wam góry, lasy, Bieszczady, piękne miejsca, historię i niesamowitych ludzi.  


Wydawca - Wydawnictwo SQN
Data wydania - 28.07.2021
Liczba stron - 288

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu SQN!


czwartek, 22 lipca 2021

Pieśń o Achillesie - Madeline Miller

 "PIEŚN O ACHILLESIE" - Madeline Miller 

Pod lśniącą zbroją bohatera kryje się człowiek z krwi i kości. W historii Achillesa obok okrucieństwa i siły jest miejsce na miłość i poświęcenie. Nad Achillesem, synem króla i pięknej nimfy, ciąży straszliwe fatum. Tylko on może zapewnić Grecji wygraną w wyniszczającej wojnie. Ale zwycięstwo dopełni się wtedy, kiedy zginie. Zapowiedź tej tragedii nie opuszcza go ani na krok, lecz Achilles nie żyje w jej cieniu. Jest najpiękniejszym, najsilniejszym i najbardziej utalentowanym synem Grecji, złotym dzieckiem, które z czasem przeistacza się w największego bohatera swoich czasów. Patroklosowi brakuje tego wszystkiego, co ma Achilles. Jest wygnańcem – dziwnym, słabym i nic nieznaczącym. A jednak pewnego dnia między chłopcami zadzierzga się nić przyjaźni…

- opis Wydawcy 

"Pieśń o Achillesie" to tytuł, na którego wznowienie polscy czytelnicy czekali od dawna. Po raz pierwszy w Polsce ta książka ukazała się w 2014 roku pod tytułem "Achilles w pułapce przeznaczenia". Z ogromną przyjemnością przyjęłam informacje o wydaniu tej książki przez wydawnictwo Albatros w serii butikowej. Ta historia naprawdę zasługuje na tak piękną oprawę jaką zapewniono jej obecnie. 

"Pieśń o Achillesie" to książka, która oczywiście czerpie z mitologii greckiej. Madeline Miller przy pomocy zaczerpniętych z mitologii postaci i wydarzeń stworzyła piękną, prawdziwą historię o przyjaźni i walce. Narratorem "Pieśni o Achillesie" jest Patroklos - przyjaciel i oddany Achillesowi kompan jego wojaży. Autorka czepiąc z mitologicznego Achillesa stworzyła bohatera niezwykle ludzkiego i takiego, którego losy naprawdę mnie zaciekawiły. Ci z Was, którzy znają pierwotną historię Achillesa i jego przeznaczenia nie będą zaskoczeni zakończeniem tej książki. Jednakże moim zdaniem nie o zakończeniu w tej pozycji chodzi, a o bohaterów, których lubimy i o styl autorki. 

Książka Madeline Miller bardzo mi się podobała i uważam, że opisywanie losów mitologicznych postaci bardzo dobrze wychodzi tej autorce. Miałam okazję czytać jej inną książkę czyli "Kirke", która także mnie urzekła. Mimo wszystko jednak bardziej zżyłam się z Achillesem i Patroklosem - bohaterami, których los mimo iż od początku znany to jednak tak ciekawy, że nie sposób oderwać się od lektury. Nie można nie napisać o relacji między naszymi bohaterami. Oczywiście jest przyjaźń, ale też i walka w tle, myśl czy bohaterowie nie zginął już teraz, zaraz. Bardzo podobało mi to to w jaki sposób autorka przedstawiła przyjaźń miedzy Achillesem i Patroklosem. Ta relacja jest powolna i bardzo żywa. Madeline Miller nie pośpiesza akcji, ona pozwala aby bohaterowie sami zdali sobie sprawę z łączącego ich uczucia.

Myślę, że "Pieśń o Achillesie" to niezwykła książka i bardzo nieoczywista wbrew pozorom. To książka, którą czytam dla bohaterów i dla przepięknego, lekko baśniowego stylu autorki. Bardzo polecam!  


Wydawca - Wydawnictwo Albatros 
Data wydania - 16.06.2021
Liczba stron - 384 

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros! 


poniedziałek, 5 lipca 2021

Srebrna Łyżeczka - Magdalena Witkiewicz

 "SREBRNA ŁYŻECZKA" - Magdalena Witkiewicz 

Historia kobiety, która przeszła w życiu wiele. Traumy z przeszłości sprawiły, że zamknęła się w sobie i skupiła na karierze. Aż nagle ktoś pokazał jej, że można żyć inaczej. Ktoś przetarł zabrudzoną szybę i pokazał zupełnie inny świat.


Pewnego dnia Lidia dostaje list od tajemniczej kobiety, która przedstawia się jako przyjaciółka rodziny. Chce jej przekazać w spadku mieszkanie. Niczego więcej nie wyjaśnia.

Kim jest ta kobieta?

Dlaczego tak jej na tym zależy?

- opis Wydawcy 

Do tej pory przeczytałam tylko kilka książek Magdaleny Witkiewicz. Ostatnią z nich skończyłam dziś, była to najnowsza powieść autorki, która premierę będzie miała 14 lipca. Cieszę się, że mogłam poznać tę historię przedpremierowo. 

"Srebrna łyżeczka" wbrew temu co sugeruje opis, nie jest historią tylko o przeszłości i o pamiątkach rodzinnych. Owszem tytułowa łyżeczka, zagubiona, oddalona od reszty kompletu jest niejako symbolem połączenia. Lidia to nasza główna bohaterka, którą poznajemy gdy ma ona około 30 lat. Lidia opowiada nam, czytelnikom o swoim życiu, o trudnym dzieciństwie, braku ojca i problemach alkoholowych matki. Po pewnym czasie do narracji dołącza drugi bohater, który jest ważny nie tylko jako postać w książce, ale przede wszystkim jako przyjaciel i opoka naszej bohaterki. Nie będę Wam zbyt wiele opisywać o relacji tej dwójki, gdyż najlepiej będzie gdy sami ją odkryjecie. Jak trafnie czytamy w opisie "Srebrnej łyżeczki" Lidka dostaje list od tajemniczej kobiety. Rozmowy z nią pomagają bohaterce uporać się z przeszłością, a także udowadniają, że w życiu nigdy nie jest na coś za późno. 

Nie mogę powiedzieć, że jestem wielką fanką twórczości Magdaleny Witkiewicz, gdyż przeczytałam zbyt mało książek tej autorki. Mogę jednak przyznać, że lubię te historie, które już poznałam i wiem, że uwielbiam styl autorki. "Srebrne łyżeczki" przeczytałam prawie od razu gdy otworzyła przesyłkę. Byłam pewna, że otrzymam to czego oczekuję po książce Magdaleny Witkiewicz. "Srebrne łyżeczki" nie podobały mi się tak bardzo jak chociażby "Jeszcze się kiedyś spotkamy". Stało się tak z bardzo prostego powodu, po prostu ta historia, ci bohaterowie nie trafili do mnie. Lidka jest bohaterką, którą poznajemy już jako dorosłą kobietę, ale nie mogłam polubić jej wersji, którą wspomina. Nie znalazłam zbyt dużo punktów stycznych z tą dziewczyną, mimo iż jesteśmy w podobnym wieku. Denerwowało mnie jej zachowanie i podejmowane przez nią decyzję. Nie zgadzam się też z głównym stwierdzeniem tej książki, że każdy wiek ma swoje prawa i młodość musi się wyszumieć. Nie jest to regułą, a Lidka kompletnie nie pasowało mi do roli imprezowicza. Jeśli chodzi o relacje między nią a drugim bohaterem - Konradem, to sama relacja bardzo mi się podobała. Nie podobały mi się jednak decyzje podejmowane przez nich. Nie zgadzam się z główną myślą tej relacji czyli, że niektórych ludzi poznajemy zbyt wcześnie. Moim zdaniem ta historia nie musiałaby zataczać takiego koła gdyby bohaterowie słuchali siebie, dali sobie szansę i nie rezygnowali tak łatwo. 

"Srebrne łyżeczki" mają jednak wiele innych aspektów, które już podobały mi się bardziej, niż decyzje głównej bohaterki. Szczególnie podobał mi się wątek historii małżeństwa Pani Ireny. Nie jest on może najszczęśliwszy i chyba każdy inaczej wyobraża sobie to słynne "aż do śmierci", ale moim zdaniem było w tym wątku coś życiowego, taka mądrość, którą posiada tylko ktoś kto naprawdę dużo przeżył. Pani Irena była niezwykle mądrą kobietą, nie wiem czy potrafiłabym załatwić niektóre sprawy tak jak ona to robiła, ale myślę, że można ją podziwiać. Bardzo polubiłam tę bohaterkę właśnie za jej mądrość, za skromność, za to że potrafiła być w cieniu wtedy gdy czuła, że tak trzeba. Ona wiedziała jak to jest być jednocześnie tą drugą, a także tą pierwszą, najważniejszą. Potrafiła odstawić na boczny tor siebie i swoje potrzeby, bo rozumiała, że czasem lepiej coś zaakceptować takim jakim jest niż na siłę coś zmieniać. Nie twierdzę, że to dobra postawa, ale myślę, że postać Pani Ireny pokazuje, że nie ma uniwersalnego przepisu na dobre życie, a najczęściej musimy dopasować się do tego daje nam los. Podobało mi się to, że otwarcie przyznawała, że o tym czy o tamtym nie ma pojęcia, tego nigdy się nie dowie i mówiła, że może tak jest lepiej. Zatrzymałam się nieco dłużej na tej postaci, ponieważ naprawdę ją polubiłam (bardziej niż Lidkę) i ona na pewno zostanie w mojej pamięci na dłużej. 

Myślę, że "Srebrna łyżeczka" niesie wiele dobry emocji i prawd o życiu oraz o ludziach. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale kto wie może kiedyś to się zmieni. Na ten moment cieszę, że mogę czytać książki Magdy Witkiewicz, gdyż jest ona naprawdę utalentowaną pisarką i myślę, że z każdej jej historii mogę wynieść coś innego. W jednej pokocham bohaterkę pierwszoplanową, w innej będę się zachwycać samą historią. "Srebrną łyżeczkę" wam polecam, ponieważ jest historią życiową i poniekąd wzruszającą, która na pewno poruszy nie jedno kobiece serce.  


Wydawca - Wydawnictwo Filia 
Data wydania - 14.07.2021
Liczba stron - 352 

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia! 


piątek, 2 lipca 2021

On jest dla mnie - Corinne Michaels

 "ON JEST DLA MNIE" - Corinne Michaels

Przyjaźnię się z Devney Maxwell od szóstego roku życia, ale nigdy nie powiedziałem jej, jak bardzo ją kocham.


Jako zawodowy gracz w baseball spędzam większą część roku w rozjazdach, ale ona jest moim domem – jedynym, jaki znałem. Kiedy wróciłem do Sugarloaf, aby zająć się rodzinną farmą, dowiedziałem się, że Devney zamierza wyjść za mąż za nieodpowiedniego mężczyznę. Wpadłem w rozpacz i po prostu musiałem zadziałać.

- opis Wydawcy 


Mam nadzieję, że zdążyliście już przeczytać "Wróć do mnie" oraz "Zawalcz o mnie", ponieważ przychodzę z najnowszą pozycją Corinne Michaels - "On jest dla mnie" - czyli trzecim tomem z cyklu o braciach Arrowood. Całe szczęście wydawnictwo nie pozwala nam długo tęsknić i czekać za bohaterami. 

Jak zapewne dobrze wiecie "On jest dla mnie" to trzeci tom serii The Arrowood Brothers. Czterej bracia, cztery książki i cztery niezapomniane historie miłosne. Tym razem poznajemy historię Seana i jego przyjaciółki z dzieciństwa Devney. 

Sean jako kolejny musi zamieszkać na pół roku na farmie zmarłego ojca. Musi to zrobić, ponieważ taki był warunek ojca - każdy z braci ma zamieszkać w Sugarloaf, aby mogli oni nabyć spadek po nim. "On jest dla mnie" to historia Seana - zawodowego gracza baseballu i jego przyjaciół z dawnych lat Devney. Seans po powrocie na ojcowską farmę dowiaduje się, że dawna przyjaciółka wychodzi za mąż. Według Seana jest to jednak nieodpowiedni mężczyzna dla niej. Nasz bohater chce  za wszelką cenę przekonać Devney, aby to z nim się związała. Czy mężczyźnie uda się naprawić dawne błędy i zyskać miłość życia? 

Corinne Michaels pisze w bardzo prosty sposób, ale taki, który trafia prosto w serce. Jej książki prawie zawsze mi się podobają. Mają one coś w sobie, że połykam je w całości. Podobnie jak poprzednie części, "On jest dla mnie" także nie jest typowym romansem. W książkach Corinne Michaels miłość, przyjaźń, wierność przeplatają się z trudniejszymi tematami. Na książkach tej autorki można tak samo płakać jak i czuć totalne rozczulenie. Te pozycje naprawdę szybko się czyta, ponieważ mimo iż zahaczają o trudniejsze sprawy to nadal są dobrą rozrywka, książkami do przeczytania na jeden wieczór. 

Po przeczytaniu trzech z czterach tomów serii The Arrowood Brothers, chyba nadal uważam, że najbardziej trafiła do mnie historia z pierwszej książki czyli "Wróć do mnie". Trzecia, którą teraz przeczytałam - "On jest dla mnie" była w porządku. Odrobine jednak irytowały mnie ciągłe nawiązania do sportu, z którym Sean jest związany. Mnie po prostu to nie interesowało, nudziły mnie te fragmenty i nawet niektóre omijałam. Poza tym historia pomiędzy Seanem a Devney jak wszystkie poprzednie, była bardzo emocjonalna z dość nieprzewidywalnym punktem kulminacyjnym. Ta pozycja mi się podobała, ale jakoś szczególnie nie zapadł mi w pamięć. 

Mam nadzieję, że sięgniecie po któryś z tomów z serii The Arrowood Brothers, ponieważ są to dobre książki, które niesamowicie angażują czytelnika. "On jest dla mnie" to trzeci tom, od którego też możecie zacząć, ale wtedy możecie zaspoilerować sobie pierwszą i drugą historię. Lepiej czytać po kolei. 



Wydawca - Wydawnictwo Muza 
Data wydania - 26.05.2021
Liczba stron - 448
Cykl - Arrowood Brothers [3]


Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza!