niedziela, 4 czerwca 2017

Recenzja - Making Faces

"MAKING FACES" - Amy Harmon


W małym, cichym miasteczku mieszkała grupa przyjaciół. Wśród nich Ambrose Young — błyskotliwy i śmiały, młody zapaśnik ze sporymi szansami na sportową karierę. Nic dziwnego, że nie zwrócił uwagi na Fern Taylor. Zawsze miła i pogodna, nie rzucała się w oczy. Nie zauważył, że obdarzyła go uczuciem szczerym i silnym — to dla niego za mało.

To historia małego miasteczka, piątki przyjaciół i opowieść o wojnie, z której wrócił tylko jeden. To piękna bajka o miłości jak z kart romansów, o zwykłej dziewczynie, która pokochała zranionego wojownika. Tej historii nie można było piękniej napisać.
Czy masz odwagę spojrzeć w utraconą twarz? 

 - źródło - opis Wydawcy 

Na poczatku jeżeli mogę mieć do was prośbę to brzmi ona - nie czytajcie pełnego opisu tej książki (ten wyżej jest lekko okrojony przeze mnie). Moim zdaniem jego treść zdradza wiele z fabuły, a to tylko może odebrać radość z lektury. Warto zabrać się za czytanie tej historii bez zbędnych opisów. To naprawdę może pomóc lepiej zrozumieć sens tej książki.

Making Faces to jedna z tych historii, które czyta się dla przyjemności czytania. Poprzez zagłębianie się w lekturę książki nie pragniemy odkryć zakończenia, ponieważ już na początku łatwo domyślić się, że ta opowieść zakończy się happy endem. W trakcie czytania autorka zaskakuje nas i nie rzadko też rani swoich bohaterów, doprowadzając czytelnika do łez. Making Faces jest książką bardzo romantyczną i tragiczną zarazem. Autorka przedstawia tutaj historię nie tylko Ambrosena oraz Fern, ale także ich przyjaciół : Bailey'go, Rity, Beansa, Jesse'go, Granta i wielu innych.  

"Każdy jest dla kogoś głównym bohaterem"*

Autorka w swojej książce porusza kilka ważny kwestii, na które być może w tej chwili zawracamy coraz mniej uwagi. Making Faces to objętościowo niepozorna książka i można się bardzo zdziwić jak wiele cennych rad i refleksji może ona w sobie zawierać. Bohaterowie historii są młodymi ludźmi o wielkich sercach i bardzo dużym bagażu doświadczeń nie tylko emocjonalnych, ale również fizycznych. Fern to dziewczyna wiecznie zakochana w postaciach z uwielbianych przez nią książek. Sama również próbuje pisać własne love story. Bailey to bardzo pozytywny młody człowiek o wielkim sercu. Jest miłośnikiem zapasów, które to zawody bardzo wnikliwie analizuje i zagłębia ich tematykę. Chłopak boryka się z poważną chorobą, która z dnia na dzień odbiera mu coraz więcej sił. Mimo wszystko nie poddaje się on i na każdej ze stron Making Faces możemy odnaleźć dawkę jego pozytywnej energii. Ambrosen to totalne przeciwieństwo mizernego Bailey'go. Jest wysportowanym zapaśnikiem, który odnosi wiele sukcesów na zawodach stanowych i jest dumą miasteczka. Niestety nawet jego dopada zły los i chłopak musi nauczyć się żyć na troszkę innych warunkach. Mogę jednak zapewnić, że żadne z nich nie podda się bez walki. 

Książka porusza istotny problem, jaki pojawia się po traumatycznych wydarzeniach w życiu człowieka. Nie każdy z nich jest taki sam. Możemy tu porównać (choć to nie jest określenie adekwatne do sytuacji bohaterów) Bailey'go i Ambrosena. Pierwszy z nich boryka się ze swoją chorobą od urodzenia. Od najmłodszych lat jest przygotowywany przez rodziców i przyjaciół na tę najgorszą możliwość, jest dzięki temu świadomy swojego losu oraz ulotności szczęścia. Niesamowite jest jak on mimo wszystko potrafi cieszyć się z najprostszych rzeczy i jak łatwe wydają mu się sprawa, które dla innych bohaterów mają zupełnie inny poziom trudności. Bailey to jeden z najodważniejszych bohaterów literackich, jakich miałam okazję poznać. Ambrosen natomiast od zawsze był duży, zdrowy i najlepszy. Trudno mu więc pogodzić się z tym co go spotkało i z tym jak obecnie wygląda. Jeszcze gorsze są wyrzuty sumienia, które go dręczą, a na nie ma lekarstwa. Oni obaj borykają się z poważnymi problemami, ale w tym przypadku to Bailey jest nauczycielem, który wskazuje drogę do akceptacji swojego losu Ambrosenowi.


W Making Faces pierwsze skrzypce gra przyjaźń - głęboka i prawdziwa. Wiele lat temu połączyła ona Fern i Bailey'ego, a z czasem dołączył do nich Ambrosen. Każdy z bohaterów przeżywa swoje wzloty i upadki, razem jednak mają wielką moc, ale niestety los jest dla nich okrutny. Nie mogę zdradzić wam co wydarzy się na kartach tej książki, ale jestem pewna, że poruszy to nawet najtwardsze serca. Taka właśnie jest powieść Amy Harmon - oplata czytelnika swoją prostotą, a następnie uderza w samo serce i wyciska największe łzy.



Za egz. książki dziękuję Wydawnictwu Editiored.


*cytat pochodzi z książki Making Faces - Amy Harmon,wydawnictwo Editiored,  str 27

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz