sobota, 31 października 2020

Cordelia - Winston Graham

 "CORDELIA" - Winston Graham

Manchester, 1867 rok. Brook Ferguson, owdowiały w tajemniczych okolicznościach i zmuszony do ponownego małżeństwa przez apodyktycznego ojca Fredericka, żeni się z piękną Cordelią, dziewczyną o silnym charakterze. Kiedy Cordelia wprowadza się do domu Fergusonów, rozpoczyna się cicha wojna o dominację między nią a teściem. W dusznej atmosferze okazałej wiktoriańskiej rezydencji, w której mieszka również dwoje ekscentrycznych członków rodziny Fergusonów, dochodzi do coraz częstszych konfliktów o błahostki, a każda drobna oznaka buntu jest traktowana jak wielka zdrada. W końcu napięcie sprawia, że Kordelia zaczyna czuć potrzebę czegoś nowego.

W tym momencie w jej życiu pojawia się Stephen Crossley, dowcipny, sympatycznie uśmiechnięty właściciel teatru. Cordelia musi podjąć najtrudniejszą decyzję – lojalność czy miłość?
- opis Wydawcy
 

Zdecydowałam się przeczytać książkę "Cordelia" Winstona Grahama, ponieważ wiele dobrego słyszałam o jego sadze "Poldark". Jest to saga bardzo zachwalana przez czytelników, ale jest także dość obszerna jeśli chodzi o ilość tomów. Oczywiście nie twierdzę, że to źle, po prostu w takiej sytuacji mam o wiele mniejszą ochotę na sięgnięcie po taką serię. Dlatego też pomyślałam, że najpierw spróbuję z "Cordelią", która na ten moment jest jednotomową powieścią. 

Winston Graham to nieżyjący już niestety autor pochodzenia brytyjskiego. Jak już wspominałam jest on znany głównie z sagi "Dziedzictwo rodu Poldarków", która liczy sobie 12 tomów. Być może w przyszłości sięgnę także i po książki. 

"Cordelia" to zarazem tytuł książki jak i imię naszej głównej bohaterki. Cordelia jako młoda żona Brooka Fergusona wprowadza się do jego domu i prawie natychmiast zaczyna się jej cicha wojna z ojcem męża. Frederick nie chcę tak łatwo odpuścić synowej choć sam pomysł ożenku młodych wyszedł z jego inicjatywy. Cordelia nie należy także do kobiet uległych, uważa, że skoro jest żoną to ma prawo wprowadzać swoje rządy w posiadłości. Tak właśnie przy niemym krzyku Brooka zaczyna się konflikt pomiędzy Cordelią a jej teściem. Wkrótce w  tym rozgardiaszu rodzinnym pojawia się postać Stephena Crossley'a - miłego i sympatycznego dyrektora teatru. 

Fabuła tej książki może nie jest niczym odkrywczym, ale to ją wyróżnia to czas akcji. Cordelia wprowadza się do ogromnej posiadłości Fergusonów, mamy rok 1867, Wielka Brytania. Bardzo lubię i doceniam w książkach kiedy autorzy decydują się na osadzenie akcji w takich niełatwych czasach, ale jednocześnie bardzo inspirujących i ciekawych. Wiktoriańska Anglia to dla wielu czytelników wyznacznik typowego klasyka. "Cordelia" jednak klasykiem nie jest, ale także przedstawia codzienne życie ludzi w minionych wiekach i możemy się z niej czegoś ciekawego dowiedzieć. 

"Cordelia" Winstona Graham była lekturą, którą bardzo miło wspominam. Podobał mi się styl pisania autora i mimo ponad 600 stron przeczytałam ją bardzo szybko. Zdecydowanym plusem książki dla mnie jest jej tło historyczne i obyczajowe. Myślę także, że są to elementy, które w znaczącym stopniu mogą wpływać na to ilu czytelników sięgnie po tę powieść. Tak więc "Cordelia" była ciekawą lekturą, momentami wzruszającą innym razem trzymającą w napięciu. Jeśli obawiacie się, że będzie w niej zbyt wiele z romansu to śpieszę Was ostrzec, że romans owszem jest, ale moim zdaniem na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się obyczajowość. 

Myślę, że jeśli jesteście fanami "Dziedzictwa rodu Poldarków" to informacja o premierze "Cordelii" Was ucieszyła. A gdy jeszcze nie znacie autora to tym bardziej polecam Wam zacząć od tej książki i sprawdzić czy to coś dla Was. 

Wydawca - Wydawnictwo Czarna Owca 
Data Wydania - 14.10.2020
Liczba stron - 608

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!


czwartek, 29 października 2020

Miała umrzeć - Ewa Przydryga

 "MIAŁA UMRZEĆ" - Ewa Przydryga 

Spragniona mocnych wrażeń grupa znajomych tworzy nietypowy pakt. Regularnie testują granicę psychicznych i fizycznych możliwości, biorąc udział w ekstremalnej grze w wyzwania. Pieczę nad wypełnianiem zadań pełni liderka grupy – Ada. Jedno z wymyślonych przez nią zadań kończy się tragicznym wypadkiem. Ginie przypadkowy człowiek, a grupa przyjaciół ucieka z miejsca zdarzenia. A to tylko początek serii tragicznych zdarzeń…


Mija dwadzieścia lat. Osierocona jako kilkumiesięczne niemowlę, wychowywana przez zimną i oschłą ciotkę, nękana nawracającymi stanami lękowymi Lena wciąż poszukuje swojej tożsamości. Gdy podczas wernisażu zupełnie obcy mężczyzna dotyka jej policzka i w sposób sugestywny twierdzi, że ją zna, a właściwie znał w dzieciństwie, dziewczyna angażuje się w poszukiwanie prawdy o sobie na własną rękę.
- opis Wydawcy 


Twórczość autorki - Ewy Przydrygi poznałam dzięki książce "Bliżej, niż myślisz", która bardzo mi się podobała w momencie lektury. W chwili obecnej przyznaję, że średnio pamiętam fabułę, ale ja mam tak z większością przeczytanych powieści, a więc tym się nie sugerujcie. Także jak wspominałam, poprzednia książka autorki była według mnie fajną i ciekawą lekturą, a więc z przyjemnością zabrałam się za czytanie tej najnowszej. 

"Miała umrzeć" to książka, której akcja toczy się dwutorowo. Rozdziały, których fabuła ma miejsce w przeszłości opowiadają historię grupy młodych ludzi, którzy eksperymentują ze swoim życiem. Tak przynajmniej zakłada opis, moim zdaniem jednak w tych rozdziałach główne skrzypce gra jedna osoba, dziewczyna - Ada. Ma ona dość nieciekawą sytuację rodzinną, zapracowany i zdradzający ojciec, matka nie potrafiąca zająć się właściwie nawet sobą, a co dopiero najbliższymi oraz młodszą siostrę Nelę. Dla Ady siostra jest bardzo ważna i podczas lektury widać było więź łączącą te dwie dziewczyny. Jednocześnie Ada jest przywódczynią grupy znajomych, wraz z którymi często bawią się w bardzo niebezpieczną grę. Chodzi o stworzenie sytuacji zagrożenia życia i zdrowia, aby wytworzyć adrenalinę i silne emocje, łączy się to także z zażywaniem środków oburzających. Ja z natury jestem osobą dość bojaźliwą i mnie osobiście trudno jest zrozumieć potrzebę uciekania się do tego typu eksperymentów. Inne rozdziały natomiast opowiadają historię Leny, młodej kobiety, początkującej artystki, której życie także nie rozpieszczało. Lena podczas wernisażu swoich prac poznaje człowieka, który rozpoznaje w niej kogoś, kogo znał dawno temu. To jedno wydarzenie powoduje, że nasza bohaterka zaczyna poszukiwać odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Szybko okazuje się, że dziewczyny niewiele pamięta z czasów sprzed adopcji, z najmłodszych lat dzieciństwa. Jak już możecie się domyślić te dwie kobiety - Adę oraz Lenę coś łączy.. 

Jeśli mam być szczera to mam odrobinę problem z tą książką. Po przeczytaniu "Bliżej, niż myślisz" oczekiwałam czegoś więcej od autorki i gdy zapoznałam się z "Miała umrzeć" poczułam niedosyt. Odnoszę wrażenie, że tej książce zabrakło kilku rozdziałów. Ona szybko się zaczęła i jeszcze szybciej się skończyła, a myślę, że historia miała duży potencjał. Główny zarzut jaki mam do tej pozycji to nierozwinięcie niektórych wątków, a w przypadku innych potraktowanie ich w sposób tylko pobieżny. Już z samego opisuje wynika, że w domu Ady dochodzi do tragedii i ja jako czytelnik czuję się lekko niedoinformowana w kwestii przyczyny owego zdarzenia. Nie mówię, że autorka niczego nie wyjaśniła, bo owszem wyjaśnienie jest, przyczyna jest i skutek także. Mnie jednak brakowało pochylenia się nad sprawą , która doprowadziła do tragedii w domu rodzinnym Ady. Tak na dobrą sprawę to oba wydarzenia były tragedią, z tym, że jedno było skutkiem drugiego.  Krótko mówiąc brakowało mi pochylenia się, rozmowy między bohaterami o owym zdarzeniu. 

Poza kwestią, którą przybliżyłam Wam powyżej to książkę "Miała umrzeć" oceniam dobrze. Wydaje mi się, że "Bliżej, niż myślisz" podobało mi się bardziej pod względem fabuły, ale styl autorki nadal przypada mi do gustu i "Miała umrzeć" przeczytałam z zainteresowaniem. Rzeczy, które nie do końca mi się podobały  zauważyłam już po skończeniu książki, gdy zaczęła o niej myśleć i analizować. W momencie gdy ją czytałam to wszystko mi grało, styl autorki jest bardzo płynny i lekki, a książkę przeczytałam bardzo szybko. Jeśli chodzi o bohaterów to jakoś szczególnie się z nimi nie zżyłam, ale też nie było między nami zgrzytów. Oceniam tę relację jako neutralna. 

"Miała umrzeć" to dobra powieść w momencie lektury. Nie jestem w stanie zagwarantować Wam, że poprzez jej przeczytanie nauczycie się czegoś, albo odkryjecie coś nowego, bo tak nie będzie. Jest to thriller,  a ten gatunek ma to do siebie, że często nie zostaje w naszej pamięci na długo. Jeśli szukacie książki, która zainteresuje Was fabułą na jeden lub dwa wieczory to "Miała umrzeć" będzie trafnym wyborem. 

Wydawca - Wydawnictwo Muza 
Data wydania- 14.10.2020
Liczba stron- 350

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza!


wtorek, 27 października 2020

Listy Pełne Marzeń - Magdalena Witkiewicz

 "LISTY PEŁNE MARZEŃ" - Magdalena Witkiewicz 

Maryla Jędrzejewska ma już siedemdziesiąt lat, ale dopiero teraz czerpie z życia pełnymi garściami. Można by się zastanowić, jak można czerpać z życia, gdy się siedzi tylko w domu, a wychodzi jedynie po jedzenie dla kota i dla siebie. I to dokładnie w tej kolejności.

Ale Maryla ma wreszcie w życiu cel. Wieczorami siada przy swoim sekretarzyku, za każdym razem wahając się, czy otworzyć kolejny list. Wie, że przepadłby, gdyby go wrzuciła do wysyłanych listów na poczcie. Może nawet dotarłby do Mikołaja, który gdzieś tam, w Laponii, zarabia na byciu świętym. Ale jedno jest pewne...

To ona mogła spełniać marzenia. Ten fałszywy biznesmen z Laponii z pewnością by tego nie zrobił...
- opis Wydawcy 

O Magdalenie Witkiewicz słyszał już chyba każdy czytelnik w naszym kraju. Miesiąc temu miałam okazję przeczytać "Jeszcze się kiedyś spotkamy" tej autorki i całkowicie przepadłam. Ta powieść jest jedną z najlepszych jakie czytałam. Kiedy więc nadarzyła się okazja, aby przedpremierowo przeczytać najnowszą, tym razem świąteczną książkę Magdaleny Witkiewicz - nie mogłam sobie odmówić. "Listy Pełne Marzeń" to typowo świąteczna powieść, która otula nasze serca lepiej niż nie jeden koc. 

W przypadku książek, które wyjątkowo zachwyciły mnie swoją oprawą graficzną, nie mogę nie wspomnieć o okładce. "Listy Pełne Marzeń" to powieść świąteczna i widać to już na pierwszy rzut oka. Okładka utrzymana jest w ciepłych barwach pomarańczy przeplatanych z zielenią świerku, który widzimy w górnej części. Na pierwszym planie prezentuje nam się małe dziecko, trzymające zabawkę w dłoniach - nie wiem Was, ale rozczulił ten widok. Okładka najnowszej powieści Magdaleny Witkiewicz niesamowicie mi się podoba. 

Muszę przyznać, że opis książki jest nieco tajemniczy. Główną bohaterką jest starsza i zamożna kobieta - Maryla. Nie ma ona męża ani dzieci, przynajmniej nie tych biologicznych, ale mimo to otacza ją grupa wspaniałych i oddanych jej osób. Osób, którym kiedyś Maryla pomogła, a teraz oni pomagają jej nieść pomoc innym. Bo Święty Mikołaj jest kobietą! Od września do stycznia Maryla ma bardzo dużo rzeczy na głowie, dzieci piszą listy, emaile i pragnął coraz to nowszych prezentów. Czasem jednak marzą tylko o wspólnej kolacji wigilijnej, o ciepłej atmosferze w domu. Maryla stara się spełniać te życzenia, nie rzadko uciekając się do podstępu, ale najważniejsze to pomagać innym. 

Wiem, że mamy dopiero październik a tu już powieści świąteczne, Mikołaj i prezenty. Cóż na to ja już nic nie mogę poradzić, wydawcy zaczynają promocję książek dużo wcześniej. Ze swojej strony jednak niesamowicie cieszę się, że mogłam przeczytać najnowszą książkę Magdaleny Witkiewicz - "Listy Pełne Marzeń". Myślę, że gdybym czytała ją w grudniu być może lepiej poczułabym jej klimat, ale jesienny deszcz i spadające liście także nie odebrały mi przyjemności z lektury. 

"Listy Pełne Marzeń" to niezwykle ciepła powieść, napisana w tak otulający sposób, że robi się przyjemniej na sercu. Momentami wzrusza, a innym razem bawi. Magdalena Witkiewicz przemyciła na jej strony nie tylko dobroć, ale też świetny humor. Szczególnie w pamięci zapadła mi scena rozmowy między Marylką a jej dawną przyjaciółką Adelką o kotach. Przy czytanie tego fragmentu autentycznie zaczęłam się śmiać, a nie zdarza mi się to często przy lekturze. Poza tym jeśli czytaliście już książki Magdaleny Witkiewicz to wiecie, że autorka ma niezwykły dar napełniania słów emocjami. "Listy Pełne Marzeń" przeczytała szybko i z ogromną przyjemnością. 

Sama postać Maryli przywodzi na myśl ciepło rodzinnego domu. Taka właśnie jest nasza bohaterka - wrażliwa na krzywdę innych, niosąca pomoc, wyciągająca dłoń w kierunku drugiego człowieka, a także bardzo mądra. Jest starszą panią, która odziedziczyła pokaźny majątek po przyjaciółce i każdego dnia stara się robić jak najlepszy użytek ze zgromadzonych pieniędzy. Pewnego dnia wpadła na pomysł jak wykorzystać swoją pracę zawodową by móc pomagać jeszcze więcej. W swoje działania zaangażowała całkiem pokaźną grupkę oddanych jej osób. 

Mam nadzieję, że sięgniecie po "Listy Pełne Marzeń" nie tylko dlatego, że to świetna powieść, ale przede wszystkim dlatego, że kupując tę książkę wspieracie Fundację Świętego Mikołaja. Fundacji tej przyświeca naprawdę szczytny cel - pomoc potrzebującym dzieciom. Więcej informacji znajdziecie na stronie mikołaj.org.pl 


Wydawca - Wydawnictwo Filia 
Data wydania - 28.10.2020
Liczba stron - 368

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Filia!


poniedziałek, 26 października 2020

Biały Ptak - R.J. Palacio

 "BIAŁY PTAK" - R.J. Palacio

Niezapomniana opowieść o harcie ducha, odwadze i sile dobroci, które odmieniają serca, budują mosty, a nawet ratują życie.



Fanom Cudownego chłopaka Julien znany jest głównie jako szkolny prześladowca Augusta. Biały ptak ukazuje historię Juliana z innej strony – chłopiec odkrywa poruszającą historię swojej babci, która podczas II wojny światowej ukrywała się w okupowanej przez nazistów Francji i została ocalona przez pewnego chłopca.
- opis Wydawcy 


R.J. Palacio jest znana jako autorka książki "Cudowny Chłopak", która podbiła serca czytelników. Na jej podstawie możemy obejrzeć nie tylko film, ale także serial. Do macierzystej powieści powstało kilka innych powieści między innymi "Cudowny Chłopak i ja. 3 cudowne historie" oraz "Cudowny Chłopak. wszyscy jesteśmy wyjątkowi". We wrześniu tego roku na polski rynek wydawniczy trafiła powieść graficzna pod tytułem "Biały Ptak" również autorstwa R.J. Palacio. 

Jak możemy przeczytać w opisie zaproponowanym przez wydawnictwo, chłopiec - Julien, który występuje na kartach tej książki, znany jest też z "Cudownego Chłopaka". Jednak nie martwcie się, jeśli nie znacie pierwszej powieści autorki to i tak możecie bez przeszkód zabierać się za "Białego Ptaka". Ja, choć mam na swojej półce "Cudownego Chłopaka' to nie zdążyłam go jeszcze przeczytać, a historię babci Juliena czytało mi się naprawdę fantastycznie. Musicie wiedzieć, że "Biały Ptak" to opowieść jaką przekazuje Julienowi jego babcia. Opowiada mu ona o zamierzchłych czasach kiedy to ludzie tacy jak ona byli prześladowani przez innych. Mowa oczywiście o latach II Wojny Światowej oraz o eksterminacji ludności żydowskiej i nie tylko. Babcia Juliena - Sara Blum jako mała dziewczyna doświadczyła prześladowania ze strony Niemców, a z drugiej stronny poznała jednego z najodważniejszych ludzi. Tym człowiekiem był Julien Beaumier, który pomógł Sarze się ukryć. Po latach syn Sary dostał po nim imię, a następnie jego syn. 

Kiedy zgadzałam się na recenzję tego tytuły nie miałam pojęcia, że otrzymam powieść graficzną. Przyznaję, że jest to chyba moje pierwsze spotkanie z taką formą, ale jak najbardziej udane. Po otwarciu przesyłki byłam zaskoczona, ale także pełna zachwytu. "Biały Ptak" ma twardą okładkę, piękną niebieską wklejkę, grubsze, matowe strony a także wspaniałą historię opatrzoną ślicznymi rysunkami. Nie znam się na komiksach i nie potrafię nazwać jaką kreskę wykorzystano do namalowania tej książki. Mogę jedynie powiedzieć, że mi się podoba. Podobają mi się dialogi między bohaterami, a także to, że nie ma w tej historii wątku romantycznego. Autorka w świetny sposób przedstawiła rodzącą się przyjaźń między dwojgiem młodych ludzi w czasach mroku.  

"Biały Ptak" to historia, która warto poznać, nie tylko dla tego, że ma miejsce w czasie II Wojny Światowej. Myślę, że jest ona uniwersalną powieścią, która równie dobrze może dziać się obecnie. Autorka na końcu książki bardzo wiele wyjaśnia skąd wziął się pomysł na taką akurat historię i możemy tam przeczytać, że była ona inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. "Biały Ptak" to niesamowicie ważna powieść, którą serdecznie Wam polecam. 


Wydawca - Wydawnictwo Albatros
Data Wydania - 16.09.2020
Liczba stron - 224


Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Albatros!

sobota, 24 października 2020

W cieniu zła - Alex North

 "W CIENIU ZŁA" - Alex North 

Niepozorne miasteczko Gritten Wood ma mroczną przeszłość. Dwadzieścia pięć lat temu doszło tu do bestialskiego morderstwa o podłożu rytualnym, w którym uczestniczyło kilku nastolatków. Policji udało się zatrzymać jednego ze sprawców, drugi, Charlie, zniknął w tajemniczych okolicznościach.

Paul Adams doskonale pamięta, co się wtedy stało. Dobrze znał Charliego i jego ofiarę, a tamte wydarzenia położyły się cieniem na jego dorosłym życiu. Ćwierć wieku później pełen obaw wraca do rodzinnej miejscowości.

Ku swojemu przerażeniu odkrywa, że historia się powtarza. W okolicy dochodzi do serii morderstw zainspirowanych zbrodnią sprzed ćwierć wieku. 
- opis Wydawcy 


Pamiętacie Szeptacza? "W cieniu zła" to drugi thriller tego samego autora. Jeśli czytaliście "Szeptacza" lub pamiętacie moją recenzję to wiecie, że była to pozycja, która wywarła ogromne wrażenie na mnie. Głównie za sprawą dreszczyku emocji, jaki towarzyszył mi do końca lektury. Dlatego też nie mogłam odmówić sobie nowej książki autora - Alexa North. 

"W Cieniu Zła" to książka, której fabuła jest prowadzona dwutorowo. Obecnie poznajemy Paula jako dorosłego człowieka, który powraca do rodzinnego miasteczka, by zaopiekować się starszą matką. Drugi tor to czasy młodości Paula. Obie linie czasowe poznajemy z perspektywy naszego bohatera. Dwadzieścia lat temu kilku chłopców urządziło sobie bardzo niebezpieczną zabawę, która zakończyła się śmiercią jednego z nich. Paul znał tych chłopaków, wie, że jeden z oprawców został zatrzymany, ale drugi - Charlie zbiegł. Czy teraz, po latach ktoś zdecydował się na makabryczne naśladowanie tamtych wydarzeń? Nasz główny bohater mimowolnie zostaje wplątnany w nowe śledztwo. 

Alex North już podczas pisania "Szeptacza" pokazał, że potrafi bawić się nie tylko swoimi bohaterami, ale także czytelnikiem. W "Cieniu Zła" autor wykorzystuje coś co nazywa się lucid dream (LD) czyli świadomy sen. Polega to na tym, że śniący zdaje sobie sprawę, że śni. Brzmi to dość irracjonalnie, a nie jestem niestety w stanie bardziej łopatologicznie tego wyjaśnić, ponieważ sama nie do końca to rozumiem. Bądź co bądź autor wykorzystał ten mechanizm w swojej najnowszej książce i było to dla mnie jako czytelnika naprawdę niesamowite doświadczenie. To jest tylko kolejny przykład na to, że jeśli książki jest dobra to możemy przy niej nie tylko dobrze się bawić (lub bać się), ale także poznać coś nowego. Lubię kiedy w thrillerach pojawia się wątek nieświadomości lub zaburzonej świadomości, kiedy nie tylko bohater nie wie co się dzieje, ale czytelnik także. 

Wspominałam już, że to Paul przedstawia nam czytelnikom wydarzenia, której mają miejsce obecnie, a także te sprzed dwudziestu lat. W związku z tym chciałabym poświęcić chwilkę samej postaci Paula Adamsa. Jest to bohater sam w sobie bardzo wyrazisty, konkretny, mający nakreślone cele. A jednocześnie narracja książki z jego perspektywy jest przepełniona, momentami irracjonalnymi opisami, które nijak nie pasują do niego. Ale za to świetnie oddają klimat pozycji, który jest dzięki temu tajemniczy i owiany nutą nadprzyrodzonych zjawisk. Ciekawe jest to połączenie, ponieważ czytelnik nie może, a raczej nie powinien dać się ponieść temu co przekazuje Paul. Sama dałam się na to nabrać, ponieważ nie potrafiłam przez cały czas trzymać się faktów tylko momentami dawałam się ponieść opisom naszego bohatera. 

"W cieniu zła" to bardzo ciekawy i nieprzewidywalny thriller, który mam nadzieję, że zostanie ze mną na długo. Choć były momenty straszne, to jednak pierwsze skrzypce grała uknuta intryga i tajemniczy klimat. Są to elementy jakie zwykle dość dobrze zapamiętuję w książkach, więc myślę, że tym razem także tak będzie. A Wam bardzo polecam "W cieniu zła" oraz "Szeptacza", ponieważ są to pozycje wyróżniające się na tle innych ze swojego gatunku.



Wydawca - Wydawnictwo Muza 
Data wydania - 28.10.2020
Liczba stron- 414 

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza! 


piątek, 23 października 2020

Zamiana - Beth O'Leary

 "ZAMIANA" - Beth O'Leary

Czasami żeby zmienić życie, wystarczy… zmienić mieszkanie! Przekonują się o tym Leena – pracowniczka londyńskiej korporacji – i Eileen, jej mieszkająca w Yorkshire babcia. Eileen marzy o wielkiej miłości, a Leena – o chwili odpoczynku. Co znajdą, jeśli zaczną żyć zupełnie innym życiem niż dotychczas?

- opis Wydawcy


"Zamiana" jest trzecim tytułem w nowej serii wydawnictwa Albatros - "Mała Czarna". Poprzednie książki to "Współlokatorzy"  oraz "Lista, która zmieniła moje życie". Książki nie są ze sobą związane fabułą ani bohaterami, a więc bez przeszkód możecie je czytać w dowolnej kolejności. Ucieszyłam się na wieść o "Zamianie" gdyż jestem ciekawa jak autorka "Współlokatorów" wypadła przy innym tytule. 

"Zamiana" opowiada historię dwóch kobiet - Leeny oraz Eileen - wnuczki i babci. Jak wskazuje sam tytuł dochodzi do zamiany. Kobiety postanawiają, że skoro i tak nic je nie trzyma w obecnym miejscu to równie dobrze mogą być przez jakiś czas gdzie indziej. Tak właśnie Leena ląduje w wiejskim domku babci, a Eileen wyrusza do Londynu. Moim zdaniem nic więcej nie trzeba pisać o tej książce, gdyż ciekawiej jest gdy wydarzenia z książki poznajemy, że tak powiem z pierwszej ręki, a więc czytają ją. Oczywistością jest, że podczas takiej zamiany miejsc dochodzi do różnych dziwnych i jednocześnie fajnych rzeczy. Każda z kobiet ma szansę przewartościować swoje życie, ale chyba co najważniejsze przeżyć coś czego w obecnym miejscu zamieszkania by nie doświadczyła. Gdy w grę wchodzi romans, wszystko może się zdarzyć. 

Najnowsza książka Beth O'Leary pod względem konstrukcji podobna jest do "Współlokatorów". Rozdziały pisane są naprzemiennie przez Leenę oraz Eileen, a więc na każdym etapie przygód kobiet mamy wgląd w ich odczucia względem danej sytuacji. Narracja pierwszoosobowa zawsze pozwala bardziej zbliżyć się do bohatera i w tym przypadku jest tak samo.  Rozdziały  w "Zamianie" nie są zbyt długie, takie powiedziałabym - w sam raz, aby zagłębić się w lekturę, ale też by jeden nie ciągnął się przez 50 stron. 

"Zamiana" podobnie jak dwie poprzednie książki z serii Mała Czarna, podobała mi się. To są takie pozycje do przeczytania na raz, na chwilę, one cieszą i bawią w momencie lektury. Przyznam, że w tej chwili już niezbyt pamiętam "Współlokatorów" (poza tym, że chyba coś mi w tej książce nie zgrzytało), "Listę, która zmieniła moje życie" odrobinę bardziej gdyż czytałam ją niedawno. Myślę, że z "Zamianą" będzie tak samo. Oczywiście to w żaden sposób nie ujmuje tej książce. Po porostu jest to taki tytuł, który ma bawić w trakcie czytania, to że czytelnik szybko o nim zapomni to inna kwestia. Jako czysta rozrywka i dodatek do miłego wieczoru "Zamiana" sprawdzi się idealnie. Historia jest dość ciekawa, spójnie napisana i w miarę logiczna, a bohaterki mogą rozśmieszyć do łez. Szczególnie swoje uczucia ulokowałam w tych rozdziałach, w których pisała Eileen. Bardzo mnie ta kobieta oczarowała i można powiedzieć, że zauroczyła. To jedna z tych starszych pań, z którymi można konie kraść i zawsze będzie świetna zabawa. Co do Leeny jakoś nie specjalnie znalazłam z nią wspólny język, owszem kibicowałam jej lub ganiłam w myślach, gdy robiła coś kompletnie bezmyślnego, ale nie zżyłam się z nią. 

Jako odskocznię i powieść na raz "Zamianę" bardzo polecam. Nie oczekujcie od tego tytułu nic więcej, ponieważ jest to pozycja typowo rozrywkowa, która ma czytelnika bawić w trakcie lektury. 


Wydawca - Wydawnictwo Albatros 

Data wydania - 12.08.2020

Liczba stron - 416 

Cykl - Mała Czarna 

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Albatros!

czwartek, 22 października 2020

Morderców Tropimy W Czwartki - Richard Osman

 "MORDERCÓW TROPIMY W CZWARTKI " - Richard Osman 

W luksusowej wiosce dla seniorów czwórka pozornie niedobranych przyjaciół tworzy Czwartkowy Klub Zbrodni. Łączy ich zamiłowanie do rozwiązywania kryminalnych zagadek.

Jego członkowie: Joyce, Elizabeth, Ron i Ibrahim co tydzień omawiają przypadki morderstw, których nie udało się w przeszłości wyjaśnić policji.

Kiedy zostaje zabity miejscowy deweloper, detektywi amatorzy trafiają w sam środek śledztwa, które tym razem toczy się tu i teraz. Wreszcie mają szansę się wykazać. To nic, że zbliżają się do osiemdziesiątki.
- opis Wydawcy 


Moje pierwsze skojarzenie z książką "Morderców tropimy w czwartki" to to, że okładka przypomina mi popularny serial z akcją w Hiszpanii. Jednak spokojnie to tylko takie moje prywatne zdanie, książka nie ma nic wspólnego z tworem, o którym myślę. 

"Morderców tropimy w czwartki" to świetnia komedia z zagadką kryminalną. Fabuła jest dość prosta i niewymagająca szczególnego skupienia. Jest pewne miejsce, coś jakby sanatorium, do którego przybywają seniorzy w celu podreperowani swojego zdrowia i zwykłego odpoczynku. Działa tam też Czwartkowy Klub Zbrodni, którego członkowie spotykają się i dyskutują nad sprawami niewyjaśnionych przez policję zbrodni. Pewnego dnia na terenie ośrodka dochodzi do prawdziwej zbrodni, a nasi kuracjusze postanawiają wyjaśnić tę sprawę, bo jak nie oni?  Jak możecie się domyślić z tego wszystkiego wychodzi niemały galimatias i dużo zakręconych sytuacji. 

Z tego co się zorientowałam to autor - Richard Osman nie jest zawodowym pisarzem, a jest natomiast gwiazdą brytyjskich programów telewizyjnych. "Morderców tropimy w czwartki" to jego debiut literacki, który według mnie można uznać za udany. Ta powieść oczywiście nie jest szczególnym fenomenem i prawdę mówiąc jestem pewna, że szybko o niej zapomnę. Jednak jest ona dobra w momencie czytania. Jak już wspominałam jest to komedia kryminalna, czasem śmieszna, czasem skłaniająca do refleksji, ale daje ona wytchnienie czytelnikowi. O to przecież chodzi w lekkich, niezobowiązujących książkach. Mają one za zadanie bawić nas i sprawiać, abyś czuli potrzebę wracania do lektury. Nie oczekiwałam od tej pozycji zbyt wiele i dlatego też tak pozytywnie ją odebrałam, ponieważ spełniła ona moje wymagania. 

"Morderców tropimy w czwartki" jest książka bardzo dobrą w swoim gatunku. Moim zdaniem jednym z plusów tej pozycji jest humor, który dość elegancki i wyszukany. Podczas lektury nie miałam momentów takich, w których bohaterowie by  mówili coś według nich śmiesznego i ja jako czytelnik też powinnam zrozumieć ten żart. Raczej były to momenty, w których delikatnie unosiły się kąciki moich ust. Autor na siłę nie wymusza na czytelniku śmiechu, za co oczywiście jestem bardzo wdzięczna, bo wszyscy wiemy, że co na siłę to nie zdrowo. Drugą rzeczą, która mi się narzuciła podczas lektury to wiek i usposobienie bohaterów. Musicie wiedzieć, że są to ludzie starsi i choć oni czasem czują, że mogliby jeszcze góry przenosić, no to niestety zdrowie im na to nie pozwala. Warto o tym wiedzieć, aby nie zawieść się na książce po której być może oczekiwalibyście pościgów za zbrodniarzem. W komedii Osmana fabuła jest dość przewidywalna, ale nie odbiera to przyjemności z lektury, a jej zakończenie może zaskoczyć.  

Jeśli szukacie książki, która da Wam odrobinę rozrywki, ale nie będzie zbyt trywialna to polecam "Morderców tropimy w czwartki". Choć jest to komedia kryminalna to nie brakuje jej wątków typowo obyczajowych takich jak samotność, choroby czy próba pogodzenia się z pewnymi rzeczami, na które nie mamy wpływu. 


Wydawca - Wydawnictwo Muza 
Data wydania - 14.10.2020
Liczba stron - 446

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza! 


środa, 21 października 2020

Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie - Christopher Berry-Dee

 "ROZMOWY Z SERYJNYMI MORDERCAMI. NAJGORSI NA ŚWIECIE" - Christopher Berry-Dee

Christopher Berry-Dee, słynny kryminolog śledczy, powraca z kolejnym wstrząsającym dziełem. Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi z najgorszych to kolejna podróż w mroczny świat potworów. Tym razem autor zapuszcza się jeszcze głębiej. Nie szczędząc wstrząsających szczegółów, analizuje życie i kłamstwa seryjnych morderców i wyjaśnia motywy ich przerażających zbrodni.


Wywiady z zabójcami, policjantami i przedstawicielami prokuratury, a także staranna analiza śledztw pozwalają czytelnikowi uzyskać bezprecedensowy wgląd w psychikę najbardziej diabolicznych ludzi na świecie.
- opis Wydawcy 



"Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie" to już czwarta książka Christophera wydana przez wydawnictwo Czarna Owca. Patrząc na ilość tych książek, myślę, że można już mówić o pewnej serii wydawniczej. Wiadomo jednak, że co za dużo to nie zdrowo, ale moim zdaniem nie w tym przypadku. Najnowszą powieść Christophera Berry-Dee czytałam z takim samym zainteresowaniem jak i pierwszą. 

Jeżeli bylibyście ciekawi to zachęcam do zerknięcia na poprzednie książki autora czyli: Rozmowy z seryjnymi morderczyniamiRozmowy z seryjnymi mordercamiRozmowy z psychopatami

Być może wielu z Was wydaje się, że książki z tej serii wychodzą w małym odstępie czasu, mają podobne tytuły, a więc nie ma sensu czytać ich wszystkich. Moim zdaniem każda z dotychczas wydanych powieści Christophera Berry-Dee jest inna, choć podobna. Oczywistym jest jakiej tematyki one dotyczą, jednak w każdej z nich autor stara się przedstawić sylwetki innych przestępców. Po lekturze czterech książek nie czuję się przytłoczona wiedzą, ani tym bardziej oszukana. Od początku wiem czego spodziewać się po tych pozycjach oraz jakiego stylu używa autor. 

"Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie" to przedstawienie pięciu przestępców, których autor zaklasyfikował jako tych najgorszych. Najgorszych oczywiście w znaczeniu najbardziej niebezpiecznych i/lub takich, którzy popełnili naprawdę koszmarne zbrodnie. Nie jest zaskoczeniem fakt, iż ludzie Ci mieli na sumieniu wiele ludzkich istnień. Na kartach książki Christopher Berry-Dee opisuje takie osoby jak: John Wayne Michael Gacy, Kenneth Alessio Bianchil, William George Heirens, John David Guise Cannan oraz Patricia Wright. 

Jak już wielokrotnie pisałam przy okazji recenzji poprzednich części, styl autora jest niesamowicie płynny, lekki, sprawia to, że jego książki mimo poważnej i trudnej tematyki czyta się naprawdę szybko. "Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie" także napisane są w taki sposób, że bez problemu czytelnik jest w stanie zainteresować się daną sprawą. Ogromnym plusem książki jest fakt, iż autor skupia się nie tylko na przestępcy jako takim, ale poświęca uwagę także innym rzeczom takim jak tło całej sprawy, rozmowy z rodziną skazanego, z przedstawicielami organów ścigania i innymi osobami, które posiadały jakieś informacje odnośnie sprawy.  Naprawdę bardzo sobie cenię autora, ponieważ czytając jego książki widać, że jest on prawdziwym specjalistą nie tylko w sprawach kryminalistyki, kryminologii ale także dziedzin pokrewnych. Jestem pewna, że napisanie tych czterech powieści, które ukazały się w Polsce, było opatrzone ogromną pracą autora. 

Mam nadzieję, że sięgniecie po którąś z książek Christopher Berry-Dee, ponieważ każdą z nich Wam gorąco polecam jeśli interesuje Was opisywana tematyka. "Rozmowy z seryjnymi mordercami. Najgorsi na świecie" to najnowsza z nich, którą miałam przyjemność przeczytać. 


Wydawca - Wydawnictwo Czarna Owca 
data wydania - 30.09.2020
Liczba stron - 304

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!


środa, 14 października 2020

Wyznanie - Jessie Burton

 "WYZNANIE" - Jessie Burton 

Pewnego zimowego popołudnia 1980 roku w londyńskim parku Hampstead Heath Elise Morceau poznaje Constance Holden i w okamgnieniu traci dla niej głowę. Connie jest odważna i pociągająca, odnosi sukcesy jako pisarka, a na podstawie jej powieści powstaje właśnie hollywoodzki film. Elise wyrusza z nią do Los Angeles, miasta wielkich gwiazd i wspaniałych rezydencji.
Trzydzieści lat później Rose Simmons szuka informacji na temat matki, która zniknęła w jej wczesnym dzieciństwie. Dowiedziawszy się, że ostatnią osobą, która ją widziała, była Constance Holden, samotna pisarka, która u szczytu sławy wycofała się z życia publicznego, Rose pojawia się w domu Connie w nadziei wysłuchania jej wyznania..
- opis Wydawcy 


Jessie Burton to jedna z moich ulubionych pisarek współczesnych. "Wyznanie" jest czwartą pozycją wydaną spod pióra tej autorki. Data jej polskiej premiery niesamowicie mnie ucieszyła i wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Dzięki uprzejmości wydawnictwa mogłam to zrobić jeszcze przed oficjalną premierą, za co jestem ogromnie wdzięczna i nie chcę tego ukrywać. Poprzednie książki Burton bardzo mi się podobały, a były to "Miniaturzystka", "Muza" oraz pozycja dla nieco młodszego odbiory "Marzycielki". Przed przystąpieniem do lektury "Wyznania" nawet nie przeczytałam opisu, ponieważ prozę tej autorki biorę w ciemno. 

"Wyznanie" to książka, a której akcja toczy się dwutorowo. Mamy w niej dwie linie czasowe, jedna to rok 2017, a druga lata 1980-1983. W tej pierwszej poznajemy bohaterkę imieniem Rose, która choć przekroczyła już próg trzydziestu lat życia wciąż poszukuje czegoś w nim. Kobieta tworzy parę z mężczyzną, który nie do końca spełnia jej aspiracje, coraz częściej ją irytuje, a poza tym Rose zdaje sobie sprawę, że ciągle robi coś czego od niej się wymaga, a nie to co ona sama by chciała. Drugą sprawą jest fakt, że kobieta od lat poszukuje informacji na temat swojej matki, która zostawiła ją z ojcem gdy ta była niemowlęciem. Rose bardzo chce się dowiedzieć czegokolwiek o matce i w końcu pojawia się światełko w tunelu tajemnic, gdy jej ojciec zdradza informacje o pewnej kobiecie, która być może ma jakieś informacje o Elise - matce Rose. Nasza bohaterka postanawia odszukać tajemniczą kobietę i zapytać o matkę. 
W rozdziałach, których akcja ma miejsce w latach osiemdziesiątych poznajemy właśnie Elise Morceau - młodą dziewczynę, która zakochuje się bez pamięci w starszej od niej pisarce Constance Holden. Kobiety wyjeżdżają razem do Los Angeles, ale tylko jedna z nich czuje się tam dobrze. 

Książki Jessie Burton można zaliczyć do pozycji z literatury pięknej. Dla mnie są to powieści, które wymagają skupienia, ale autorka poprzez fabułę odpłaca się nam, czytelnikom. "Wyznanie" czytałam około dwóch tygodni z przerwą na inne dwie książki, które były totalnie różne od niej. W pewnym momencie uznałam, że powieść Burton za bardzo mnie męczy i czytam ją na siłę. Musiałam odpocząć od tej pozycji, po to aby wrócić do niej z podwójną energią i chęcią poznania tajemnicy Elise. 

Patrząc na pozostałe książki autorki czyli na "Miniaturzystkę" oraz "Muzę" muszę przyznać, że "Wyznanie" jest chyba najbardziej współczesną powieścią. Przemawia za tym przede wszystkim umiejscowienie akcji w 2017 roku co już daje nam i autorce pewną sposobność do przekazania nieco innych rzeczy. Coś co słyszałam, że wiele osób razi w tej powieści to to, że przyjaciółka naszej Rose jest bardzo popularną osobą na Instagramie. Przyznam, że mnie także to zdziwiło, że Jessie Burton zdecydowała się, że tak to ujmę wykorzystać social media w swojej książce. Choć nie mam żalu do niej o to i nie wpłynęło to na moją ocenę tej powieści. W poprzednich książkach autorce przyzwyczaiła nas do czegoś innego, ale musimy pamiętać, że przed nowoczesnością coraz trudniej jest uciec. Poza tym autorka rozegrała to w taki sposób, że to czym się zajmuje Kelly nie wpływa na to jak ją odbieramy. Jessie Burton po prostu wyposażyła tę bohaterkę w takie a nie inne narzędzia pracy, ale nie zapomniała o ukazaniu jej kobiecości i siły. 

Coś za co uwielbiam Jessie Burton to to w jaki sposób przemyca ważne społecznie tematy do swoich powieści. W przypadku "Wyznania" są to depresja poporodowa, która w latach osiemdziesiątych jeszcze nie była tak nazywana, wątpliwości związane z macierzyństwem i presja społeczeństwa, która nierzadko wymusza podjęcie decyzji na kobiecie. Jessie Burton postawiła na kobiety, zresztą nie po raz pierwszy. Bardzo mnie to cieszy, że autorka ukazała trudy życia kobiet, zarówno w 1983 roku, jak i w 2017. Ta książka pokazuje, że choć te czasy dzieli ponad trzydzieści lat to dylematy kobiet nie zmieniły się.  Może nazywamy je trochę inaczej, ale to wciąż są te same odczucia i emocje. Coś co zwróciło moją uwagę to fakt, z jaką pokorą autorka pisze o macierzyństwie i o trudzie wychowania dziecka, a także o tym, że każda decyzja niesie za sobą pewną stratę. Z "Wyznania" emanują silne postacie kobiece, które bardzo podziwiam. 

"Wyznanie" podobnie jak inne książki autorki to powieść bardzo wielowątkowa, której nie sposób streści w kilku akapitach. Ma ona pond 500 stron i moim zdaniem jest idealna, wyjaśnia nam to co może wyjaśnić i pozostawia pewną przestrzeń na własne zakończenie i przemyślenia. Wspomniałam o trudnej tematyce jaką porusza autorka, a mianowicie o kobiecości, ale w "Wyznaniu" znajduje się o wiele więcej. Jessie Burton pisze w sposób bardzo piękny o sprawach, które każdego z nas dotyczą, ponieważ myślę, że mężczyzna także wyniesie z tej powieść coś ważnego. Jednak nie ukrywam, że dla mnie jest to książka typowo kobieca, która ukazuje nasze wnętrze na wielu płaszczyznach. Nie wydaje mi się, aby mężczyzna był w stanie zrozumieć emocje, które targają naszymi bohaterkami, bo czasem tylko kobieta jest w stanie poczuć się w skórze drugiej. 

Polecam Wam bardzo zainteresowanie się nie tylko książką "Wyznanie", ale także innymi tej autorki. Każda kolejna powieść Jessie Burton to jak powrót do domu, wiem, że będzie trudno, ale jednocześnie pięknie, życiowo i prawdziwie. Nie bójcie się stylu pisania autorki, ponieważ on bardzo szybko wchodzi w krew i nawet nie zauważycie gdy będzie już kończyć lekturę. 

 

Wydawca - Wydawnictwo Literackie 
Data wydania - 28.10.2020
Liczba stron - 509

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu!


czwartek, 8 października 2020

Bliźnięta z lodu - S.K. Tremayne

 "BLIŹNIĘTA Z LODU" - S.K. Tremayne

Rok po tym, jak w wypadku ginie jedna z bliźniaczek jednojajowych, Lydia, Angus i Sarah Moorcroft przeprowadzają się na maleńką szkocką wysepkę, którą Angus odziedziczył po babci. Liczą na to, że będą mogli tam podnieść się z traumy. Jednak gdy ich żyjąca córka, Kirstie, twierdzi, że pomylili jej tożsamość – i że w rzeczywistości jest Lydią – koszmar powraca. Zbliża się zima i Angus jest zmuszony opuścić wyspę, by podjąć pracę. Sarah czuje się odizolowana, a Kirstie (a może to Lydia) staje się coraz bardziej niespokojna.
- opis Wydawcy 


"Bliźnięta z lodu" to dość głośny tytuł ostatnich lat, polecany w kategorii thrillera. Od jej wydania minęło 5 lat, a z tego co można zauważyć, popularność tego tytułu nie zmalała. Bardzo mnie ucieszyła informacja, że będę miała możliwość poznania pióra S.K. Tremayne. 

S.K. Tremayne to pisarz pochodzenia brytyjskiego oraz czynnie działający dziennikarz. Z tego co zdążyłam się zorientować w naszym kraju wydane są trzy jego powieści. Są to właśnie wspomniane już "Bliźnięta z lodu" oraz "Dziecko Ognia" i "Zanim umarła". Myślę, że jest to istotna informacja, zwłaszcza gdy przeczytaliście jedną z tych pozycji i spodobała Wam się. Warto wtedy wiedzieć, że autor napisał inne książki i nie musimy się jeszcze żegnać z jego piórem. 

"Bliźnięta z lodu" opowiada historię pewnej rodziny, której przydarzyło się coś bardzo złego. Była matka, ojciec i dwie córeczki - bliźniaczki - prawdziwa sielanka, przeplatana niekontrolowanymi wybuchami złości i miłość. Teraz została tylko jedna dziewczynka - Kristie, jej siostra niestety zginęła w wypadku. Oczywiście sprawa jest bardzo trudna i bolesna, zasługująca na głębokie współczucie i chwilę zastanowienia się. W momencie kiedy rodzice zaczynają budować życie rodzinne na nowo zaczyna dziać się coś nieprzewidywalnego. Mianowicie Kristie, dziewczynka, która przeżyła zaczyna opowiadać o tym, że doszło do straszliwej pomyłki i to ona jest Lydią, a umarła ta druga córka. 

Nie muszę chyba zbyt dużo mówić o tym, że opis książki bardzo mnie zaintrygował, nawet lekko przeraził. Nie zawsze mam ochotę na powieści z aż takim dreszczykiem, ale w końcu jesień zobowiązuje. Tą porą roku wielu czytelników wybiera książki kryminalne, thrillery czy horrory. Zwłaszcza te ostatnie stają się modne na przełomie października i listopada w związku z Halloween. Tak więc "Bliźnięta z lodu" zainteresowały mnie swoją fabułą i klimatem. Nie wspomniałam jeszcze o tym, ale akcja tej powieści dzieje się w okresie zimowym na odciętej od cywilizacji wyspie. Na tym odludnym kawałku ziemi pozostają mama - Sarah Moorcroft oraz jej córka Kristie. Mąż i głowa rodziny musi opuścić swoje dziewczęta, aby uda się do pracy w pobliskim miasteczku. Jak sami widzicie "Bliźnięta z lodu" wykorzystują popularny zabieg fabularny polegający na umiejscowieniu akcji w odosobnionym miejscu i w "odpowiednim" czasie. Oczywistym jest, że miejsce i czas akcji pomagają autorowi w opowiedzeniu historii swoich bohaterów. 

"Bliźnięta z lodu" to bardzo zagmatwana i nietuzinkowa książka. Nie jest to tylko i wyłącznie thriller, ale także opowieść o bardzo prostych i przyziemnych rzeczach. Autor porusza wiele kwestii rodzinnych takich jak kłamstwa, niedopowiedzenia, które rujnują małżeństwa oraz trudzie rodzicielstwa. Dziewczynki czyli Kristie oraz Lydia są bliźniaczkami jednojajowymi, może na początku ta informacje nie jest jakoś specjalnie przejmująca dla czytelnika, ale zapewniam Was, że w kolejnych rozdziałach będzie to miało znaczenie. Cieszę się, że autor zawarł dość sporo informacji na temat ogólnie bliźniactwa. Dzięki temu nie tylko lepiej rozumiemy samą książkę, ale mamy też szansę zdobycia i zapamiętania różnych ciekawych informacji. 

Książka S.K. Tremayne jest bardzo ciekawą pozycją, wartą uwagi i czasu jej poświęconego. Ja z thrillerami mam takie coś, że nawet jeśli podczas lektury świetnie się bawię i jestem zaangażowana w historię to po jej skończeniu i odłożeniu książki na półkę zapominam o niej. Rzadko zdarza się, aby powieść z tego gatunku została w mojej głowie na dłużej, a w przypadku "Bliźniąt z lodu" tak właśnie było. Książkę tą skończyłam czytać dwa tygodnie temu, a nadal ją pamiętam, nadal wywołuje we mnie emocje gdy pomyślę o pewnych scenach zwartych w niej. Zawsze jest to dla mnie wyznacznik dobrej powieści. Jeśli po kilku tygodniach od skończonej lektury pamiętam o niej to śmiało mogę zaliczyć ją do udanych książek.   

Myślę, że wiecie już, że "Bliźnięta z lodu" będę Wam polecać. Jest to pozycja o bardzo złożonej fabule, wielowątkowych koligacjach rodzinnych,  a przede wszystkim o ludzkiej psychice, tym jak ona działa i jakie figle potrafi nam spławić. Myślę, że warto abyście zainteresowali się tym tytułem, jeśli oczywiście jeszcze go nie znacie. A może warto pomyśleć o ponownej lekturze? 


Wydawca - Wydawnictwo Czarna Owca 
Data wydania - 26.08.2015
Liczba stron - 336



Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!

poniedziałek, 5 października 2020

Sekretne życie pisarzy - Guillaume Musso

 "SEKRETNE ŻYCIE PISARZY" - Guillaume Musso


W 1999 roku, opublikowawszy trzy kultowe powieści, sławny autor Nathan Fawles ogłosił koniec pisarskiej kariery i zaszył się w Beaumont, na dzikiej wyspie na Morzu Śródziemnym.


Jesień 2018 roku. Od 20 lat Fawles nie udzielił żadnego wywiadu. Jako że jego książki wciąż przykuwają uwagę czytelników, Mathilde Monney, młoda szwajcarska dziennikarka, zjawia się na wyspie, zdeterminowana, by poznać sekrety pisarza. Tego samego dnia na plaży zostaje znalezione ciało martwej kobiety, a władze otaczają wyspę kordonem.
 
                                     
  - opis Wydawcy 

  Guillaume Musso to autor, z którego książek czytałam jedną albo dwie - teraz już nie jestem pewna. Na pewno czytałam "Zjazd Absolwentów" i pamiętam, że ten tytuł podobał mi się, a więc gdy zobaczyłam, że w wydawnictwie pojawia się kolejna książka tego autora - także postanowiłam się jej przyjrzeć. 

"Sekretne życie pisarzy" - przyznajcie, że już sam tytuł jest ciekawy i nasuwa czytelnikowi wiele różnych możliwości w jakie może iść historia opisana na kartach tej książki. A historia jest taka bym powiedziała zwyczajna, gdyby nie to, że pojawia się trup. Jakby sama postać pisarza - Nathana Fawlesa, który usunął się w cień i przestał publikować książki nie zaciekawiła mnie na tyle, żebym sięgnęłam po ten tytuł. Zrobiłam to przede wszystkim ze względu na autora, bo wiem, że Musso potrafi pisać powieści, w które ja jestem zaangażowana. A po drugie przekonał mnie ten fragment opisu mówiący o odnalezieniu ciała martwej kobiety. Tym bardziej jest to zaskakujące i dające do myślenia wydarzenie, gdyż zbiega się ono w czasie z przybyciem na wyspę pewnej dziennikarki, która pragnie wybić się na wyżyny swojej kariery i zmusić Fawlesa do rozmowy z nią. Wraz z ową dziennikarką - Mathildą w otoczeniu pisarza pojawia się Raphael - tajemniczy mężczyzna, który dopiero stawia swoje pierwsze kroki w świecie literatury jako autor. Przekonałam się już, że Guillaume Musso potrafi kreować nie tylko romantyczne powieści, ale też te z elementami thrillera czy kryminału. 

Książka wzbogacona jest o mapkę wyspy Beaumont, na której zaszył się naszych bohater, tytułowy pisarz. Takie elementy jak mapa zawsze dodają uroku i jakoś tak zbliżają czytelnika do danej historii. Na pewno sprawiają, że od razu możemy podejrzewać, że fabuła książki będzie działa się w różnych miejscach i położenie ich oraz rozłożenie poszczególnych wydarzeń w przestrzeni będzie miało znaczenie. Dzięki takiej mapce czytelnik może bez problemu w trakcie czytania spojrzeć na nią i zlokalizować konkretne wydarzenie w konkretnym miejscu. Druga rzecz, którą wita nas autor jest pewien artykuł poświęcony życiu i działalności bohatera czyli Nathana Fawlesa - ciekawa i fajna rzecz, gdyż czytelnik może poznać z kim ma do czynienia. Im dalej w las tym "Sekretne życie pisarzy" zaskakuje i inspiruje jeszcze bardziej. Inspiruje z uwagi na to, że autor przed prawie każdym rozdziałem dodaje odpowiedni cytat z innych dzieł literatury światowej. 

Kto miał okazję czytać inne książki Guillaume Musso ten wie, że autor ma specyficzny i oryginalny dla siebie styl. Historie, które wychodzą spod jego pióra mają pewne elementy wspólne, tak samo ich bohaterowie. Musso w ciekawy sposób kreuje swoje postacie, tak aby były one z jednej strony nietuzinkowe, a z drugiej aby czytelnik mógł się z nimi utożsamić. "Sekretne życie pisarzy" nie jest wyjątkiem. Bohaterowie - Nathan, Mathilde - oni na swój sposób są odzwierciedleniem zachowań typowych dla zwykłego czytelnika. Nie posiadają szczególnych darów, a jedynie umiejętności, które wypracowali podczas wielu lat doświadczenia. Fawles jest bardzo utalentowanym pisarzem, który z dnia na dzień postanowił odciąć się od świata zewnętrznego. Jego książki nadal są czytane i doceniane, a fani wciąż czekają na kolejną pozycję, mimo iż autor od 20 lat milczy. Z drugiej strony mamy okazję obserwować zmagania pisarza od tej mniej nagłaśnianej strony. Mowa tutaj o kryzysie twórczym, o odrzuceniu przez wydawcę książki nad którą autor pracował w pocie czoła, ale niestety nie jest ona tym w co wydawca chciałby zainwestować. Pojawia się pytanie czy aby żyć z zawodu jakim jest pisanie książek trzeba pisać tylko to co jest akurat na topie, to co jest tak zwaną masówką. Czy pozycje, które może trafią do mniejszej ilości czytelników, ale będą książkami w które autor włożył całe serce są mniej warte wydania?

Gdzieś pomiędzy rozterkami Fawlesa, a chęcią poznania motywów które nim kierowały przed laty, autor wplata nam element trupa na plaży. Policja zamyka wyspę - nikt nie może jej opuścić dopóki trwają prace śledczych. Dla naszego głównego bohatera jest to sytuacja nie na rękę gdyż nie może pozbyć się swoich gości - Mathildy oraz Raphaela, których wcale nie zapraszał. Razem z nimi czytelnik odkrywa nie tylko przeszłość Nathana, ale także co wydarzyło się na plaży i dlaczego kobieta zginęła. 

"Sekretne życie pisarzy" jest ciekawą pozycją, typową dla autora, ale nie oznacza to, że jest szablonowa. Zakończenie mnie zaskoczyło i uważam, że warto tę pozycję przeczytać, mimo iż początkowe rozdziały książki odrobinę wolniej się rozwijają. 

Wydawca - Wydawnictwo Albatros 
Data wydania - 12.08.2020
Liczba stron - 288

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros! 

czwartek, 1 października 2020

Prosta Sprawa - Wojciech Chmielarz

 PROSTA SPRAWA - Wojciech Chmielarz

Młody mężczyzna pewnego dnia przyjeżdża do Jeleniej Góry, gdzie zamierza odwiedzić swojego przyjaciela Prostego i spłacić dawno zaciągnięty dług. Kiedy jednak dociera na miejsce, zastaje zdemolowane mieszkanie. Puste, bez Prostego. Pojawiają się za to dwaj umięśnieni bandyci, którzy zaczynają zadawać dziwne pytania. A że zachowują się nieuprzejmie, wkrótce w ruch idą pięści, leje się krew. I tak mężczyzna zostaje przypadkowo wplątany w niebezpieczną grę. Nie zna jej zasad ani uczestników, ale wkrótce dowiaduje się, że stawka jest znacznie wyższa, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.
- opis Wydawcy 


Wojciecha Chmielarza chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Jest to polskich autor kryminałów a także dziennikarz. Znany z takich książek jak m.in. cykl o komisarzu Jakubie Mortce, zekranizowane "Żmijowisko", "Rana" czy "Wyrwa". 

Jak mogliście zauważyć tylko do jednego tytuły podałam Wam odnośnik, a jest to recenzja książki "Rana", którą czytałam jakoś rok temu. Jest to też jedyna, poza oczywiście "Prostą Sprawą" książka Wojciecha Chmielarza jaką miałam okazję czytać. Bardzo mocno jestem zainteresowana "Wyrwą" i myślę, że tę kupię w pierwszej kolejności. Przechodząc do rzeczy to chcę zaznaczyć, że "Rana" podobała mi się niesamowicie i jakby pokazała autora z jak najwyższej półki. Z tego też względu miałam ogromne oczekiwania co do "Prostej Sprawy" i być może dlatego ta powieść lekko mnie zawiodła.

"Prosta Sprawa" to historia, którą autor zaczął pisać na początku pandemii i publikował ją w odcinkach swoim profilu na Facebooku. Już wtedy słyszałam o tej akcji, ale nie zagłębiałam się w temat. W tym czasie starałam się poświęcić maksimum czasu na czytania książek, które zalegały na moich półkach. Z tego co pisze autor na końcu "Prostej Sprawy" historia ta na tyle zainteresowała czytelników, że wraz z wydawnictwem postanowił przeredagować, poprawić i wydać ją w formie powieści. I tak właśnie powstała "Prosta Sprawa". 

Najnowsza książka Wojciecha Chmielarza opowiada o tajemniczym mężczyźnie, który przyjeżdża  do Jeleniej Góry, aby oddać dług swojemu, jak mówi przyjacielowi. I w tym właśnie mieście zostaje on wciągnięty w niebezpieczną grę z czeską mafią, gangsterami, Romami oraz agentką ABW. Jak sami widzicie jest to całkiem pokaźny misz-masz, z którego raczej nic dobrego nie powinno wyniknąć. To co jest myślę najciekawsze w "Prostej Sprawie" to główny bohater, o którym nic kompletnie nie wiemy. Autorowi udało się tak poprowadzić fabułę, że nie zdradził nam nawet jego imienia. Oczywiście w miarę upływu stron pewne rzeczy wychodzą na jaw, ale nadal nie jest to nic na tyle konkretnego żebyśmy mogli utożsamić tego człowieka z jakąś grupą. Widzimy, że jest on odważny, jak sam mówi - kiedyś przez 5 minut był martwy i może dlatego nie boi się już śmierci, potrafi planować i myśleć analitycznie, umie posługiwać się bronią, a także walczyć wręcz. Poza tym ma zaskakującą wiedzę na temat grup przestępczych. W "Prostej Sprawie" była jedna scena, w której wspomniana już wcześniej agentka ABW sugerowała, że rozgryzła naszego bohatera, ale w mojej ocenie nie powiedziała nic konkretnego i ja jako szary czytelnik nadal nic nie wiem. Odrobinę mam o to żal do autora, ponieważ poczułam się tak jakby podano mi pewne informacje i zasugerowano, że powinny mnie one naprowadzić na trop. A niestety u mnie to nie zadziało. Lecz z drugiej strony wiemy już, że autor planuje drugą część, a więc być może wtedy coś się wyjaśni. Jak już wspominałam, uważam postać tego tajemniczego człowieka za ciekawy pomysł.

Na kartach  "Prostej Sprawy" poznajemy kilku bohaterów, z którymi ja niekoniecznie się zżyłam. Owszem niektórzy utkwili mi w pamięci, a są to głównie postacie żeńskie. Mogę powiedzieć o lekarce, której postawa bardzo mi zaimponowała i podziwiam ją, bo kobieta naprawdę sporo zaryzykowała. Na pewno zapamiętam agentkę ABW, która na początku wydawała mi postacią odrobinę urwaną z księżyca, ale wraz z rozwojem akcji pokazała, że zna się na rzeczy. W "Prostej sprawie" ogólnie mamy dość sporą liczbę bohaterów z czego zdałam sobie sprawę dopiero teraz, pisząc tę opinię. Podczas lektury wydawało mi się, że jest główna postać, która była częścią wszystkich wydarzeń, tytułowy Prosty, agentka i paru gangsterów. Jednak widzę, że wszyscy oni mieli swoje role do odegrania i na swój sposób przydali się autorowi. 

Wspomniałam Wam, że "Prosta Sprawa" w porównaniu do innej książki Wojciecha Chmielarza odrobinę mnie zawiodła. Uważam, że do mojej oceny przyczyniła się tematyka tej powieści. Ja lubię kryminały, lubię zagadki, lubię głębokie powiązania między poszczególnymi sprawami w książce, które nagle łączą się ze sobą. Jednak nie do końca jestem fanką gangsterki, a to właśnie głównie przedstawił autor. Na kartach "Prostej Sprawy" ciągle ktoś kogoś bije, zabija, pozbywa się ciała, jedni drugich gonią, owszem jest akcja, dużo się dzieje, ale niezbyt lubię wątki mafijne w książkach. Wiem, że mogłam się tego spodziewać po opisie i po prostu nie sięgać po ten tytuł, ale zrobiłam to głównie ze względu na autora. 

Absolutnie nie skreślam Wojciecha Chmielarza i mam nadzieję, że jeszcze nie jedną jego powieść przeczytam. "Prosta Sprawa" jest świetnie napisana, lekko i wciągająco, poza tym ma silne żeńskie postacie i za to dla autora wielki plus. Docenił on rolę kobiet, nie bał się stwierdzenia, że łatwiej złamać faceta, bo jak kobieta się uprze to nic nie powie. Może sama historia nie była dla mnie, ale jestem pewna, że gdy wyjdzie drugi tom to z chęcią go przeczytam. 


Wydawca - Wydawnictwo Marginesy 
Data wydania - 14.10.2020
Liczba stron - 383


Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Marginesy!