"MIŁOŚĆ LECZY RANY " - Katarzyna Bonda
Kerej mieszka w kazachstańskim Uralsku, gdzie honor mężczyzny jest ważniejszy od życia czy śmierci. Kiedy młody wojownik i jogin sprzeciwia się lokalnemu gangowi, nie ma wyjścia - musi wyjść z tej sytuacji z twarzą.
By obronić własny honor, młody jogin zabija własnych oprawców. Jednak teraz czeka go ucieczka przed odpowiedzialnością za podjęte decyzje. Emigruje do Polski, gdzie zmienia tożsamość i zrywa z przeszłością. Teraz jest Igorem.
W 1997 roku w Srebrnej Górze podczas dyskoteki w jednym z klubów chłopak poznaje młodą, wolną studentkę - Tośkę. Ich spotkanie sprawia, że losy młodych ludzi zaczną przeplatać się na dłużej.
Cztery lata później w Ząbkowicach Śląskich Igor i Tośka starają się żyć normalnie, jak każda inna para. Igor udziela porad jako znachor i prowadzi zajęcia jogi. Tośka zaś... nieustannie zamartwia się przeszłością swojego chłopaka.
Dziewczyna wie, że Igor w przeszłości kogoś zabił. Nie zna jednak przyczyny, dla których to zrobił. Coraz częściej pojawiają się u niej też wątpliwości wobec tego, czy wie, kim jest jej chłopak.
Tośka pragnie poznać prawdę. A gdy sekrety zaczną wychodzić na jaw, nie będzie już jak przedtem.
- opis Wydawcy
Katarzyna Bonda, mówią o niej - królowa polskiego kryminału. Znana z cyklu Cztery Żywioły Saszy Załuskiej oraz serii z detektywem Hubertem Meyerem. Choć na polskiej scenie literackiej jest od wielu lat, ja nie miałam okazji zapoznać się z twórczością pani Bondy. Kryminały lubię i czytuję, ale po raz pierwszy przy tytule Miłość leczy rany zderzyłam się ze stylem pisania autorki. Mówi się, że lepiej późno nić wcale, ale niestety w moim przypadku ta przygoda nie skończyła się happy endem.
Być może to mój błąd, ponieważ chyba powinnam zacząć od starszych powieści autorki, a nie od razu rzucać się na głęboką wodę jaką jest siedmiuset stronicowa książka. Nie mówię tutaj tylko o objętości, ale także mam na myśli to, że Katarzyna Bonda (przynajmniej tak słyszałam) ma dość specyficzny styl pisania i albo się to lubi albo nie. Mnie niestety z trudem przyszło przebrnięcie przez "Miłość leczy rany".
"Miłość leczy rany" to pierwsza część z nowej trylogii Katarzyny Bondy, nad którą autorka myślała już od wielu lat. Doskonale widać to patrząc na objętość tejże książki, dopracowanych bohaterów i niezwykle przemyślaną fabułę. Wszystkie te cechy powieści dostrzegam i doceniam, ale mimo to raczej nie zdecyduję się na czytanie kontynuacji przygód Igora i Tośki.
Zaczynając lekturę "Miłość leczy rany" byłam bardzo podekscytowana, raz tym, że w końcu po kilku tygodniach sięgnę po kryminał, a dwa, że poznam twórczość Katarzyny Bondy. Niestety rzeczywistość przygniotła mnie już po pierwszych rozdziałach. O ile śledzenie zdarzeń z Dolnego Śląska było przyjemne, to co działo się w roku 1994 w Kazachstanie - niestety nie moja baja. Za nic nie mogłam przywyknąć do obcobrzmiących imion i tytułów. Czytanie tych rozdziałów było dla mnie lekką mordęgą. To oczywiście nie przesądza o tym, że cała książka była zła, po prostu mnie nie spodobał się wątek kazachskich gangów, plemion, walki o władzę.
Trudno jest pisać o książce, która nam się nie podobała. Tym bardziej jest to trudno, gdy chodzi o autorkę, która jest uwielbiana przez Polaków. Katarzyna Bonda niewątpliwie ma ogromny talent i wyobraźnię, a ja zwyczajnie wolę inne książki. Może w przyszłości skuszę się na którąś z poprzednich powieści autorki i wtedy w pełni docenię jej twórczość. Na ten moment o "Miłości leczy rany" mogę powiedzieć tyle, że widać ile pracy Katarzyna Bonda włożyła w jej napisanie. Jak ogromnej wiedzy musiała zaczerpnąć, aby tak dokładnie opisać zdarzenia z Kazachstanu i życie ludzi tam żyjących. Sama historia jest zgrabnie napisana, choć momentami moim zdaniem zbyt przegadana oraz posiadająca za długie opisy.
Jeśli jesteście fanami Katarzyny Bondy to "Miłość leczy rany" będzie idealną książką dla was. Jeśli natomiast nigdy wcześniej nie spotkaliście się z twórczością tej autorki to wydaje mi się, że możecie mieć podobne odczucia do moich. Książki mają dawać nam radość i umilać czas, a więc jeśli czujemy, że dany tytuł nas zwyczajnie męczy - nie ma sensu kontynuować lektury. Warto ten czas poświęcić na coś co rzeczywiście wpadnie w nasz gust.
Być może to mój błąd, ponieważ chyba powinnam zacząć od starszych powieści autorki, a nie od razu rzucać się na głęboką wodę jaką jest siedmiuset stronicowa książka. Nie mówię tutaj tylko o objętości, ale także mam na myśli to, że Katarzyna Bonda (przynajmniej tak słyszałam) ma dość specyficzny styl pisania i albo się to lubi albo nie. Mnie niestety z trudem przyszło przebrnięcie przez "Miłość leczy rany".
"Miłość leczy rany" to pierwsza część z nowej trylogii Katarzyny Bondy, nad którą autorka myślała już od wielu lat. Doskonale widać to patrząc na objętość tejże książki, dopracowanych bohaterów i niezwykle przemyślaną fabułę. Wszystkie te cechy powieści dostrzegam i doceniam, ale mimo to raczej nie zdecyduję się na czytanie kontynuacji przygód Igora i Tośki.
Zaczynając lekturę "Miłość leczy rany" byłam bardzo podekscytowana, raz tym, że w końcu po kilku tygodniach sięgnę po kryminał, a dwa, że poznam twórczość Katarzyny Bondy. Niestety rzeczywistość przygniotła mnie już po pierwszych rozdziałach. O ile śledzenie zdarzeń z Dolnego Śląska było przyjemne, to co działo się w roku 1994 w Kazachstanie - niestety nie moja baja. Za nic nie mogłam przywyknąć do obcobrzmiących imion i tytułów. Czytanie tych rozdziałów było dla mnie lekką mordęgą. To oczywiście nie przesądza o tym, że cała książka była zła, po prostu mnie nie spodobał się wątek kazachskich gangów, plemion, walki o władzę.
Trudno jest pisać o książce, która nam się nie podobała. Tym bardziej jest to trudno, gdy chodzi o autorkę, która jest uwielbiana przez Polaków. Katarzyna Bonda niewątpliwie ma ogromny talent i wyobraźnię, a ja zwyczajnie wolę inne książki. Może w przyszłości skuszę się na którąś z poprzednich powieści autorki i wtedy w pełni docenię jej twórczość. Na ten moment o "Miłości leczy rany" mogę powiedzieć tyle, że widać ile pracy Katarzyna Bonda włożyła w jej napisanie. Jak ogromnej wiedzy musiała zaczerpnąć, aby tak dokładnie opisać zdarzenia z Kazachstanu i życie ludzi tam żyjących. Sama historia jest zgrabnie napisana, choć momentami moim zdaniem zbyt przegadana oraz posiadająca za długie opisy.
Jeśli jesteście fanami Katarzyny Bondy to "Miłość leczy rany" będzie idealną książką dla was. Jeśli natomiast nigdy wcześniej nie spotkaliście się z twórczością tej autorki to wydaje mi się, że możecie mieć podobne odczucia do moich. Książki mają dawać nam radość i umilać czas, a więc jeśli czujemy, że dany tytuł nas zwyczajnie męczy - nie ma sensu kontynuować lektury. Warto ten czas poświęcić na coś co rzeczywiście wpadnie w nasz gust.
Wydawca - Wydawnictwo MUZA
Cykl - Wiara, Nadzieja, Miłość [1]
Data premiery - 30.10.2019
Liczba stron - 816
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu MUZA.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz