"WITAMY W BALLYFRANN" - Deirdre Sullivan
Bliźniaczki Madeline i Catlin przenoszą się do Ballyfrann, położonego na górskim odludziu miasteczka cieszącego się złą sławą – od wielu pokoleń dochodzi tu do tajemniczych zaginięć dziewcząt. Stare zamczysko, a którym teraz mieszkają, też nie sprawia wrażenia miejsca nadmiernie przyjaznego…
Z sióstr Catlin zawsze była tą bardziej przebojową, a Maddy przywykła do życia w jej cieniu. Jednak przeprowadzka do Ballyfrann wszystko zmienia – Catlin odnajduje miłość, Maddy zaś zaczyna odkrywać w sobie potężne moce, których istnienia wcześniej nie przeczuwała.
- opis Wydawcy
Przyznaję, że do tego tytułu przekonała mnie okładka. Szata graficzna zachowana jest w kolorach zieleni, które zwiastują mroczną, leśną przygodę. Znak, który widzimy na pierwszy planie z napisem "Witamy w Ballyfrann" od raz skojarzył mi się z filmami lekkiej grozy i tajemnicy. Często takie znaki można spotkać przy zamkach lub opuszczonych domostwach i zazwyczaj zwiastują one niesamowitą przygodę, ale także nutkę dreszczyku, który już niedługo wstrząśnie bohaterami. Z takim nastawieniem sięgnęłam po książkę Deirdre Sullivan.
Moja interpretacja okładki pokrywa się z fabułą książki "Witamy w Ballyfrann". Na krtach powieści poznajemy dwie siostry - Madeline oraz Catlin, które przeprowadzają się wraz z matką do domu swojego ojczyma. Niestety w budynku i wokół niego dzieją się rzeczy dziwne i niesamowite. To jedno z tych miejsc, które mają moc oddziaływania na ludzi, którzy decydują się zamieszkać w pobliżu. Od początku powieści czuć w niej realizm magiczny, z naciskiem na magiczny. Największym lęk w naszych bohaterkach budzi fakt, iż w Ballyfrann co jakiś czas ginie dziewczyna..
"Witamy w Ballyfrann" jest powieścią niesamowicie magiczną i urokliwą - podobnie jak samo miejsce fabuły, które opisuje autorka. Jednocześnie od początku wiemy, że coś w tym miejscu musi się zadziać i tylko czekamy aż nasze nerwy zostaną wystawione na próbę. Akcja książki rozwija się bardzo powoli i jednostajnie. Dla niektórych to będzie zaleta, ponieważ czytelnik ma szansę lepiej przyjrzeć się okolicznościom przyrody i architektury, które otaczają mury domostwa. Dla innych z kolei brak szybkiej i dynamicznie rozwijającej się fabuły może być problemem. Ilu czytelników tyle opinii, a jak wiadomo ważne, aby każdy czytał to na co ma ochotę.
Jak już wspominałam książka ta rozwija się dość powoli. Dla mnie nie był to duży problem, ale chcę zaznaczyć, że przez odrobinę ciężej było mi się w nią wkręcić. "Witamy w Ballyfrann" nie jest pozycją długą, a więc też ten pierwszy fragment wprowadzający czytelnika w świat wykreowany przez autorkę musi mieć to coś sobie. Musi od razu, od pierwszej strony powiedzieć czytelnikowi - "czytaj mnie, dalej będzie lepiej". Ja to zauważyłam w tej pozycji i choć książka bardzo mocno zahacza o magię to wszystkie kwestie były dobrze rozplanowane i w odpowiednim czasie wytłumaczone. Nie ukrywam, że "Witamy w Ballyfrann" jest powieścią momentami dziwną i kilka razy musiałam czytać daną stronę dwa razy, ponieważ miałam wrażenie, że czegoś nie zrozumiałam, albo pominęłam. Jednakże styl autorki wszystko to mi wynagrodził i kończąc czytać tę książkę byłam przekonana, że była to fajna lektura. Należy nadmienić także to, że "Witamy w Ballyfrann" momentami jest dość brutalna i nie jestem pewna jak na te fragmenty zareagowaliby młodsi czytelnicy.
"Witamy w Ballyfrann" było ciekawą książką, dobrą do przeczytania na raz. Od pierwszej strony mnie zaciekawia i mimo wolnej akcji czytałam ją z przyjemnością korzystając ze świetnego stylu autorki. Myślę, że jest to pozycja warta przeczytania.
Wydawca - Wydawnictwo IUVI
Data wydania - 29.07.2020
Liczba stron - 367
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu IUVI!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz