"DZIEWCZYNA Z BERLINA" - Kate Hewitt
Krąg tematyczny książek, które czytam jest bardzo szeroki. Jak doskonale widać po moim blogu sięgam po różne gatunki literatury. Jedną z ostatnich pozycji, które przeczytałam była „Dziewczyna z Berlina” autorstwa Kate Hewitt. Jest to pierwsza książka tej autorki po którą sięgnęłam. Już po zakończeniu lektury „Dziewczyny z Berlina” zainteresowałam się pozostałymi pozycjami, które wyszły spod pióra tej autorki, ale po zapoznaniu się z ich opisami nie znalazłam nic szczególnie ciekawego dla siebie. Niemniej, wracając do przedmiotu niniejszej opinii – „Dziewczyna z Berlina” okazała się książką, która w chwili lektury była dla mnie niezmiernie ciekawa i angażująca.
Pozostałe rozdziały pisane są z perspektywy innego bohatera i inny jest także czas akcji. Drugim bohaterem jest Sam Houghton, młody amerykański wysłannik, który w 1946 roku przyjeżdża do Frankfurtu, aby pomóc w wyśledzeniu i zwerbowaniu Niemieckich chemików, którzy mogliby być przydatni rządowi USA do walki z ZSRR. Sam początkowo dostaje od przełożonych nieco inne zdanie, które wydaje się być bardzo nużące i mało perspektywiczne. Houghton musi przebrnąć przez wiele tysięcy arkuszy z odpowiedziami, których udzielili Niemcy i na tej podstawie wyłuskać dane osób, które aktywnie wspierały reżim Hitlera. Zadanie postawione przed Samem jest o tyle trudne, że nie zna on języka niemieckiego i bez pomocy nie jest w stanie wywiązać się ze zobowiązań. Szybko jednak na scenę wchodzi Anna – młoda Niemka, które dostaje pracę jako sekretarka i tłumaczka Sama.
Bardzo często gdy fabuła książki dzieje
się dwutorowo to prędzej czy później oba wątki muszą się połączyć. Nie będzie
to wielką zbrodnią, jeśli wyjawię, że w przypadku „Dziewczyny z Berlina” także
tak się dzieje. Nie uważam tej informacji za spoiler, tym bardziej, że osobiście
dosyć szybko zaczęłam podejrzewać związek pomiędzy Liesel a Anną. Drugą kwestią
jest fakt, że wydawca także zawarł informacje na tylnej okładce, które mogą
stanowić punkt wyjścia do powiązań między bohaterami. Pomimo, że odrobinę
domyślałam się jak książka może się skończyć, to jej lektura sprawiła mi
poniekąd przyjemność. Użyłam słowa ‘poniekąd’, ponieważ nie jestem przekonana
do tego, aby mówić, że lektura której akcja dzieje się w okresie II wojny
światowej jest przyjemna. Niemniej jednak ta książka była dobra, była
angażująca i chwytająca za serce. Jako czytelniczka, która przeczytała już
wiele podobnych pozycji, byłam szczerze związana z bohaterami. W żadnym momencie
nie czułam się znużona fabułą, a wręcz przeciwnie była ciekawa w jaki sposób bohaterowie
dojdą do tych wydarzeń, które podejrzewałam, że będą miały miejsce.
Wspomniałam początkowo o tym, że czas akcji, w jakim umiejscowiona jest fabuła książki „Dziewczyna z Berlina” jest niezwykle ważny. Nieuległa to wątpliwości, że pozycje traktujące o II wojnie światowej lub takie, których fabuła ma miejsce w tym właśnie okresie, są pozycjami zazwyczaj trudnymi. Nie każdemu autorowi też na dobre wychodzi probowanie pisać o tych latach. Odnoszę wrażenie, że w przypadku „Dziewczyny z Berlina” autorka wyszła zdecydowanie zwycięsko jeśli chodzi o umiejscowienie fabuły. W mojej ocenie Kate Hewitt pokazała II wojnę światową taką jaka ona była czyli jako bardzo zły czas, który pochłoną wiele niewinnych ofiar. Autorka świetnie ukazała przede wszystkim zło wymierzone w narodowość żydowską, ale także to którego doświadczali niemieccy obywatele, szczególnie pod koniec II wojny światowej. Wiadomą kwestią jest to, że wojna miała wiele oblicz i perspektyw, w przypadku lektury „Dziewczyny z Berlina” poznajemy młodą dziewczynę, która zostaje uwikłana w mechanizm, którego nigdy nie popierała, a z którym skutecznie starała się walczyć. Ogromnym plusem tej książki dla mnie jest opis przedwojennych Niemiec, przede wszystkim nastrojów panujących w społeczeństwie niemieckim w przeddzień wybuchu wojny. Mam na myśli tutaj nie tylko te wydarzenia charakterystyczne, o których uczymy się na lekcjach w szkole, ale też ukazanie ich z perspektywy zwykłego Niemca. Szczególnie ta pierwsza część książki była dla mnie niezwykle ciekawa, nie ze względu na fabułę, a właśnie przez wzgląd na opis przedwojennego Berlina, podziału na dobrych i złych, który dokonywał na oczach naszej bohaterki Liesel Scholz.
Zdaję sobie sprawę, że takich książek jak „Dziewczyna z Berlina” jest wiele na rynku wydawniczym. Niemniej szczerze zachęcam do przeczytania tego tytułu, ponieważ na mnie zrobił on duże wrażenie, nie tylko pod względem fabuły ale także opisu tego jak na oczach bohaterki powstawał i upadał hitlerowski reżim. Autorka poświęciła też dużo czasu na research, aby w sposób jak najbardziej rzeczywisty oddać sytuację przeciętnego Niemca w okresie II wojny światowej. Osobiście doceniam takie rzeczy, tym bardziej gdy autor otwarcie pisze o tym z jakich źródeł korzystał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz