"RED, WHITE & ROYAL BLUE" - Casey McQuiston
Podczas wesela na brytyjskim dworze królewskim wybucha kłótnia. W jej wyniku książę Henry i Alex - syn prezydentki USA - lądują w torcie weselnym, co wywołuje kryzys dyplomatyczny między państwami. Żeby go zażegnać, PR-owcy wymyślają ustawkę: Henry i Alex mają spędzić razem jeden dzień, pokazując się mediom jako najlepsi przyjaciele. Nikt się nie spodziewa, że fałszywa, instagramowa przyjaźń przerodzi się w uczucie, które młodzi mężczyźni będą zmuszeni ukrywać przed całym światem. Jak długo dadzą radę udawać?
- opis Wydawcy
"Red, white and royal blue" to książka, która podbiła polski rynek czytelniczy jeszcze na długo przed premierą w naszym kraju. Wiele się o niej mówiło w sferze książkowej, głównie jako o świetnej młodzieżówce z motywem LGBT. Przyznaję, że z ogromną radość przyjęłam informację o polskim wydaniu i czym prędzej zabrałam się do czytania.
Wielu czytelników podchodzi ostrożnie do tytułów, które są bardzo polecane, głośne medialnie i dosłownie wyskakują zza każdego rogu. Z "Red, white and royal blue" tak właśnie było - książka była bardzo chwalona i tak naprawdę nie potrzebowała jakiejś szczególnej promocji, ponieważ największą promocję zrobili sami czytelnicy, którzy czytali ten tytuł w języku angielskim. Dodatkowo motyw LGBT wciąż jest "na czasie" - z czego ogromnie się cieszę. Pamiętam jak jeszcze dwa, trzy lata temu szukałam książek z bohaterami nieheteroseksualnymi w języku polskim, to tych tytułów nie było zbyt wiele. Jestem całym sercem za równością w każdej sferze życia i naprawdę chętnie czytam książki, które w jakiś sposób się wyróżniają, choć zdaję sobie sprawę, że bycie niehetero nie jest czymś "wyróżniającym" - jest normalne.
Książka Casey McQuiston skupia się na romansie Pierwszego Syna Ameryki- Alexa i księcia Walii - Henry'ego. Mężczyźni już od lat nie przepadali za swoim towarzystwem, dawne żale i urazy skutecznie odbierały im chęci do wspólnych rozmów czy spotkań politycznych. Tym bardziej z mniejszym entuzjazmem Alex przyjmuje zaproszenie na wesele, które ma się odbyć na brytyjskim dworze królewskim. Całkowity przypadek i brak koordynacji ruchowej obu mężczyzn, sprawia, że Alex i Henry lądują w wielkim i piekielnie drogim torcie. Tak zaczyna się, początkowo przyjaźni,a potem także głębsze uczucie pomiędzy młodymi..
"Red, white and royal blue" zagościło na mojej półce i z ogromną radością i podekscytowaniem otworzyłam ją i zaczęłam czytać. Muszę przyznać, że początek książki bardzo mnie zawiódł i zniechęcił. Nie mam na myśli samej fabuły, ponieważ na tym etapie nie mogłam jeszcze jej ocenić, gdyż niewiele o samej powieści wiedziałam. Mówię tutaj bardziej o stylu autorki lub tłumaczeniu, ponieważ słyszałam, że wydawnictwu tak średnio ono wyszło. Ja oczywiście tłumaczenia oceniać nie będę, ponieważ nie czytałam oryginalnego wydania, a także dlatego, że uważam, iż są mądrzejsi ode mnie w tym temacie. Jednakże nie mogę, nie zgodzić się z tym, że polskie wydanie "Red, white and royal blue" jest co najmniej dziwnie napisane. Ogólnie powieść ma charakterystyczną trzecioosobową narrację, której się nie spodziewałam i początkowo mi to zgrzytało, ale po pewnym czasie przywykłam. Podczas lektury kilka razy zdarzyło mi się zauważyć pewne zwroty, skróty czy gry słów, których nie rozumiałam i wydaje mi się, że powinny być one rozwinięte w przypisach. Po drugie miałam duży problem, aby wgryźć się w fabułę, ponieważ ciągle coś mi nie pasowało ze stylem i miałam uczucie jakbym czytała tekst jeszcze przed korektą, a przecież mój egzemplarz był finalny i teoretycznie nie powinno mu niczego brakować. To są takie kwestie techniczne, które zauważyłam - podobnie jak inni czytelnicy, ale oprócz tekstu jako takiego książka ma też fabułę, której więcej będę pisała poniżej.
Jeśli chodzi o fabułę to zdecydowanie bardziej mi się ona podobała. Zaczynając od tego, że bohaterami są mężczyźnie, którzy zajmują takie, a nie inne stanowiska, poprzez ich orientacje, a kończąc na wymianie sarkastycznych wiadomości pomiędzy Alexem i Henrym. Bardzo podoba mi się pomysł wykorzystania postaci brytyjskiego księcia i syna pani prezydent USA jako bohaterów. Oczywiście ci bohaterowie (mówię głównie o Henrym) nie zostali kropka w kropkę przedstawieni jak realni ludzie, widać którymi żywymi postaciami autorka się inspirowała, ale są też zmiany, które przemawiają za fikcją literacką. Myślę, że większość czytelników została "kupiona" właśnie tą oryginalną fabułą.
Bohaterowie natomiast nie urzekli mnie tak jakbym się tego spodziewała. Alex jest dla mnie bardzo nijakim bohaterem i w mojej myśli o nim rysuje się tylko poprzez to kim jest i swoją orientację, a nie tak to powinno wyglądać. Człowiek jest złożoną strukturą i zabrakło mi przełożenia osobowości na papier w tej pozycji. Dodatkowo boli mnie to, że autorka przykleiła Alexowi łatkę "syn pani prezydentki" (tak właśnie matka Alexa jest nazywana prezydentką, nie panią prezydent) i tak naprawdę całe jego życie kręci się wokół tego, że jego matka jest tym kim jest. Studia Alexa są podyktowane tym, aby zdobył wiedzę przede wszystkim polityczną i wykorzystywał ją w zbliżającej się kampanii wyborczej matki. Myślę, że w pewnym stopniu autorka odebrała tej postaci autentyczność i osobowość, ponieważ z tej książki wyłania się obraz Alexa tylko jako Pierwszego Syna Ameryki i osoby biseksualnej. Jeśli chodzi o Henry'ego to także nie do końca miałam okazję go polubić, gdyż mimo wstawek ze świata popkultury (Harry Potter, Gwiezdne Wojny itp.), o których rozmawiali nasi bohaterowie, nadal wydaje mi się on mdłą postacią. Podobało mi się natomiast to jakim potrafił być przyjacielem dla Alexa i bardzo go za to cenię.
Warto wspomnieć o scenach erotycznych pomiędzy Alexem i Henrym, które bardzo mnie urzekły. Mam na myśli głównie to, iż były one bardzo realnie oddane, ale oczywiście z zachowaniem cenzury. Nie znalazłam tam wyidealizowanych dialogów, jak to często ma miejsce przy romansach. W "Red, white and royal blue" autorka skupiła się na przeżywaniu miłości z męskiej perspektywy, lecz nie martwcie się nie zabrakło też miłych słówek i czułości miedzy bohaterami.
Podsumowując - "Red, white and royal blue" jest pozycją, o której szybko nie zapomnę, ale z drugiej strony mam przeczucie, że Ci bohaterowie bardzo szybko mnie opuszczą. Książka mimo swoich minusów bardzo mi się podobała, ale nie znalazłam w niej niczego aż tak szczególnego co by sprawiło, że będzie to najlepsza powieść roku. Owszem jest ona inna, jest w niej motyw LGBT przedstawiony w bardzo prosty, ale jednocześnie słodki sposób, a także jest fajną książką młodzieżową. Myślę, że jeśli jesteście ciekawi tej pozycji to i tak ją przeczytacie, każdy ma prawo do swojego zdania i każdemu coś innego będzie się podobać.
Wielu czytelników podchodzi ostrożnie do tytułów, które są bardzo polecane, głośne medialnie i dosłownie wyskakują zza każdego rogu. Z "Red, white and royal blue" tak właśnie było - książka była bardzo chwalona i tak naprawdę nie potrzebowała jakiejś szczególnej promocji, ponieważ największą promocję zrobili sami czytelnicy, którzy czytali ten tytuł w języku angielskim. Dodatkowo motyw LGBT wciąż jest "na czasie" - z czego ogromnie się cieszę. Pamiętam jak jeszcze dwa, trzy lata temu szukałam książek z bohaterami nieheteroseksualnymi w języku polskim, to tych tytułów nie było zbyt wiele. Jestem całym sercem za równością w każdej sferze życia i naprawdę chętnie czytam książki, które w jakiś sposób się wyróżniają, choć zdaję sobie sprawę, że bycie niehetero nie jest czymś "wyróżniającym" - jest normalne.
Książka Casey McQuiston skupia się na romansie Pierwszego Syna Ameryki- Alexa i księcia Walii - Henry'ego. Mężczyźni już od lat nie przepadali za swoim towarzystwem, dawne żale i urazy skutecznie odbierały im chęci do wspólnych rozmów czy spotkań politycznych. Tym bardziej z mniejszym entuzjazmem Alex przyjmuje zaproszenie na wesele, które ma się odbyć na brytyjskim dworze królewskim. Całkowity przypadek i brak koordynacji ruchowej obu mężczyzn, sprawia, że Alex i Henry lądują w wielkim i piekielnie drogim torcie. Tak zaczyna się, początkowo przyjaźni,a potem także głębsze uczucie pomiędzy młodymi..
"Red, white and royal blue" zagościło na mojej półce i z ogromną radością i podekscytowaniem otworzyłam ją i zaczęłam czytać. Muszę przyznać, że początek książki bardzo mnie zawiódł i zniechęcił. Nie mam na myśli samej fabuły, ponieważ na tym etapie nie mogłam jeszcze jej ocenić, gdyż niewiele o samej powieści wiedziałam. Mówię tutaj bardziej o stylu autorki lub tłumaczeniu, ponieważ słyszałam, że wydawnictwu tak średnio ono wyszło. Ja oczywiście tłumaczenia oceniać nie będę, ponieważ nie czytałam oryginalnego wydania, a także dlatego, że uważam, iż są mądrzejsi ode mnie w tym temacie. Jednakże nie mogę, nie zgodzić się z tym, że polskie wydanie "Red, white and royal blue" jest co najmniej dziwnie napisane. Ogólnie powieść ma charakterystyczną trzecioosobową narrację, której się nie spodziewałam i początkowo mi to zgrzytało, ale po pewnym czasie przywykłam. Podczas lektury kilka razy zdarzyło mi się zauważyć pewne zwroty, skróty czy gry słów, których nie rozumiałam i wydaje mi się, że powinny być one rozwinięte w przypisach. Po drugie miałam duży problem, aby wgryźć się w fabułę, ponieważ ciągle coś mi nie pasowało ze stylem i miałam uczucie jakbym czytała tekst jeszcze przed korektą, a przecież mój egzemplarz był finalny i teoretycznie nie powinno mu niczego brakować. To są takie kwestie techniczne, które zauważyłam - podobnie jak inni czytelnicy, ale oprócz tekstu jako takiego książka ma też fabułę, której więcej będę pisała poniżej.
Jeśli chodzi o fabułę to zdecydowanie bardziej mi się ona podobała. Zaczynając od tego, że bohaterami są mężczyźnie, którzy zajmują takie, a nie inne stanowiska, poprzez ich orientacje, a kończąc na wymianie sarkastycznych wiadomości pomiędzy Alexem i Henrym. Bardzo podoba mi się pomysł wykorzystania postaci brytyjskiego księcia i syna pani prezydent USA jako bohaterów. Oczywiście ci bohaterowie (mówię głównie o Henrym) nie zostali kropka w kropkę przedstawieni jak realni ludzie, widać którymi żywymi postaciami autorka się inspirowała, ale są też zmiany, które przemawiają za fikcją literacką. Myślę, że większość czytelników została "kupiona" właśnie tą oryginalną fabułą.
Bohaterowie natomiast nie urzekli mnie tak jakbym się tego spodziewała. Alex jest dla mnie bardzo nijakim bohaterem i w mojej myśli o nim rysuje się tylko poprzez to kim jest i swoją orientację, a nie tak to powinno wyglądać. Człowiek jest złożoną strukturą i zabrakło mi przełożenia osobowości na papier w tej pozycji. Dodatkowo boli mnie to, że autorka przykleiła Alexowi łatkę "syn pani prezydentki" (tak właśnie matka Alexa jest nazywana prezydentką, nie panią prezydent) i tak naprawdę całe jego życie kręci się wokół tego, że jego matka jest tym kim jest. Studia Alexa są podyktowane tym, aby zdobył wiedzę przede wszystkim polityczną i wykorzystywał ją w zbliżającej się kampanii wyborczej matki. Myślę, że w pewnym stopniu autorka odebrała tej postaci autentyczność i osobowość, ponieważ z tej książki wyłania się obraz Alexa tylko jako Pierwszego Syna Ameryki i osoby biseksualnej. Jeśli chodzi o Henry'ego to także nie do końca miałam okazję go polubić, gdyż mimo wstawek ze świata popkultury (Harry Potter, Gwiezdne Wojny itp.), o których rozmawiali nasi bohaterowie, nadal wydaje mi się on mdłą postacią. Podobało mi się natomiast to jakim potrafił być przyjacielem dla Alexa i bardzo go za to cenię.
Warto wspomnieć o scenach erotycznych pomiędzy Alexem i Henrym, które bardzo mnie urzekły. Mam na myśli głównie to, iż były one bardzo realnie oddane, ale oczywiście z zachowaniem cenzury. Nie znalazłam tam wyidealizowanych dialogów, jak to często ma miejsce przy romansach. W "Red, white and royal blue" autorka skupiła się na przeżywaniu miłości z męskiej perspektywy, lecz nie martwcie się nie zabrakło też miłych słówek i czułości miedzy bohaterami.
Podsumowując - "Red, white and royal blue" jest pozycją, o której szybko nie zapomnę, ale z drugiej strony mam przeczucie, że Ci bohaterowie bardzo szybko mnie opuszczą. Książka mimo swoich minusów bardzo mi się podobała, ale nie znalazłam w niej niczego aż tak szczególnego co by sprawiło, że będzie to najlepsza powieść roku. Owszem jest ona inna, jest w niej motyw LGBT przedstawiony w bardzo prosty, ale jednocześnie słodki sposób, a także jest fajną książką młodzieżową. Myślę, że jeśli jesteście ciekawi tej pozycji to i tak ją przeczytacie, każdy ma prawo do swojego zdania i każdemu coś innego będzie się podobać.
Wydawca - Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data wydania - 16.06.2020
Liczba stron - 476
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński - S-ka!
Książkę kupicie tu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz