wtorek, 31 stycznia 2017

Recenzja - Diabolika

"DIABOLIKA" - S.J. Kincaid 

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA 
PREMIERA KSIĄŻKI - 15 LUTEGO 2017 
Diaboliki nie znają litości.
Diaboliki są silne.
Ich przeznaczeniem jest zabijać w obronie człowieka, dla którego zostały wyhodowane.
Nic więcej się nie liczy.

Wyglądamy jak ludzie. Jesteśmy agresywni, zdolni do bezgranicznego okrucieństwa i absolutnej lojalności. Właśnie dlatego jesteśmy strażnikami zamożnych rodzin.

Służę córce senatora, Sidonii, którą traktuję jak siostrę. Zrobiłabym dla niej wszystko. Teraz, aby ją ochronić, muszę udawać, że nią jestem, zachowując w tajemnicy moje zdolności. Wśród bezwzględnych polityków walczących o władzę w imperium odkryłam w sobie cechę, której zawsze mi odmawiano – człowieczeństwo.

Mam na imię Nemezis i jestem diaboliką. Czy mogę zostać iskrą, która rozbłyśnie w mroku imperium? 


Czy widzicie tę cudowną, hipnotyzującą okładkę? Tak, zapamiętajcie ją i tytuł książki - zapewniam Was, że to jedna z tych powieści, które musicie przeczytać!

"Diabolika" to książka, która wykracza poza moje dotychczasowe horyzonty czytelnicze. Należy do gatunku literatury fantastycznej dla młodzieży, ale nie każdy młody człowiek będzie w stanie ją docenić. To pozycja dla naprawdę starszej młodzieży, być może nawet dla dorosłych. Ile lat by nie miał, czytelnik sam doskonale wie, co chce czytać - ja mam nadzieję, że wybierzecie książkę S.J. Kincaid. 

Diabolika to stworzenie całkowicie odmienne od zwykłego, marnego człowieka. I nie, wcale nie używam za mocnych słów, ponieważ w pojedynku z Diaboliką ludzka istota prezentuje się bardzo mizernie. Tytułowa Diabolika to Nemezis, która za cel życiowy stawia sobie obronę Sidonii. Zrobi dla niej wszystko i poświęci swoje (i nie tylko swoje) życie, aby ją chronić. Takie są Diaboliki, zostały stworzone do ochrony i zabijania. Są wyjątkowo silne i potrafią być bardzo niebezpieczne. To nie brzmi jak opis typowej młodzieżówki, prawda? Twórczość S.J. Kincaid nie jest też typową dla swojego gatunku. Na kartach tej książki dokonują się brutalne mordy, są pościgi i pełna napięcia akcja, która nie zwalnia ani na moment. Nie ma tu przyjemnych widoczków, które cieszyłyby oko czytelnika, ale są bohaterowie, którzy zdolni są na największe poświęcenie. 

Fabuła "Diaboliki" rozgrywa się w fantastycznej rzeczywistości, gdzieś na obrzeżach Kosmosu. To pozwala autorce na stworzenie całkiem nowego świata dla swoich bohaterów. Jak przystało na fantastykę - tajemnicze i niebezpieczne stworzenia i świetnie wykreowana fabuła - wszystko to do odkrycia w "Diabolice". Od pierwszej strony S.J. Kincaid wrzuca czytelnika do nowych realiów, na które być może jest, a być nie jest przygotowany. Na szczęście dezorientacja  nie trwa długo, ponieważ za chwilę autorka wszystko wyjaśnia i tłumaczy zasady na jakich odtąd będziemy funkcjonować. 

Nemezis jak przystało na Diabolikę jest twardą sztuką, dla której nie ma rzeczy nie możliwych. Jest bardzo oddana swojemu człowiekowi - Sidonii. Jest na dworze, aby chronić córkę senatora, co nie jest wcale takiem łatwym zadaniem. Na pewno czeka ją wiele niebezpiecznych i zawiłych zwrotów akcji, ale ona idzie na tę "wojnę", ponieważ czuje się w obowiązku. Choć dla Diaboliki nie istnieje coś takiego jak miłości, przyjaźń, empatia czy dobroć to Nemezis w czasie książki ewoluuje. A ściśle mówiąc robią to jej uczucia i emocje. Od martwej maszyny, która ma tylko zabijać staje się kimś więcej. Podczas czytania obserwujemy to jak zmienia się jej sposób patrzenia na świat i na innych ludzi. Pod koniec Nemezis zaczyna widzieć nie tylko Sidonii, ale też inne istoty ludzkie. Nic nie jest takie jak przedtem. 

"Diabolika" to naprawdę ciekawa i pomysłowa książka, która może zainteresować nawet najbardziej opornego na czytanie nastolatka. Jest brutalna i wciągająca, tajemnicza i pełna intryg oraz bohaterów, którzy zyskują przy bliższym poznaniu. Dawno nie czytałam tak przejmującej i intrygującej książki fantastycznej dla młodzieży. Polecam! 


Wydawnictwo - Otwarte 
Data Premiery - 15.02.2017 
Liczba stron - 412 

Zapraszam również do wzięcia udziału w Wydarzeniu Poznaj diabolikę Nemezis 
 
Za możliwość przedpremierowej lektury dziękuję Wydawnictwu Otwarte!
 

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Recenzja - Wysokie Góry Portugalii

"WYSOKIE GÓRY PORTUGALII" - Yann Martel


Lizbona rok 1904. Młody chłopak imieniem Tomás znajduje stary dziennik. Mowa w nim o niezwykłym artefakcie, który – o ile istnieje i o ile zostanie odnaleziony – może odmienić bieg historii. Podróżując jednym z pierwszych automobili, Tomás wyrusza na poszukiwanie niezwykłego skarbu.

Trzydzieści pięć lat później portugalski patolog, fan kryminałów Agathy Christie, sam wplątuje się dziwną historię, a wydarzenia, w których centrum trafia, okazują się być konsekwencjami poszukiwań Tomása sprzed lat.


Kolejne pięćdziesiąt lat później kanadyjski senator, pogrążony w żałobie po śmierci ukochanej żony, znajduje schronienie w wiosce na północy Portugalii. Zjawia się tam z niezwykłym towarzyszem – szympansem. Trwające blisko sto lat poszukiwania nareszcie zmierzają ku końcowi.



Pierwsza przeczytana przeze mnie powieść Yanna Martela to właśnie "Wysokie Góry Portugalii". Nie czytałam i nie oglądałam ekranizacji Życia Pi, którego szczerze mówiąc jestem dość ciekawa. Po przeczytaniu najnowszej, wydanej w Polsce książki tego autora, chęć poznania innych pozycji spod pióra Martela bardzo u mnie wzrosła. 

"Wysokie Góry Portugalii" to jedna książka, w której zawarte są trzy historie, które łączy dość dużo, choć dzieli je kilkadziesiąt lat. Jak czytamy w opisie wydawcy bohaterami powieścią są Tomas, Eusebio i Peter - trzej mężczyźni, żyjący w zupełnie innych przestrzeniach czasowych. Każdy z nich czegoś poszukuje i wyrusza w drogę, aby znaleźć to i odkryć samego siebie.

Książka Yanna Martela ma wymiar ponadczasowy. Jest trochę jak opowiastka filozoficzna, która ma za zadanie wywołać w czytelniku głęboko skrywane emocje. Za pomocą prostych bohaterów i słów autor przekazuje nam prawdę o świecie oraz receptę na ból, jaki ono wywołuje. Wszyscy trzej mężczyźni w powieści Martela stracili kogoś dla nich ważnego, podróż, w którą się udają ma być lekarstwem na ich cierpienie i nie tylko. 

"Wysokie Góry Portugalii" to zbiór kilku gatunków literackich i tematów. Na kartach tej powieści odnajdziemy fantastykę, filozofię, powieść obyczajową, a także momentami psychologiczną. Yanna Martel ma naprawdę wielki talent, ponieważ z zlepku kilku faktów potrafi stworzyć książkę, która pokazuje czytelnikowi człowieczeństwo i sprawia, iż zaczyna on doceniać swój los. Bohaterowie pozycji "Wysokie Góry Portugalii" stawiają czoła przeciwnościom losu, samotności i złośliwości wszechświata. Każdy człowieka podejmuje taką walkę jak Tomas czy Eusebio, ale nie każdy ma taką wolę przetrwania jak Peter.

Najnowszą książkę Yanna Martela serdecznie wszystkim polecam. Najbardziej tym, którzy chcą przeczytać coś co skłania do refleksji i daje nadzieję. 

Wydawnictwo - Albatros 
Data Wydania - 11.01.2017 
 Liczba Stron - 320


Za egz. powieści Yanna Martela serdecznie dziękuję Wydawnictwu Albatros!  
  
 

piątek, 27 stycznia 2017

Recenzja "Latarnia Umarłych"

"LATARNIA UMARŁYCH" - Leszek Herman 



Akcja "Latarni umarłych" rozgrywa się w rok po wydarzeniach opisanych w "Sedinum – wiadomość z podziemi". Troje młodych ludzi – Paulina, Igor i Johann – zostaje ponownie wplątanych w sensacyjne śledztwo, tym razem dotyczące pewnego morderstwa.
Dawno, dawno temu, w pewnym małym miasteczku nad samym morzem, w starym średniowiecznym zamczysku rodzi się chłopiec, który niedługo potem zostaje królem całej Skandynawii, a w ówczesnej Europie jest nazywany Cesarzem Północy.

Mijają wieki. Rok 1941. Mroźną listopadową porą, w samo południe, nieopodal miasta dochodzi do potężnej eksplozji, która kładzie pokotem wszystkie drzewa i wybija szyby w oknach w całej okolicy. Fala uderzeniowa odczuwalna jest w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, a w pewnej starej kaplicy zapada się posadzka.

Blisko osiemdziesiąt lat później pewnego wiosennego dnia do redakcji popularnego, szczecińskiego dziennika przychodzi wiadomość od pewnego staruszka. W jego kolejnych listach nieprawdopodobne wspomnienia i sensacyjne szczegóły przeplatają się z urojeniami z czasów wojennych. Zajmująca się tym tematem dziennikarka Paulina Weber zaczyna wątpić w zdrowie psychiczne nadawcy. Gdy w ostatnim liście zdradza on, że od wielu lat ukrywa zakopane w piwnicy zwłoki, jest już tego pewna…

stare dokumenty z wolna zaczynają jednak odsłaniać mroczne wydarzenia, które za czasów drugiej wojny świato Pozostawione przez niegowej rozegrały się w sennej, nadmorskiej scenerii... 

Cieszę się ogromnie, że takie powieści jak  „Latarnia Umarłych" powstają w naszym pięknym kraju i spod pióra naszych rodaków. Leszek Herman dowodzi, że tłem dla świetnego kryminału nie musi być krajobraz północnych wysp Europy, ale równie dobrze w tej roli sprawdzi się mała, malownicza wioska, niedaleko Koszalina. Piękne, polskie, nadmorskie wioski skrywają bardzo dużo sekretów, a najwięcej wiedzą o nich ich mieszkańcy. Zazwyczaj jednak milczą, choć nie wszyscy...

Paulina, Igor i Johann po raz kolejny zostają wepchnięcie w wir śledztwa, które z każdym kolejnym dowodem przynosi więcej pytań niż odpowiedzi. Nasi bohaterowie są jednak na tyle zgraną ekipą, że w pełni podołają zadaniom postawionym przez pewnego starszego pana, który na pierwszy rzut oka cierpi na demencję i myli sny z rzeczywistością. Paulina jest dziennikarką, która otrzymuje listy od tego pana, a wraz z nimi opisy pełne dramatycznych zdarzeń, jakie rozegrały się przed laty w tym nadmorskim miasteczku. Co łączy odległą przeszłość oraz teraźniejszość, która staje się tłem dla wydarzeń jakie miały miejsce bardzo dawno temu, a mimo to ich echa słychać do dziś? 

Leszek Herman to z wykształcenia architekt, a z zamiłowania historyk sztuki oraz miłośnik starych opowieści. Podczas czytania książki czytelnik odczuwa wszystkie te elementy, które na co dzień zajmują pisarza. Przeszłość - stare historie sprzed wieków, opisy architektury wioski, w której rozgrywają się wydarzenia, a także morze i okoliczne wyspy. Fabuła powieści mknie po kilku płaszczyznach czasowych i geograficznych. Autor raz za razem przenosi nas z jednego miejsca w drugie, z przeszłości w teraźniejszości. „Latarnia Umarłych" pełna jest skrywanych tajemnic i pięknych dzieł sztuki oraz architektury. Odnajdziemy w niej wiele wątków historycznych, które są pasją autora, a które także przeniosą nas w zupełnie inny wymiar rzeczywistości.Szczególną uwagę należy zwrócić na opisy architektury zabytkowych kościołów i innych budynków, które górują nad fabułą powieści. Naprawdę pięknie opisana historia sztuki, która zainteresuje nawet najbardziej wytrawnego czytelnika.

„Latarnia Umarłych" to prawdziwa gratka dla fanów historii, tajemnic i kryminałów. Wszystkie te elementy i wiele innych odnajdujemy na kartach powieści Leszka Hermana. Ta wielowątkowa opowieść o malowniczej wiosce i pewnym morderstwie sprzed lat świetnie sprawdzi się podczas długich, zimnych wieczorów.  


Wydawnictwo - MUZA 
Data Wydania - 23.11.2016 
Liczba stron - 600

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Muza! 
 

wtorek, 24 stycznia 2017

Recenzja - Ludzie, ludzie

„LUDZIE, LUDZIE..." - Ewa Woydyłło 


Dlaczego bywamy kłótliwi, wścibscy i nieokrzesani? Dlaczego tak trudno znosimy przywary innych ludzi? Czy złych nawyków można się oduczyć?
Ludzie, ludzie… to „pisany gabinet terapeutyczny”, w którym każdy zostanie wysłuchany i znajdzie radę dla siebie. Tym razem sławna psycholog Ewa Woydyłło skupia się na różnych ludzkich charakterach – niektóre opisywane i analizowane sytuacje czytelnik bez trudu rozpozna jako znane z mediów, są tu też przykłady zaobserwowane przez psycholog w swoim otoczeniu.

Czytamy więc o ludziach emanujących złą energią, czyli o wampirach energetycznych, o obsesyjnie gromadzących rzeczy, o manipulantach i o kultywujących rozmaite tabu. A dalej o perfekcjonistach, krętaczach, narcyzach, opowiadaczach, malkontentach i obrażalskich.

Ta książka działa jak zwierciadło, przed którym albo się uśmiechamy, albo wstydzimy. Możemy się też rozzłościć, zadumać, coś rozważyć i coś postanowić. Otwarta forma i dobra energia autorki – niestrudzenie przekonują, że można się zmienić na każdym etapie życia.


Na początek kilka słów o autorce. Ewa Woydyłło jest psychologiem i na co dzień zajmuje się terapią oraz relacjami między ludzkimi swoich pacjentów. W ramach fundacji im. Stefana Batorego  kieruje Regionalnym Programem Przeciwdziałania Uzależnieniom. Przyczyniła się do rozpowszechnienia w Polsce leczenia według tzw. Modelu Minnesota, opartego na filozofii Anonimowych Alkoholików. Ewa Woydyłło jest autorką takich książek jak Zaproszenie do życia, Sekrety Kobiet, Rak Duszy czy O Alkoholizmie.

Przyznaję szczerze, że wcześniej nie słyszałam o samej autorce, ani o jej książkach. Tym bardziej jestem zadowolona, iż mogłam przyjrzeć się bliżej jej twórczości i przeczytać najnowszą książkę czyli „Ludzie, ludzie...". 

Książka ta nie jest typową powieścią. Bohaterami są bezosobowi ludzie, a konkretniej ich cechy charakteru. Pozycja ta głównie jest o tym jacy są ludzie i jaką różnorodność przedstawiają. Znajdziemy tutaj szesnaście rozdziałów, a każdy z nich poświęcony jest innemu typowi człowieka. Autorka wyróżnia takie typy jak Manipulanci, Znajomi Nieznajomi, Obrażalscy i wiele innych. W każdej części pani Ewa skupia się na danej osobowości i przedstawia nam sposób bycia takiego człowieka oraz to jak możemy go zauważyć w tłumie. Książka napisana jest w bardzo przystępny sposób, myślę, iż zrozumiały dla każdego czytelnika. Jej przeczytanie nie zabiera nam dużo czasu dzięki krótkim rozdziałom i elementom grafiki dołączonym do każdej części.


Powiedziałabym, że książka „Ludzie, ludzie..." jest skierowana raczej do osób, które interesują się takimi zagadnieniami jak np. zachowanie innych. Na pewno możemy się bardzo dużo nowych rzeczy dowiedzieć z tej pozycji, ale równie szybko je zapomnimy. Moim zdaniem jest to książka na tu i teraz, który nie wnosi do naszego życia niczego szczególnego. Traktowałabym ją raczej jako literaturę uzupełniającą dla psychologów, pedagogów czy innych osób zainteresowanych osobowością ludzi i ich charakterami. 

Wydawnictwo Literackie 
Data wydania - 24.11.2016 
Liczba stron - 201 


Za egz. książki dziękuję Wydawnictwu Literackie!

niedziela, 22 stycznia 2017

Recenzja : Piąta Pora Roku

"PIĄTA PORA ROKU" - N.K. Jemisin 


Rozpoczął się czas końca.
Rozpoczął się wielką czerwoną wyrwą biegnącą przez środek kontynentu i plującą popiołem.
Rozpoczął się śmiercią syna i porwaniem córki.
Rozpoczął się zdradą i zaognieniem ran.
Oto Bezruch, przywykły do katastrof świat, gdzie mocą ziemi włada się jak bronią. I gdzie nie ma litości.

Essun, kobieta z pozoru zwyczajna, za nic ma nadchodzącą zagładę. Jej mąż właśnie jedno z ich dzieci zabił, a drugie uprowadził. Pogrążona w żałobie i rozdarta rozpaczą, przemierza dogorywający świat. Jest zdolna dokonać jeszcze większych zniszczeń, jeśli pomoże jej to odzyskać córkę.

„Piąta Pora Roku" to pozycja o której od pewnego czasu jest bardzo głośno w blogosferze książkowej. Ja również postanowiłam sprawdzić o co właściwie jest tyle szumu. Po przeczytaniu książki moje odczucia względem niej są bardzo sceptyczne. Powieść N.K. Jemisin okazała się czymś zupełnie innym, niż się spodziewałam. Nie jest to oczywiście wadą tej pozycji, ponieważ owa niespodziewana tematyka okazała się bardzo przyjemną lekturą. Jednakże po skończeniu  „Piątej Pory Roku" nie odczułam efektu 'WOW'. 

N.K. Jemisin stworzyła własny świat dla bohaterów książki. Przenosimy się do Bezruchu - tajemniczego kontynentu, który rządzi się własnymi prawami natury. Tutaj oprócz standardowych czterech pór roku od czasu do czasu pojawia się piąta. Dodatkowa pora, która przychodzi niespodziewanie, sieje zło i zniszczenie. Pociąga za sobą wybuchy wulkanów, trzęsienia ziemi i tsunami, oraz wszelkie inne kataklizmy. Wtedy życie mieszkańców Bezruchu staje pod znakiem zapytania. Kiedy nadejdzie kolejna piąta pora roku? I jakie zło przyniesie za sobą tym razem? Ilu ludzi zginie, a ile miast przetrwa atak? 

Niektórzy mieszkańcy Bezruchu są trochę inni niż my. Nowy kontynent zamieszkują, oprócz normalnych ludzi, górotwory. Są to stworzenia tak silne, że potrafią zatrzymać wywołane przez piątą porę roku kataklizmy. Posiadają one pewnego rodzaju dar dzięki, któremu mogą panować nad kapryśną naturą. Zwyczajni obywatele Bezruchu czują się niepewnie w ich towarzystwie i są wrogo do nich nastawieni. Górotworem jest główna bohaterka Essun. Kobieta wyrusza na poszukiwania uprowadzonej córki. Co spotka ją po drodze? 

„Piąta Pora Roku" niewątpliwie wyróżnia się na tle innych nowości wydawniczych. Po pierwsze za sprawą okładki, którą trudno mi określić, ale na pewno jest w niej coś hipnotyzującego co przykuwa uwagę. Po drugie to nowatorski świat przedstawiony z jakim jeszcze nigdy się nie zetknęłam w innej pozycji. Autorka przedstawiła coś nowego i swojego, coś co można nazwać powiewem świeżości w literaturze fantastycznej. Ja nie specjalnie przepadam za tego typu fantastycznym światem, ale „Piąta Pora Roku" mnie usatysfakcjonowała. Pozycja N.K. Jemisin w pewnych momentach okazała się dla mnie męczącą lekturą i nie wciągnęłam się w fabułę dlatego też książka jest dla mnie tylko okej. Jak na razie nie jest to jedna z moich ulubionych powieści, być może jeśli będą kolejne części to zacznie mi się podobać bardziej. 


Wydawnictwo - SQN
Data Wydania - 23.11.2016 
Liczba stron - 440 

Za egz. książki „Piąta Pora Roku" dziękuję Wydawnictwu SQN!

piątek, 20 stycznia 2017

Recenzja - Księga Snów

"KSIĘGA SNÓW" - Nina George 

Recenzja przedpremierowa! 
Henri. Reporter wojenny. Żył w ciągłym zagrożeniu, jednak najbardziej przerażał go stały związek i założenie rodziny. Ratuje tonącą dziewczynkę, ale sam zapada w śpiączkę.
Eddie. Redaktorka w wydawnictwie. Kiedyś związana z Henrim. Jej ustabilizowane życie burzy informacja, że uczynił ją odpowiedzialną za podejmowanie wszystkich decyzji dotyczących jego leczenia.

Sam. Wyjątkowo inteligentny i wrażliwy trzynastolatek. Łatwo rozpoznaje uczucia innych, a emocje opisuje za pomocą kolorów. Marzy o tym, aby w końcu poznać ojca, którego losy śledził przez całe życie.

Przeszłość i teraźniejszość, rzeczywistość i marzenia, prawda i to, co się prawdą wydaje, splatają się w jedną historię. Ścieżki trójki bohaterów krzyżują się w krainie snów, gdzie zacierają się granice, a wspomnienia dają drugą szansę na życie. 


„Księga Snów" czyli trzecia już powieść Niny George wydana w Polsce zamyka cykl książek poruszających tematykę życia i śmiertelności. Jej poprzednie pozycje : „Lawendowy Pokój" i „Księżyc nad Bretanią" poruszały się w  bardzo skomplikowanej tematyce podróży przez życie i nierzadko też bram śmierci. W przypadku najnowszej pozycji Niny George sytuacja ma się podobnie. 

„Księga Snów" to opowieść Henriego, jego syna Sama i byłej partnerki Eddie. Jedna historia opowiedziana z perspektywy trzech bohaterów, którzy zupełnie inaczej patrzą na świat i otaczającą sytuacje. Henri w bohaterskim czynie ratuje dziecko i  sam ulega wypadkowi. Trafia do szpitala w stanie śpiączki farmakologicznej, nikt nie wie co tak naprawdę się z nim dzieje i na ile on sam jest świadom swojego położenia.  Przez kilkadziesiąt dni będzie obserwować rozwój wydarzeń z perspektywy Henriego, Sama i Eddie. 

Jeśli miałabym powiedzieć o czym tak właściwie jest powieść Niny George powiedziałabym, że o żegnaniu się z życiem oraz o nadziei. Ta pozycja ma bardzo skomplikowaną fabułę i dopracowany portret psychologiczny bohaterów. Podczas tych kilkudziesięciu dni, które spędzamy z Henrim w szpitalu obserwujemy nie tylko jego myśli, ale również zachowania ludzi wokół niego. To co widzimy i słyszymy wprawia nas w bardzo melancholijny nastrój współczucia i czasami też przerażenia. Sam nigdy nie poznał swojego ojca - Henriego. Ich spotkanie przerwał wypadek, który widzimy też z jego perspektywy. Mamy tutaj do czynienia z déjà vu, ponieważ wszystkie wydarzenia przeżywamy kilkakrotnie, za każdym razem z innego punktu widzenia. Bardzo podoba mi się ten zabieg, jaki autorka zastosowała w powieści. Dzięki niemu poznajemy wszystkich bohaterów o wiele bardziej i dogłębniej wnikamy w ich myśli i uczucia. 

Henri przez całą fabułą trwa w śpiączce farmakologicznej. Podczas tej długiej drzemki jego umysł cały czas działa, a on sam wszystko dokładnie obserwuje i komentuje. Bardzo ciekawie autorka wykorzystała element snu, podczas którego organizm chorego regeneruje się i zdobywa nowe siły. Myślę, że skłania tym czytelnika do rozważań na temat tego dzieje się z człowiekiem, który trwa w takim zawieszeniu pomiędzy życiem a śmiercią. Podobną sytuację mamy w książce „Zostań, jeśli kochasz" gdzie bohaterka musi uporać się ze swoimi myślami i zdecydować co dalej; wrócić czy pójść dalej? Jest to dość znikome porównanie do powieści Niny George, ponieważ ta druga jest o wiele bardziej przemyślana i dopracowana. Każdy z nas ma swoją teorię na temat życia po śmierci, autorzy pokazują nam tylko swoje domysły i rozważania. To jaką decyzję podjął Henri dowiecie się czytająca „Księgę Snów". 

Najnowsza książka Niny George jest wymagającą skupienia i ciszy lekturą, która ucieszy nawet największych smakoszy literatury pięknej. Styl pisania autorki jest dość specyficzny i bardzo kwiecisty. Zdania jakich używa Nina są poezją, która opisuje życie i odchodzenie w bramy śmierci. To bardzo skomplikowana książka z niebagatelnymi bohaterami. Bardzo polecam! 



Wydawnictwo - Otwarte 
Data wydania - 01.02.2017
Liczba stron - 424


Za możliwość przedpremierowej lektury książki dziękuję Wydawnictwu Otwarte.