poniedziałek, 30 listopada 2020

Pierwsza Osoba Liczby Pojedynczej - Haruki Murakami

 "PIERWSZA OSOBA LICZBY POJEDYNCZEJ" - Haruki Murakami

Nowy zbiór opowiadań Harukiego Murakamiego.


Tajemnicza płyta Charliego Parkera, małpa mówiąca ludzkim głosem i liczne wspomnienia dawnych kochanek. W nowym zbiorze opowiadań Harukiego Murakamiego czytelnicy znajdą znane i lubiane motywy jego twórczości: tęsknotę za tym, co minęło, rozważania o muzyce, miłości oraz sensie życia. Autor wspomina lata studenckie, dawne dziewczyny, fascynacje i niezwykłe przeżycia, do których ciągle powraca myślami.
- opis Wydawcy 

Haruki Murakami to autor książek, od którego dotychczas stroniłam, ponieważ nie byłam przekonana, że może to być literatura dla mnie. Na moją postawę wpływał też fakt, iż czytałam wiele opinii jakoby twórczość tego pisarza była bardzo specyficzna i nie każdemu przypadnie ona do gustu. Korzystając z okazji przy promocji najnowszego zbioru opowiadać Murakamiego, postanowiłam jednak wyrobić sobie własną opinię. 

Haruki Murakami to bardzo znany na świecie pisarz japoński. W Polsce jego twórczość także jest dość znana i zbiera najróżniejsze opinie, co oczywiście jest nieodłącznym elementem popularnych książek. Ja swoją przygodę z tym autorem rozpoczęłam od zbioru opowiadać "Pierwsza osoba liczby pojedynczej". 

Musicie wiedzieć, że ten zbiór opowiadań jest bardzo osobisty i ściśle związany z autorem. Haruki Murakami odnosi się w nim do czasów swojej młodości, czasów studenckich oraz swoich pasji. Szczerze mówiąc jedno z tych opowiadań bardzo mocno mnie zastanawia w kontekście autentycznych wydarzeń, ale myślę też, że nie mnie to oceniać. Tym bardziej jest to istotne, że wizytówką autora jest wplatanie nierealnych wątków do rzeczywistości. W tym zbiorze opowiadań także widać tę cechę. W "Pierwszej osobie liczby pojedynczej" mamy opowiadania, które opisują wydarzenia, które naprawdę mogłyby  mieć miejsce, a są też takie, które są bardzo nieprawdopodobne i trudno w nie uwierzyć. Myślę też, że teksty tego autora trzeba traktować odrobinę z przymrużeniem oka i nie brać wszystkich kwestii dosłownie, a niekiedy nawet doszukiwać się drugiego dna.  

"Pierwsza osoba liczby pojedynczej" to zbiór ośmiu niezbyt długich opowiadań. Są to kolejno: "Do kamiennej poduszki", "Śmietanka", "Charlie Parker Plays Bossa Nova", "With the Beatles", "Wiersze zebrane o drużynie Yakult Swallows", "Karnawał", "Wyznanie małpy z Shinagawy" oraz tytułowe "Pierwsza osoba liczby pojedynczej". Cała książka ma lekko ponad 200 stron, a więc z naturalnej przyczyny te opowiadania nie mogą być bardzo rozbudowane. Mnie najbardziej spodobało się opowiadanie "With the Beatles", a najmniej "Wiersze zebrane o drużynie Yakult Swallows". 

Po przeczytaniu "Pierwszej osoby liczby pojedynczej" zgadzam się z tym, że Murakami jest specyficznym autorem, ale jednocześnie bardzo dobrym. W tym momencie mogę wypowiadać się jedynie na podstawie tego jednego zbioru opowiadań, ale bardzo wyraźnie dostrzegłam w nich pewną nić porozumienia z autorem. Jak już wspominałam z tych ośmiu tekstów tylko jedno najbardziej mi się podobało i to je zapamiętałam w sposób szczególny. Nie oznacza to jednak, że pozostałe były złe, tylko, że nie przemówił do mnie ich temat i tym samym nie zapadły mi w pamięci. Opowiadanie "Wiersze zebrane o drużynie Yakult Swallows" nie spodobało mi się, dlatego że wynudziło mnie, ponieważ dotyczyło tematyki sportu, drużyny sportowej, który nigdy mnie szczególnie nie interesował. 

Wspominałam już, że bardzo spodobał mi się styl pisania Murakamiego i w związku z tym bardzo chętnie przeczytam coś jeszcze z jego twórczości. Wydaje mi się, że jest to specyficzny autor z bardzo ciekawymi poglądami na świat. Podczas lektury "Pierwszej osoby liczby pojedynczej" zauważyłam też, że Murakami jest świetnym obserwatorem świata i potrafi niezwykle prosto, ale trafnie opisywać ludzkie myśli. W czasie czytania zdarzyło mi się wychwycić i zaznaczyć kilka naprawdę dobrych cytatów, z którymi szczerze mogę się utożsamić. Biorąc to wszystko pod uwagę - nie mogę doczekać się lektury którejś z pełnowymiarowych powieści autora. 

Jeżeli tak jak ja nie macie pewności czy Haruki Murakami może Wam się spodobać to myślę, że ten zbiór opowiadań będzie trafnym wyborem. Po pierwsze dlatego, że w mojej ocenie są to proste teksty, nie wymagające ogromnego skupienia. Druga rzecz, które przemawia na korzyść tej książki to oczywiście to, że mamy tu do czynienia z kilkoma niepowiązanymi ze sobą opowiadaniami. Być może nie wszystkie one przypadną Wam do gustu, ale na pewno jest to dobra opcja do poznania stylu autora. Ze swojej strony bardzo polecam! 


Wydawca - Wydawnictwo Muza
Data wydania - 12.11.2020
Liczba stron -




Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza!


wtorek, 24 listopada 2020

Realny Świat - Sara Pennypacker

 "REALNY ŚWIAT" - Sara Pennypacker

Ware nie może się doczekać wakacji, kiedy będzie wreszcie mógł do woli bujać w obłokach i rozmyślać o średniowiecznych rycerzach. Niestety rodzice znowu zapisują go na znienawidzone półkolonie, gdzie może się spodziewać udręki „wartościowych interakcji” i zajęć dla „normalnych” dzieci. Jednak już pierwszego dnia półkolonii Ware poznaje Jolene, szorstką dziewczynkę, która zawzięcie uprawia ogród na gruzach opuszczonego kościoła pośrodku miasta. Od tej pory Ware, zamiast chodzić na wakacyjne zajęcia w domu kultury, zaczyna realizować na zagraconej działce wizję średniowiecznego zamku. 
-opis Wydawcy 


Nieco ponad 3 lata temu miałam przyjemność przeczytać "Paxa", który zrobił na mnie ogromne wrażenie i do dziś gdy o nim myślę czuję ciepło w okolicach serca. "Pax" był niesamowicie spokojną, ale też zróżnicowaną lekturę. Gdy usłyszałam o planowanej premierze nowej książki Sary Pennypacker, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Tak właśnie w moje ręce trafiła powieść "Realny świat". 

"Realny świat" to pozycja, która przykuła moją uwagę w pierwszej kolejności za sprawą swojej okładki. Uwielbiam ciemne kolory i pełne detali ilustracje, a myślę, że tymi właśnie słowami można opisać okładkę "Realnego świata". Muszę Wam też powiedzieć, że na żywo ta pozycja prezentuje się o wiele lepiej, dzięki temu, że posiada matowe wykończenie. Oczywiście tym bardziej należy uważać podczas jej czytanie - jeśli tak jak ja lubicie gdy książki są w bardzo dobrym stanie, ponieważ łatwo można zostawić na niej ślady placów. Niemniej jednak "Realny świat" to pozycja perfekcyjnie wydana i ucieszy nie tylko oko, ale także serce czytelnika. 

Na kartach "Realnego świata" poznajemy małego chłopca - Ware, który zostaje zmuszony po raz kolejny spędzić wakacje na półkoloniach - czego oczywiście szczerze nie znosi. Jest to pierwsza rzecz, które niewątpliwie do mnie przemówiła, ponieważ ja także w dzieciństwie nie lubiłam tego typu rozrywek. Uważam, że już wystarczająco muszę się socjalizować z innymi dziećmi w czasie roku szkolnego, a więc wakacje powinnam mieć tylko dla siebie. Wracają do powieści i naszego bohatera to pewnego dnia poznaje on Jolene. Jolene jest rezolutną i absolutnie niezależną młodą damą, która wbrew zasadom zamiast przebierać i karmić swoje lalki  próbuje zarządzać swoim własnym ogródkiem, który stworzyła na gruzach w centrum miasta. Ware jest zaciekawiony i jednocześnie onieśmielony dziewczynką i tym się ona zajmuje, ale w końcu stwierdza, że może razem uda im się stowrzyć coś więcej niż tylko ogród. 

Musicie wiedzieć, że "Realny świat" podobnie zresztą jak "Pax" jest powieścią oscylującą na granicy rzeczywistości i magii. Jednocześnie jesteśmy świadkami niewinnej zabawy dwójki dzieci, ale też przeżywamy pełną przygód podroż w nieznane. "Realny świat" to pozycja, która mnie całkowicie oczarowała i jestem pewna, że większości czytelnikom się ona spodoba. Dla mnie największym plusem jest to, że (chyba) po raz pierwszy od bardzo dawna mogłam utożsamić się z bohaterami, którzy są dziećmi. Ware i Jolene są introwertykami, którzy nie potrzebują i nie szukają na siłę znajomych. Oni całkiem dobrze bawią się w swoim towarzystwie, które daj im absolutną wolność wyboru i wolność bycia tym kim są. Niesamowitym było móc obserwować jak tych dwoje dzieci każdego dnia coraz bardziej zżywa się ze sobą, jak okazują sobie małe gesty, które dla nich były przeogromnym krokiem na przód. 

Jestem przekonana, że "Realny świat" pozostanie ze mną na bardzo długo, podobnie jak to było z "Paxem", którego także ogromnie Wam polecam. Są to pozycje niezwykle tajemnicze, magiczne, ale przede wszystkim ukazujące drugie dno, którego my dorośli bardzo często już nie zauważamy. 



Wydawca - Wydawnictwo IUVI
Data wydania - 27.10.2020
Liczba stron - 320

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu IUVI 


niedziela, 22 listopada 2020

Małe miasto, wielkie kłamstwa - Diane Chamberlain

 "MAŁE MIASTO, WIELKIE KŁAMSTWA" - Diane Chamberlain

Rok 2018. Morgan Christopher, studentka akademii sztuk pięknych, odbywa wyrok w żeńskim zakładzie karnym. Pewnego dnia, podczas niespodziewanego widzenia, dwie tajemnicze kobiety składają jej propozycję pracy, obiecując natychmiastowe zwolnienie. Morgan ma wykonać renowację starego malowidła w cichym, prowincjonalnym miasteczku w Karolinie Północnej. Gotowa na wszystko, aby odzyskać wolność, przyjmuje propozycję, chociaż nie ma pojęcia o renowacji obrazów. Pod grubą warstwą wieloletniego brudu czeka na nią opowiedziana farbami historia szaleństwa, zbrodni i zmowy milczenia.


Rok 1940. Anna Dale, młoda malarka z New Jersey, wygrała konkurs na malowidło ścienne dla poczty w małym mieście Edenton w Karolinie Północnej. Przyjmuje propozycję i wyjeżdża na konserwatywne Południe, bo niespodziewanie została sama na świecie, a praca jest na wagę złota. Nie wie, że znajdzie się w miejscu, gdzie ludzie są pełni uprzedzeń, tajemnice skrywa się za zamkniętymi drzwiami, a za wszelką odmienność płaci się wysoką cenę, czasem najwyższą.
- opis Wydawcy 

Diane Chamberlain to moja ulubiona pisarka współczesna. Bardzo cieszę się na wieść o każdej nowo wydanej jej książce i oczywiście staram się czytać je jak najszybciej po premierze. W tym miesiącu wydawnictwo uraczyło nas tytułem "Małe miasto, wielkie kłamstwa" - opowieścią o przeszłości, ludzkich demonach, tajemnicy i pasji jaką jest malarstwo. 

Jak już zdążyliście się przekonać najnowsza książka Diane Chamberlain prowadzona jest dwutorowo. W części rozdziałów obserwujemy malarkę Annę Dale, która przyjeżdża do małego miasteczka na południu Stanów Zjednoczonych, aby przygotować malowidło, które ma zawisnąć w budynku poczty. Niestety z pewnych powodów obraz nigdy nie zostaje w pełni ukończony i znika wraz z Anną i jej pomocnikiem. Następnie mamy rok 2018 i drugą bohaterkę, którą jest Morgan - młoda studentka malarstwa, aktualnie przebywająca w żeńskim więzieniu. Dziewczyna pewnie dnia dostaje propozycję nie do odrzucenia, w zamian za renowację pewnego starego obrazu może wyjść z zakładu karnego i otrzymać wolność. 

Diane Chamberlain to jedna z takich autorek, które zawsze wybieram w ciemno - jestem pewna, że mi się spodobają. Gdy czytam zdania stworzone przez autorkę to czuję jakbym wracała do domu, do bezpiecznego miejsca po długiej podróży. "Małe miasto, wielkie kłamstwa" jest kolejną powieścią, która trafiła w moje serce. Przede wszystkim za styl autorki - jej lekkość pióra i umiejętność pisania wspaniałych i pełnych tajemnic historii. Uwielbiam to w jaki sposób tworzy swoje bohaterki - nie zawsze doskonałe i bez skazy, ale bardzo odważne i zdeterminowane. Nie raz już to zauważałam, że Diane Chamberlain ma talent do żeńskich postaci i poprzez nie ukazuje siłę kobiet - a to jest ważne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. W mojej ocenie zarówno Anna jak i Morgan są bohaterkami pełnymi pasji choć każda z nich potrzebuje odrobinę więcej czasu, aby ją z siebie wydobyć. Na początku - kiedy poznajemy kobiety one są do siebie bardzo podobne, mimo iż dzieli je kilka dekad. Obie są zagubione i niepewne, ale wiedzą, że dostały szansę, którą muszą wykorzystać. Z czasem też zaczynają dostrzegać piękno w tym co robią i co je otacza. Niestety w przypadku Anny oprócz piękna i dobra pojawia się zło, które ukierunkowuje jej całe przyszłe życie. 

Autorka często w swoich książkach nawiązuje do problemów społecznych. W książce "Małe miasto, wielkie kłamstwa" jest problem rasizmu wobec osób czarnoskórych, nazywanych tutaj kolorowymi. Niestety w latach 40-stych XX. wieku był to problem nie tylko południa USA, ale całego kraju. Osoby inne niż o białym kolorze skóry często napotykały przeszkody w różnych miejscach, do których my obecnie mamy wolny dostęp. Nie mogły one robić zakupów w pewnych sklepach, nie mogli wypożyczać książek z bibliotek czy wchodzić do niektórych kawiarni. Jedną z takich osób był pomocnik Anny w Edenton, w którym kobieta odkryła prawdziwy talent artystyczny. Niestety wydarzenia z roku 1940 pokazały, że społeczeństwo bardzo łatwo ocenia osoby wyróżniające się kolorem skóry i pochodzeniem. Trudno jest wyjść ze ścisłych ram, które narzuciłam nam historia. Inni problemem, który porusza autorka są choroby psychiczne, uzależnienie oraz wyrzuty sumienia, którymi ciężko jest żyć. Dość dużą rolę odgrywa w tej powieść aspekt konserwatyzmu wśród społeczności, tego co kobiecie wypada a co nie i kiedy, jak należy się zachowywać aby "ludzie nie gadali". Oczywiście odnosi się to do lat 40-stych, kiedy poznajemy Annę i wydaje mi się, że mimo iż teraz żyjemy w innych realiach to nie powinniśmy negować zasad według, których ludzie wtedy żyli. 

"Małe miasto, wielkie kłamstwa" to kolejna świetna powieść w dorobku Diane Chamberlain, którą mogę Wam z czystym sumieniem polecić. Jest tajemnicza, bardzo dobrze napisana, pełna pasji jaką jest w tym przypadku malarstwo oraz dająca nadzieję, że mimo przeciwności losu znów wyjdzie słońce. Przeszłości nie możemy zmienić, ale przyszłość już zdecydowanie tak. 


Wydawca - Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data wydania - 3.11.2020
Liczba stron - 520

Książkę kupicie m.in. na Empik.com
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka! 


poniedziałek, 16 listopada 2020

Nas Dwoje - Holly Miller

 "NAS DWOJE" - Holly Miller 

Joel jest singlem od czasu, gdy poprzysiągł sobie, że już nigdy się nie zakocha. Wie, że jeśli obdarzy kogoś uczuciem, tę osobę może spotkać coś złego. Kiedy jednak na swojej drodze spotyka przeuroczą Callie, jest przekonany, że długo nie wytrwa w swoim postanowieniu. Dziewczyna ma być dla niego szansą na szczęście.


Callie niedawno straciła najlepszą przyjaciółkę, która zginęła w wypadku. Wciąż jeszcze nie doszła do siebie po tragedii, nadal w jej życiu dominują smutek i przygnębienie. Z powodu śmierci koleżanki porzuciła marzenia o karierze ekologa, by pomóc mężowi Grace w prowadzeniu kawiarni. Ale wystarczy, że spojrzy na wpadającego coraz częściej na kawę i ciastko Joela, by wiedzieć, że właśnie trafiła na miłość swojego życia. Oboje wydają się dla siebie stworzeni. 
- opis Wydawcy
 
"Nas Dwoje" to książka, która przekonała mnie do siebie po pierwsze za sprawą tego napisu - "Jedna z najpiękniejszych i najsmutniejszych powieści tego roku!". Drugim elementem przykuwającym moją uwagę była okładka, od której nie mogłam oderwać wzroku. ilustracja ta wydała mi się niesamowicie klimatyczna i właśnie taka pół na pół - z jednej strony zakochana para, ale z drugiej ciemne kolory i pełnia księżyca. Byłam bardzo ciekawa co z tego wyniknie na kartach powieści Holly Miller. 

Powieść Holly Miller - "Nas Dwoje" to debiut literacki autorki, która obecnie mieszka w Norfolk i uwielbia pisać.

"Nas Dwoje" opowiada historię dwojga, na początku obcych sobie osób, którzy pewnego dnia się spotykają. Joel to nietypowy singiel z wyboru, który uważa, że ma wystarczające powody, aby myśleć iż nie zasługuje na miłość. Mężczyzna choć skrycie wierzy w miłość to nie chce się na nią godzić. Wszystko oczywiście zmienia się gdy wpada na piękną Callie.. Związek tych dwojga nie jest łatwy, a wręcz przeciwnie. Oboje noszą w sobie dużo złych emocji, bólu i strachu i w połączeniu z nagle pojawiającą się miłością może dojść do wybuchu, którego nikt nie jest w stanie kontrolować. 

Myślę, że właśnie takiej książki potrzebowałam ostatnio. "Nas Dwoje" jest historią, która opiera się na związku dwojga dojrzałych ludzi. Podoba mi się, że Joel i Callie są już po trzydziestce i nie mają tendencji do zbyt emocjonalnego przeżywania każdego uśmiechu. Owszem takie rzeczy też się chwalą, ale jednak wiek naszych bohaterów i ich sposób bycia sprawia, że książka jest o wiele bardziej intymna. Poza tym nasi bohaterowie są bardzo uroczymi ludźmi, których od razu polubiłam i kibicowałam na każdej stronie. W Joel'u jest coś co sprawia, że ma się ochotę mu zaufać i dać się otoczyć ramieniem. Problem polega na tym, że on sam rzadko kogoś obejmuje i proponuje cokolwiek, a dla Callie zrobił wyjątek. 

Bardzo dobrze czułam się podczas lektury tej książki. "Nas Dwoje" okazało się być wszystkim tym czego poszukuję w ludziach i literaturze. Dostałam fajnych bohaterów, ciekawą i jednocześnie skomplikowaną fabułę oraz przyjemny styl pisania autorki. Nie zawsze bywam wymagającym czytelnikiem, często nie zauważam drobnych mankamentów, tych negatywnych, ale z pozytywnymi już trochę jest inaczej. Lubię gdy w powieści nie chodzi tylko o fabułę, o to co dzieje się z bohaterami, ale bardzo doceniam wkład emocjonalny autorki w historię. Mam przeczucie, że w przypadku "Nas Dwoje" Holly Miller włożyła całe serce i dusze. 

Jeśli szukacie książki, która będzie jednocześnie nostalgiczna i smutna, ale z drugiej otuli Was jak ciepły kocyk to myślę, że "Nas Dwoje" sprawdzi się idealnie. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych powieści autorki! 


Wydawca - Wydawnictwo Muza 
data Wydania - 28.10.2020
Liczba stron - 478
Cykl - Nas Dwoje [1]

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza!


wtorek, 10 listopada 2020

Co powiesz na spotkanie? - Rachel Winters

 "CO POWIESZ NA SPOTKANIE?" - Rachel Winters

Napisać komedię romantyczną w dzisiejszym świecie to prawdziwe wyzwanie!


Bo przecież wszystkie romantyczne historie wymyślono w latach 90…


I czy dzisiaj ktoś jeszcze potrzebuje się wzruszać…?


Evie jest przekonana, że tak! Ezra jest przekonany, że nie.


I mają problem, bo on musi napisać scenariusz komedii romantycznej, chociaż bardzo tego nie chce. A jej przyszłość zależy od tego, czy jemu się uda.


Evie nie zamierza siedzieć z założonymi rękami i czekać, aż Ezra prześle jej szefowi gotowy tekst. O nie – to mogłoby się nigdy nie wydarzyć. Zamiast tego proponuje układ – ona będzie mu dostarczać zabawnych inspiracji i udowodni, że w prawdziwym życiu można zakochać się jak w filmie, a on będzie pisał.
- opis Wydawcy
 

"Co powiesz na spotkanie?" to czwarta powieść w serii wydawniczej Wydawnictwa Albatros pt. "Mała czarna". Jeśli bylibyście ciekawi to pozostałymi książkami z serii są: "Współlokatorzy""Zamiana" oraz "Lista, która zmieniła moje życie". Za każdym razem o tym wspominam, ale pamiętajcie, że pozycje te nie są ze sobą połączone ani fabułą ani bohaterami, a więc możecie je czytać w dowolnej kolejności. 

W przypadku "Co powiesz na spotkanie?" mamy do czynienia z silną potrzebą stworzenia scenariusza do komedii romantycznej. A zaczynając od początku to naszymi bohaterami są Evie oraz Ezra. Evie prowadzi firmę, która zajmuje się podwykonawstwem filmowym. Tym razem szansą na być albo nie być, nie tylko Evie, ale także całej agencji jest młody scenarzysta Ezra. Krótko mówiąc poważny klient oczekuje, że Evie przedstawi mu w krótkim czasie scenariusz do komedii romantycznej. Ten tekst ma napisać Ezra, ale z różnych przyczyn nie idzie mu ta praca. Evie stara się mu pomóc i proponuje, że stanie się jego muzą, inspiracją i asystentką w jednym - wszystko, byle by tylko zaczął pisał. Największym utrapieniem dla Evie jest to, że Ezra nie wierzy w miłość i szczęśliwe zakończenia w książkach czy filmach. Sami przyznajcie, że rodzi to pewne trudności.. 

Czytam książki z serii Mała Czarna, ponieważ one nie dość, że prześlicznie się prezentują na półce, ale co ważniejsze - same w sobie są niezwykle urocze i zabawne. "Co powiesz na spotkanie?" także takie jest. To jedna z wyjątkowych pozycji, które miałam okazję czytać. Ma oryginalną fabułę, może nie zawsze zgodną w 100% z zasadami logiki, ale na pewno nietuzinkową. To jedna z tych powieści, które czytacie nie dlatego bo są klasyką albo poruszają ważny społecznie wątek i po prostu wypada je znać. Książkę Rachel Winters czytacie bo jest urocza, zabawna i dobrze się bawicie podczas lektury. Nie wymagając od niej nie wiadomo jak górnolotnych kwestii, otrzymacie naprawdę świetną powieść. Świetną w swoim gatunku. 

"Co powiesz na spotkanie" jest książką idealną na jeden wieczór. Siadacie, czytacie i świetnie się bawicie. To ma być przyjemność i czysta rozrywka. Czasem się uśmiechniecie pod nosem, innym razem wybuchniecie niekontrolowanym chichotem. Kochani wszystko jest dla ludzi, a taka pozycja jak ta pozwala nabrać dystansu i odpocząć od cięższych tematów. Styl autorki jest lekki i przyjemny, a cała powieść wprawia czytelnika w świetny humor. Rozdziały książki są krótkie, co ułatwia i przyśpiesza lekturę. bohaterowie są dość realistycznie wykreowani, krótko mówiąc podobni do żywych ludzi. Myślę, że autorce udało się bardzo skrócić dystans pomiędzy postaciami a czytelnikiem. W moim przypadku, gdy Evie wygłupiała się odgrywając scenki z kultowych komedii romantycznych ja także czułam jej zapał, determinację i świetny humor. 

Mam ogromną nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po "Co powiesz na spotkanie? Rachel Winters. Nie znajdziecie lepszego wyboru na długi, jesienny wieczór niż ta pozycja. 


Wydawca - Wydawnictwo Albatros
Data wydania - 14.10.2020
Liczba stron - 416
Cykl - Mała czarna [4]

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros! 



piątek, 6 listopada 2020

Inni Ludzie - C.J. Tudor

 "INNI LUDZIE" - C.J. Tudor

Gabe, wracając pewnej nocy do domu, tkwi w korku za pordzewiałym starym samochodem. Nagle w tylnej szybie widzi twarz dziewczynki. Z jej ust wydobywa się tylko jedno słowo: „Tatusiu”.


To jego pięcioletnia córka, Izzy. Nigdy więcej już jej nie zobaczy.


Trzy lata po zaginięciu córki Gabe spędza dni i noce podróżując po autostradzie, szukając samochodu, w którym widział Izzy, i nie tracąc nadziei, choć większość ludzi uważa, że dziewczynka nie żyje.


Fran i jej córka Alice również przejechały wiele kilometrów autostradą. Ale nie poszukując. Uciekając. Starając się wyprzedzić ludzi, którzy chcą ich skrzywdzić. Ponieważ Fran zna prawdę. Wie, co naprawdę stało się z córką Gabe’a. Wie, kto jest odpowiedzialny. I wie, co zrobią, jeśli kiedykolwiek dogonią ją i Alice…
- opis Wydawcy 

C.J. Tudor to brytyjska autorka znana ze swojej pierwszej książki czyli "Kredziarza", której ja akurat nie czytałam. Przeczytałam jednak inną powieść - "Zniknięcie Annie Thorne" poleconą mi przez koleżankę. Tamten thriller był w porządku, przynajmniej na tyle na ile go pamiętam i stąd też ucieszyłam się na wieść o planowanej premierze "Innych ludzi". Musiałam ją przeczytać. 

"Inni ludzie" to książka bardzo mocno rzucająca się w oczy - oczywiście za sprawą mieniącej się okładki. Fabuła powieść opiera się na tym, że poznajemy bohatera - Gabe, który traci ukochaną córkę. Traci ją w dość nietypowych okolicznościach, ponieważ mężczyzna po prostu jest naocznym świadkiem tego jak jego córka zostaje porwana. Gabe widzi ją w oknie jednego z samochód podczas deszczowej nocy. Oczywiście mężczyzna nie mogąc poradzić sobie ze stratą nie ustaje w poszukiwaniach dziecka, nawet kilka lat po tym zdarzeniu. Dzięki temu, że akcja książki dzieli się, możemy poznać też historię samotnej matki - Fran, która z kolei ucieka ze swoją córką. Różnica polega na tym, że jak już wspominałam kobieta ucieka przed kimś wraz z dzieckiem, a Gabe próbuje odnaleźć swoją Izzy. Te dwie sprawy jednak łączą się ze sobą w bardzo zaskakujący i przerażający sposób. 

Muszę przyznać, że "Inni ludzie" to nierówna książka pod względem akcji. Pierwsze rozdziały dłużyły mi się i miałam wrażenie, że autorka starała się za dużo rzeczy wyjaśnić czytelnikowi, zamiast pozwolić mu aby sam wyciągnął odpowiednie wnioski. Jednak wciąż nie czułam znużenia i moja ciekawość fabuły utrzymywała się. Z każdym kolejny rozdziałem było lepiej, akcja nabierała tempa, a ja mogłam powoli rozeznawać się w tej układance. Na pewno "Inni Ludzie" to ciekawie rozplanowany thriller, w którym jest miejsce na wiele zwrotów akcji i nutkę niespokojnych emocji. Absolutnie nie czuję się zawiedziona tą pozycją, ani jej zakończeniem. Mnie się bardzo podobało, mimo początkowych trudności autorka wykazała się ogromną wyobraźnią. Być może niektórym z Was pewne wątki będą się wydawać wciśnięte na siłę i rozumiem to. Jednak ja czytałam "Innych ludzi" przede wszystkim dla przyjemności i emocji, dla zaspokojenia ciekawości, a więc przyjęłam po prostu wersję autorki i tyle. 

"Innych ludzi" przeczytałam bardzo szybko i ogromnym zaciekawieniem. Dobrze pamiętałam styl autorki z poprzedniej książki i miałam nadzieję, że w tym przypadku także miło spędzę czas z jej powieścią. "Inni ludzie" to thriller oscylujący na granicy realu i pewnych dziwnych nadprzyrodzonych spraw. Takie połączenie nie zawsze dobrze wychodzi, bo często któryś z elementów bardziej przejmuje kontrolę nad fabułą. W przypadku powieści C.J. Tudor wszystko było odpowiednio wyważone i nie czułam się ani przytłoczona nadmiarem akcji, ani też nie uważam, aby autorka wybrała łatwiejsze rozwiązania. Co do bohaterów to ja w tego typu książkach niezbyt się do nich przywiązuje. Zresztą często jest to skuteczny zabieg autorów, ponieważ czytelnik ma się skupić na fabule a nie na konkretnym bohaterze. Gabe oraz Frank tratowałam jak postacie, pionki, a więc nie potrafię stwierdzić czy ich polubiłam. Byli dla mnie neutralni, a co najważniejsze nie denerwowali mnie. 

Myślę, że jeśli czytaliście poprzednie książki autorki to i tak sięgniecie po "Innych ludzi", gdyż wiem, że większość ich recenzji jest bardzo pozytywna. Ja ze swojej strony także polecam, zarówno "Innych ludzi' jak i "Zniknięcie Annie Thorne", ponieważ "Kredziarz" wciąż przede mną. 


Wydawca - Wydawnictwo Czarna Owca 
Data Wydania - 14.10.2020
Liczba stron - 424

Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca!


środa, 4 listopada 2020

Orkiestra Bezbronnych - Chigozie Obioma

 "ORKIESTRA BEZBRONNYCH" - Chigozie Obioma 

Narratorem powieści, której akcja rozpoczyna się na przedmieściach jednego z dużych nigeryjskich miast, jest Chi – opiekuńczy duch.


Losy młodego Chinonso i pięknej Ndali splatają się, gdy chłopcu udaje się powstrzymać ją od samobójczego skoku z wiaduktu autostrady. Tej nocy na poboczu drogi rodzi się między nimi uczucie równie silne, co niemożliwe. Ndali, pochodząca z bogatego rodu, nie może spędzić reszty życia na farmie wśród kur – na to zresztą nigdy nie zgodzi się jej rodzina. Chinonso sprzedaje więc wszystko, co posiada, i opuszcza swój dom, by zdobyć wykształcenie na uniwersytecie na Cyprze.
- opis Wydawcy 


Bardzo chciałam przeczytać "Orkiestrę Bezbronnych" ze względu na autora. Chigozie Obioma to jeden z najpopularniejszych pisarzy pochodzenia nigeryjskiego i finalista nagrody Bookera. Uważam, że warto poszerzać swoje horyzonty czytelnicze, a nie ukrywam, że większość książek, które czytam wychodzą spod pióra autorów amerykańskich lub polskich. Dlatego też uznałam, że przeczytanie "Orkiestry Bezbronnych" będzie idealnym początkiem. 

Chinonso poznaje miłość swojego życia - Ndali w momencie, w którym ona chce zakończyć swoje. Chłopakowi udaje się odwrócić jej zamiar i tym samym poznać niezwykle piękną istotę, o której długo nie potrafi zapomnieć. Zdaje on sobie sprawę, że jakakolwiek próba podjęcia rozmowy na temat zaangażowania dziewczyny w nową relacje jest po prostu zbędna. Ndali pochodzi z zupełnie innego świata niż Chinonso. Ona jest bogata, a on biedny - można powiedzieć klasyka literatury miłosnej. Chłopak jednak nie chce poddać się bez walki i podejmuje decyzję o wyjeździe na Cypr, gdzie ma nadzieję podjąć naukę i wrócić w rodzinne strony jako człowiek uczony. Ma nadzieję, że wtedy rodzina dziewczyny spojrzy na jego kandydaturę przychylnie. Niestety okazuje się, że Cypr nie wita Chinonsa z otwartymi ramionami, a wręcz przeciwnie. 

Na wstępie książki autor przedstawia nam dziwne na pierwszy rzut oka schematy. Przyznam, że niewiele mi to mówiło i odrobinę bez przekonania przekręciłam kolejną stronę i zaczęłam czytać. Po kilkunastu minutach zorientowałam się co autor przedstawił nam i, że jest to swego rodzaju pomoc dla czytelnika, który może mieć problemy ze zrozumieniem pewnych kwestii w książce. Mianowicie chodzi o pewne aspekty tradycji i wierzeń ludu Igbo. Igbo to nawet nie jakaś mała, bo licząca około 32 milionów osób, grupa etniczna zamieszkująca tereny Nigerii. O Nigerii już słyszeliście, bo wspomniałam wam, że autor pochodzi z tego właśnie kraju. Sięgając po "Orkiestrę Bezbronnych" nie wiedziałam, że zostanę wepchnięta aż tak głęboko w zupełnie obcy mi temat, ale powiem Wam na moim przykładzie, że da się to dość szybko opanować. Owszem autor wrzuca nas, być może odrobinę za szybko w akcję, która ma miejsce w nieznanym dla nas miejscu, ale nie jest to przeszkoda nie do przeskoczenia. 

Trudno jest mi ocenić czy w "Orkiestrze Bezbronnych" ważniejszy jest wątek fabularnych czyli historia Chinonsa i jego poszukiwania bogactwa, nauki i miłości , a także przeciwstawianie się barierom społecznym czy może ważniejszy jest aspekt kultowy tej powieści. Musicie wiedzieć, że jest to powieść wydaje mi się, że bardzo ważna dla autora, który poprzez nią starał się pokazać zachodnim odbiorcom kulturę swoich przodków, a jednocześnie zespoić swoich krajan z także ich przeszłością. Bardzo polecam Wam wywiad z Chigozie Obioma, w którym to właśnie mówi on o tym, że chciał na nowo obudzić duchy tradycji swojego kraju. Nigeria to kraj afrykański, który bardzo mocno przejął obyczaje i religię swoich kolonialistów czyli Brytyjczyków. W tej chwili lud Ibo (Igbo) stanowią prawie wyłącznie protestanci. Niewiele osób kultywuje dawne wierzenia i tradycje sprzed czasów kolonialnych. Myślę, że w obecnych czasach każda namiastka inności, odrębności kulturowej jest niezwykle ważna i takimi książkami jak "Orkiestra Bezbronnych" pokazuje się ich wagę. To także świetny przykład na to, że czytanie rozwija nie tylko nasze słownictwo, ale także wiedzę o świecie. Gdyby nie ta powieść prawdopodobnie nigdy nie zaczęłabym się interesować ludem Ibo. 

Wracając do naszego bohatera jest on porównywany przez autora do Odyseusza, także polski wydawca przedstawia "Orkiestrę Bezbronnych" jako współczesną Odyseję. Chodzi w tym przede wszystkim o to, że nasz główny bohater Chinonso obiecuje swojej wybrance, że gdy osiągnie odpowiedni status to powróci do niej. Podobną obietnicę złożył Odys Penelopie, która długo na niego czekała. Niestety Cypr, który w wyobraźni Chinonsa raził się jako spełnienie marzeń okazuje się być czymś zgoła innym. Bohater trafia tam na wiele trudności związanych miedzy innymi z tym, że dla tamtejszych ludzi jest po prostu kimś obcym, nie pasującym do wizerunku obywatela. Można się pokusić o stwierdzenie, że Chinonso nigdzie nie czuje się dobrze, w żadnym społeczeństwie nie czuje się kompletny i spójny z innymi towarzyszami. Jeśli jesteście ciekawi jak ostatecznie potoczyły się losy zakochanego chłopaka to polecam sięgnięcie po "Orkiestrę Bezbronnych". 

Powtórzę się, ale cóż taki jest zazwyczaj wydźwięk zakończeń moich opinii, że albo polecam Wam daną książkę, albo ostatecznie przekazuję, ze nie warto na nią tracić czasu. W przypadku powieści "Orkiestra Bezbronnych" zdecydowanie jest to ta pierwsza opcja czyli mam nadzieję, że to co napisałam o tej lekturze zaciekawiło Was i sięgniecie po nią. Moim zdaniem naprawdę warto!  



wydawca - Wydawnictwo Albatros 
Data wydania - 30.09.2020
Liczba stron - 480 


Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros! 


wtorek, 3 listopada 2020

Upiorne Święta

 "UPIORNE ŚWIĘTA" 

Najpopularniejsi autorzy i autorki polskiej literatury grozy połączyli siły, aby oddać w ręce czytelników zbiór najbardziej mrożących krew w żyłach opowieści świątecznych. Do ich grona dołączył również Graham Masterton – autor kilkudziesięciu powieści, w tym takich klasyków horroru jak „Manitou”, „Dżinn” i „Wojownicy nocy”, które rozeszły się na całym świecie w wielomilionowych nakładach. W wyniku tej współpracy powstał tom, który równocześnie przeraża i zachwyca. Po lekturze tej książki gwiazdka już nigdy nie będzie taka jak kiedyś.
- opis Wydawcy 


W ostatnich latach obserwujemy coraz wcześniejsze wydawanie książek około świątecznych przez wydawców. Bardzo często jest to właśnie połowa października, gdzie ja osobiście jeszcze nie myślę o Bożym Narodzeniu. Jednak cóż zrobić, marketing rządzi się swoimi prawami, a czytelnicy są zasypywani coraz to nowszymi premierami. "Upiorne Święta" to pierwsza książka świąteczna jaką zdecydowałam się przeczytać. 

"Upiorne Święta" jak już mogliście się zorientować jest nieco inną książką świąteczną niż te, do których przywykliśmy. Nie znajdziemy na jej kartach słodko cukierkowej miłości, pocałunków pod jemiołą, wspólnego ubierania choinki. Jest to zbiór dziesięciu opowiadań, które w dość tragiczny i makabryczny sposób przedstawiają wydarzenia około świąteczne. Zainteresowałam się tym tytułem właśnie z tego względu, że miało to być coś innego, nietuzinkowe spojrzenie na Bożonarodzeniowy szał. 

Jak już wspominałam "Upiorne Święta" to zbiór opowiadań w większości polskich autorów, ale mamy także jeden tekst napisany przez Grahama Mastertona. Jeśli chodzi o naszych rodzimych pisarzy i pisarki to pozwolicie, że nie będę ich wszystkich wymieniać. Ze swojej strony dodam, że wcześniej znałam prozę tylko Jakuba Ćwieka, a inne nazwiska tylko pobieżnie rzuciły mi się w oczy. W wielu przypadkach "Upiorne Święta" okazały się moim pierwszym spotkaniem z twórczością danego autora. 

Z opowiadaniami różnie bywa, mogą być lepsze lub gorsze, mniej lub bardziej przejmujące. Moim zdaniem w zbiorze takich tekstów ważne jest także odpowiednie ich dobranie, aby ich kolejności w jakiś sposób była uporządkowana. nie mam na myśli porządku alfabetycznego, ale na przykład uszeregowanie opowiadań według tematyki. Choć "Upiorne Święta" to zbiór teoretycznie świąteczny to jednak wydarzenia zawarte w nich wyróżniają się różnoraką myślą przewodnią. Jeden z nich to typowe horrory, inne posiadają watek paranormalny, a jeszcze inne można zaliczyć do literatury obyczajowej.  Jak widzicie rozstrzał gatunkowy opowiadań jest duży, ale łączy je między innymi pora roku, w jakiej dzieje się akcja, pogoda, która towarzyszy bohaterom czy wspomniane już Boże Narodzenie. 

"Upiorne Święta" to niewątpliwie tytuł, który ma szansę wyróżnić się na tle innych, typowych książek świątecznych, którymi wydawcy nas zasypują. Jest on inny bo jest brutalny, wbrew pozorom mało świąteczny i na pewno nienapawający optymizmem na nadchodzący czas. Ktoś mógłby zapytać, po co w takim razie wydawać książkę świąteczną, w której jest więcej zła, bijatyk, machlojek niż ozdób na choince? Każdy czytelnik ma inny gust i innych rzeczy oczekuje od literatury. Mnie niestety opowiadania w "Upiornych Świętach" nie zachwyciły, zresztą tak jak podejrzewałam. Jednak bardzo chciałam dać im szansę, ponieważ myślałam, że będzie to coś na zasadzie komedii kryminalnych, może też takiego niezbyt strasznego horroru, coś z dreszczykiem, ale jednocześnie nadal świątecznego. Pod tym względem się zawiodłam, ponieważ te opowiadania były momentami okropnie niechlujne i ukazujące tylko złe cechy ludzkie. Poza tym mam wrażenie, że często te teksty były niedopracowane, jakby brakowało im stron, bo autorzy musieli zmieścić się w jakiś określonych ramach.

Podsumowując - "Upiorne Święta" nie były lekturą, która wprowadziła mnie w świąteczny klimat oraz nieszczególnie mi się ona podobała. Cieszę się, że mogłam poznać, choć po krótce styl pisania innych autorów, ale sama książka nie zostanie w mojej pamięci i raczej nie będę jej polecać. Ta pozycja okazała się nie tym czego oczekiwałam. 


Wydawca - Wydawnictwo Akurat 
Data wydania - 14.10.2020
Liczba stron - 383 

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Akurat!